Ostatnie podwyżki cen smartfonów Apple były dopiero preludium do prawdziwych zmian w cenniku. Nowy iPhone 15 Pro w najtańszej wersji może kosztować prawie 10 tysięcy złotych. Co ciekawe, raczej nie kupią go przedstawicielki płci pięknej. Dlaczego? Spójrzmy na dane.
iPhone nigdy nie był tani. Od samego początku istnienia smartfonów z logo nadgryzionego jabłka na obudowie firma wyceniała urządzenia relatywnie wysoko. Oczywiście na rodzimym rynku producenta nie było to tak odczuwalne, natomiast ceny telefonów Apple w Europie czy Chinach znacząco odbiegały od tego, z czym mamy do czynienia obecnie. Również w Polsce sytuacja nie należała (i dalej nie należy) do najlepszych. Statystyczny Polak, chcąc kupić iPhone 14 Pro, musi przepracować ponad 27 dni, czyli więcej niż „etatowy” miesiąc. Amerykanin? Tutaj wystarczy tylko 5,7 dnia. Trzeba pamiętać o tym, że niektóre kraje mają w tej materii znacznie gorzej. W Brazylii, na iPhone’a 14 Pro trzeba pracować 91 dni. Niestety, nie mamy dobrych wiadomości. Nadciągają kolejne podwyżki.
Najtańszy iPhone 15 Pro za prawie 10 tysięcy złotych
Według analityka Jeffa Pu z Haitong International Securities Apple szykuje pierwszą od wielu lat podwyżkę cen iPhone’ów na rodzimym rynku, czyli w Stanach Zjednoczonych. To zły prognostyk dla rynku globalnego. Pomyślcie tylko – iPhone X z 2027 roku kosztował 999, natomiast iPhone XS Max 1099 dolarów. Co ciekawe, te ceny utrzymują się do dziś i odnoszą się do serii iPhone 14 Pro. My – Polacy, podobnie jak reszta świata musieliśmy zmierzyć się z istotnymi podwyżkami i to bez zmiany ceny w USA. Co to oznacza?
Oznacza to, że nadchodząca podwyżka kwot w Stanach Zjednoczonych uderzy jeszcze mocniej w pozostałe rynki. Jeśli wierzyć analitykowi, powodem podniesienia cen przez Apple jest to, że model iPhone 15 Pro oraz jego wyższa wersja otrzymają nowości takie jak: peryskopowy zoom optyczny, większa pamięć operacyjna (RAM), nowy chip A17 Bionic, złącze USB-C oraz dotykowe przyciski. To generuje nowy koszt, który gigant z Cupertino najpewniej przerzuci na klientów. Weźmy też pod uwagę, że wysoce prawdopodobne jest również to, że firma usunie z oferty najtańszą opcję 128 GB, a tym samym nową bazową wersją będzie 256 GB. To również odbije się na cenie, która może dochodzić do 10 tysięcy złotych. To kuriozum, ale i tak zdaję sobie sprawę z tego, że fani marki wyłożą wspomnianą kwotę. Oczywiście… pod warunkiem że nie są kobietami.
Dlaczego kobiety nie kupią iPhone’a 15 Pro?
Nie, nie zamierzam deprecjonować przedstawicielek płci pięknej. To obserwacja wynikająca z danych udostępnionych w raporcie CIRP (Consumer Intelligence Research Partners). Z dokumentu wynika jasno, że kobiety „kupują portfelem” i celują w bardziej klasyczne, czyli tańsze modele. Mężczyźni preferują opcję Pro, czyli sztandarowce.
Kupiłem iPhone 14 Pro i spędziłem z nim 14 dni. Czy przesiadka była słuszna?