Marka Nanoleaf jest mi doskonale znana, ale zawsze była poza zasięgiem, ze względu na priorytety moich wydatków, przy urządzaniu mojej przestrzeni. Teraz przytrafiła się okazja i miałem okazje zmierzyć się z ich wyjątkowym produktem: Nanoleaf Canvas, w wersji 17 elementowej, oznaczone jako Starter Kit.
Kiedy byłem jeszcze na etapie planowania budowy domu, chciałem, by moja niewielka przestrzeń do pracy była miejscem dla mnie wyjątkowym. Zawsze brakowało mi miejsca, zawsze marzył mi się kąt, gdzie pomieszczę wszystkie swoje graty, samo wnętrze będzie miało charakter i część reprezentatywną. Ten efekt udał się poniekąd, choć projektanci mojego domu, trochę zostawili mnie na lodzie, z pomysłem, który do mnie nie do końca trafił. Nie zabrakło jednak smaczków i np. ciemny kolor, który pokrywa sufit i jedną ze ścian, to przetłumaczony kolor HEX na odpowiednik RAL, który był dominującym w pierwszej wersji DailyWeb.pl, jeszcze za czasów lubik.info
Marzyły mi się między innymi LEDy, które subtelnie będą nadawały charakter przestrzeni, ale nie chciałem przesadzić, by nie zrobić efektu przesycenia, co często widać na przykładzie wszystkich tech-youtuberów. W efekcie mam 3 nitki LEDów RGB, rozciągniętych: wzdłuż krawędzi biurka i dwa paski ukryte na ściennych lamelach.
Wiedziałem, że jeśli dorzucę do zestawu 17 elementowy Nanoleaf Canvas, to będzie tego za dużo… dlatego też zrobiłem prezent… mojemu synowi i to właśnie w jego pokoju zainstalowałem cały zestaw. Radość była ogromna, bo to pierwszy element smart w pokoju 6-latka, który właśnie rozpoczął swoją przygodę z inteligentną technologią (nie licząc oczywiście tabletów i PS5 ;) ).
Nanoleaf Canvas – co w opakowaniu?
Przede wszystkim należy powiedzieć czy właściwie jest zestaw Nanoleaf Canvas. To w dużym uproszczeniu ledowa oprawa świetlna, która ma ogromne możliwości świetlne (RGB) i dodatkowo, co jest jej ogromną zaletą: absurdalnie prosta w rozbudowie (o czym będzie zaraz). Każdy panel świetlny może działać niezależnie lub w grupie. W zestawie Nanoleaf Canvas Starter Kit otrzymujemy:
- zestaw 17 paneli świetlnych
- zestaw 17 elementów łączących ze sobą panele
- zestaw 52 naklejek ściennych
- wtyczkę AC w standardzie europejskim jak i amerykańskim
- zasilacz
I to właściwie wszystko, bo nic więcej nie jest potrzebne. Prócz oczywiście kreatywnej głowy, a nawet jeśli tej by zabrakło przy układaniu kwadratów na Waszej ścianie, to zawsze zostaje Wam do dyspozycji strona producenta: nanoleaf.me/inspirations, która zaserwuje Wam tony inspiracji na to, jak panele umieścić na ścianie wedle wybranych wzorów.
Łączenie paneli ze sobą to czysta przyjemność
Kiedy całość opakowania już przygotowana do montażu i wybrany został przez Was wzór, czas na najprzyjemniejszą część zadania: montaż paneli na ścianie. Oczywiście przyda Wam się dobre zwymiarowanie wzoru (wcześniej ułożonego np. na podłodze), do tego poziomnica, by mieć pewność, że wszystkie poziomy i piony będą zachowane i możecie przyklejać elementy na ścianie.
Naklejki dołączone w zestawie są bardzo wygodne w użytku, specjalnie wycięty i nieklejący fragment ułatwia zdjęcie naklejki. Same panele mają miejsce na umieszczenie naklejek w trzech rogach. Każdy bok panelu ma umieszczone gniazdo, za pomocą którego możecie podłączyć je do innego panelu. Od Was właściwie zależy, jak będzie wyglądał ostateczny setup, ale nie ma znaczenia czy jedne panele podłączycie od boku, a drugie od np. góry. Grunt by każdy panel miał swoje połączenie z panelem/panelami, które są podłączone do zasilania.
Łączenie panelów realizujecie przy pomocy dostarczonych krzemowych pasków. Każdy panel ma dodatkową plastikową prowadnicę, by połączyć ze sobą urządzenia. Ja za każdym razem upewniałem się, że dobrze połączyłem elementy, włączając i wyłączając zasilanie z każdym, nowo dodanym elementem (opcja nadgorliwa, ale bardzo asekuracyjna).
Panele na ścianie – czas na magie
Kiedy panele zostały już umieszczone na ścianie, to czas zacząć właściwe show! Prawdziwa magia zaraz się zadzieję, kiedy tylko pobierzecie oficjalną aplikację Nanoleaf i skonfigurujecie swoje panele. Krótkim procesie konfiguracji, otwiera się przed Wami morze możliwości tego, co możecie wyświetlić i w jaki sposób na Waszych panelach Canvas.
W głównym widoku aplikacji pojawia się zeskanowany układ Waszej instalacji i oczywiście możecie wybrać gotowe presety świetlne, których podgląd macie tuż pod nazwą. Są ich dwie kategorie: dynamiczne, czyli takie, które będą reagowały na dźwięki otoczenia (głosy, muzykę) i takie, które będą wyświetlały motyw bez skojarzenia z dźwiękami.
Te pierwsze robią ogromne wrażenie, tym bardziej że reagują na natężenie dźwięku. Oczywiście możecie także utworzyć własne motywy, wyświetlające pojedynczy kolor, opcję wielokolorową lub dynamiczną. Z poziomu ustawień możecie także stworzyć, dosłownie namalować własny pixelowy wzór.
Opcji i ustawień w aplikacji jest naprawdę sporo. Od wspomnianych tworzonych motywów, możemy też np. bardzo sprawnie zarządzać dotykiem na panelach. Zależnie od typu dotknięcia, możemy ustawić wybraną akcję. Ponadto włączenie urządzenia nie musi się odbywać z poziomu telefonu, jeden panel ledowy ma dodatkowe sterowanie zlokalizowane w jednym z narożników, za pomocą którego możemy włączać/wyłączać urządzenie, zarządzać jasnością czy wybierać losowy wzór do wyświetlenia.
Prócz samych ustawień i kreatywnych możliwości ulokowania paneli, największe możliwości rodzą się z automatyzacjami. Możemy je wykorzystać właściwie w dowolny sposób. Ja jeszcze nie rozpakowałem wszystkich elementów swojego smart homu, ale już mamy kilka pomysłów jak wykorzystać Nanoleaf w pokoju syna, o czym z pewnością będziecie mogli przeczytać w kolejnych tekstach.
Nanoleaf Canvas to świetny sposób na dodania nieco kolorów do swojego pomieszczenia. Oczywiście musicie być gotowi na to, że apetyt niestety rośnie w miarę jedzenia, a 17 sztuk paneli w zestawie to tylko dobry początek. Oczami wyobraźni widzę jedną całą ścianę wyłożonymi tymi panelami, to dopiero musiałoby robić wrażenie, ale na pewno zrobiłoby wyrwę w budżecie.
[VIDEO] Niedroga taśma LED z obsługą Home Kit? Poznajcie Vocolinc LS3