Pixel 9 Pro to całkiem solidny smartfon, szczególnie jeśli chodzi o zaplecze fotograficzne i AI. Jednakże jest parę elementów, które Google mógłby ewidentnie poprawić.
Pixel 9 Pro ma parę bolączek, które nie wpływają zasadniczo na myślenie o tym, aby zwrócić telefon do sklepu, sprzedać czy rzucić w kąt. Jednak występuje parę rzeczy, które Google mógłby poprawić. To zazwyczaj mniejsze i większe szczegóły, ale niestety – w większości dublujące problemy poprzedniej serii.
Ja już nawet pominę kwestię nowego chipseta Tensor G4, który wypadł bardzo słabo w benchmarkach. Jednak z ręką na sercu – system działa naprawdę płynnie, a czystego Androida zawsze będę chwalił. Niemniej jednak – nie widzę żadnej różnicy w funkcjonowaniu względem Pixel 8 Pro. Procesor, który był potrzebny do działania łączności satelitarnej docenią tylko mieszkańcy USA. W zasadzie można to pominąć milczeniem, bo korzyści dla Polaków widzę tylko w kontekście ulepszonego AI, ale nie zapominajmy, że 16 GB RAM-u głównie robi robotę.
Pixel 9 Pro – trzy rzeczy, które Google mógłby poprawić
Przejdźmy jednak do meritum. Użytkuje smartfon od ponad tygodnia i już zwróciłem uwagę na pewne elementy, które Google mógłby poprawić. Zaznaczam – nie jest to żadna forma ostatecznego testu, a raczej garść moich przemyśleń. Pomijam też cenę, choć nie ukrywam, że 5399 zł złotych za wersje XL i 128 GB pamięci na dane to nieco sporo. Google mógłby się pokusić na 256 GB w tej cenie.
Często zawieszający się Facebook oraz problemy z gmailem
Facebook znowu dostaje zwiechy. To problem, który już zauważyłem podczas testowania Pixel 8 Pro. Liczyłem na to, że będzie to mankament, który Google poprawi, a stało się zupełnie inaczej. Momentów, w których aplikacja dostaje laga jest naprawdę sporo, a w zasadzie występują częściej niż u poprzednika. Oczywiście – wystarczy wyjść z narzędzia, wejść jeszcze raz i wszystko działa. We flagowym modelu – taka niby głupotka – nie powinna się pojawiać, tym bardziej w momencie, kiedy smartfon nie jest zbytnio obciążony innymi procesami.
Sam proces restartowania jest – naturalnie – bardzo szybki, ale nie mogę tego pojąć, że taka sytuacja zbyt często się pojawia. Na domiar złego gmail też potrafi zrobić podobnego psikusa, aczkolwiek ten problem jest wyjątkowo incydentalny. Miałem w ręku wiele smartfonów – tych również ze średniej i budżetowej półki – i nie byłem świadkiem takich zdarzeń. Liczę jeszcze na to, że może aktualizacja do Androida 15 nieco pomoże w tym problemie.
Długie przetwarzanie zdjęć w galerii
To, że smartfon przetwarza zdjęcia po ich wykonaniu nie jest żadnym zaskoczeniem. Zadane algorytmy działają w każdym smartfonie. Jednak w Pixel 9 Pro podkręcania jakości trwa dosyć długo. Za każdym razem widać kółeczko, które sukcesywnie pokazuje progres edycji. Jasne – nie trwa to nawet 3 sekund, ale kiedy robimy dużo zdjęć i chcemy od razu sprawdzać na bieżąco, jak nam wyszło, to jest to działanie wielce irytujące.
Ja się nie czepiam powolnego działania AI podczas bardziej zaawansowanej obróbki zdjęć, typu usunięcie danego elementu lub przetworzenie go na inny. Jednak podstawowa edycja nie powinna być zauważalna dla użytkownika. Oczywiście zmiany są kosmetyczne, nie ingerujące w dużym stopniu w charakter fotki. Nie zmienia to faktu, iż żałuje, że nie ma trybu czystego, aby uzyskać zdjęcie surowe bez żadnych wspomagaczy. Oczywiście pewne elementy automatyzacji możemy wyłączyć, ale i tak system zawsze będzie coś przetwarzał. Nawet – wybierając tryb Pro. Może nie jest to problem na miarę parujących obiektywów w Xiaomi 14 Ultra, ale osobiście – strasznie mnie to irytuje.
Trzy cechy, dla których warto wymienić Pixel 8 Pro na Pixel 9 Pro. I dlaczego nie jest to Tensor G4?
Szybkie ładowanie zbyt wolne na tle konkurencji
I na sam koniec pozwoliłem sobie pozostawić ładowanie, które z jednej strony przeszło zmianę, a z z drugiej – nie jest to ogromna modyfikacja. Pixel 9 Pro otrzymał w końcu szybkie ładowanie. Ponadto – w wersji XL – zamiast 27 W otrzymaliśmy 37 W. W 30 minut naładujemy akumulator do poziomu 70 %. Szkopuł w tym, że ładowarki nie ma w zestawie, a trzeba też dobrać odpowiednią, aby w pełni skorzystać z szybkiego ładowania. Naturalnie – najlepiej od Google.
Abstrahując już od tego, że trzeba nastawić się na dodatkowy wydatek, to konkurencja oferuje już ładowanie z mocą 90W, 100W, 120W, a nowość 320W od realme zbliża się wielkimi krokami. Tymczasem Google chwali się 37 W. Trochę słabo, choć oczywiście akumulator o pojemności 5060 mah jest solidnym elementem, który też nie powinien wymagać, aby go ładować więcej niż raz w ciągu doby. I to przy całkiem intensywnym użytkowaniu. Niska moc ładowanie jednak pozostawia mały niesmak.