Nie myślałem, że kiedyś zobaczę jedną z najbardziej legendarnych gier na Steamie. Mowa o Dwarf Fortress.
Wiedziałem, że jej twórcy pracują nad opublikowaniem gry na platformie Valve. Po prostu sam pomysł wydawał mi się surrealistyczny. Jaką drogę musiało przebyć „Dwarf Fortress”, aby zostać opublikowane na Steamie? Jak do tego doszło?! Dlaczego tak musiało się stać?! Czy „Dwarf Fortress” opakowane w ładną grafikę, to herezja? Czy trzeba palić na stosie tych, którzy wolą właśnie tę wersję, od kanonicznej w ASCII? Podejrzewam, że właśnie takie emocje targały najbardziej radykalnych fanów „Dwarf Fortress”. Osobiście do nich nie należę, po prostu ten tytuł stał się dla mnie wstępem do mojej niesłabnącej fascynacji „RimWorldem3”. Dzisiaj zamierzam odwiedzić krasnoludzką fortecę, obce, pełne niebezpieczeństw planety, zostawiam sobie na inny raz. Tylko że nie przez przypadek wymieniłem te tytuły obok siebie.
Jednakowo RimWorlda, jak i Dwarf Fortress łączy podejście do generowania historii
Traktowanie tych gier wyłącznie w kategoriach tytułów nastawionych na budowanie bazy, znacznie je spłyca.
Krasnoludzka forteca nie powstaje w próżni. Jest zaczepiona w wirtualnym, wielowątkowym świecie. Niekoniecznie bezpiecznym. Na cyfrowe krasnoludy czeka mnóstwo niebezpieczeństw oraz wyzwań. Zresztą nie tylko ze strony otoczenia, ale także samych pobratymców. Gracz zarządzający społecznością w „Dwarf Fortress” musi dbać o zaspokajanie potrzeb, o poczucie szczęścia, ponieważ, gdy ono spada, to zaczynają się problemy. Konflikty, które mogą rzucić się cieniem na całą fortecę. W tej grze nie da się kontrolować absolutnie wszystkiego. Czasem trzeba usiąść i zastanowić co (lub kogo) można poświęcić, aby utrzymać przy życiu cały klan. Co absolutnie łączy się jednostkowymi dramatami, jakie obserwuje i bierze udział odbiorca. Dla mnie granie w „Dwarf Fortress” zawsze oznacza rozpoczęcie długiej podróży, w nieznanym kierunku. To wszystko, w oficjalnej wersji, rozgrywało się wyłącznie w ASCII.
Zawsze uważałem taką formę prezentacji za doskonale sprawdzająca się we wrzucaniu odbiorcy do świata złożonego z ciągle rozwijającej się narracji. Żadnych rozproszeń, tylko odbiorca i opowieść, zero rozpraszającej i odciągającej uwagi grafiki. Mimo to, okazjonalnie, testowałem różnego rodzaju modyfikacje, który jest mnóstwo. Doskonale zdaję sobie sprawę z tego, że właśnie te wersje były wstanie przyciągnąć więcej graczy.
Dlatego, naturalną koleją rzeczy, wydaje się stworzenie przyjemnej grafiki, opakowanie w nią gry i wydanie jej na Steamie. Najciekawsze jest jednak to, że prace nad „Dwarf Fortress” trwają od 2006 roku. Tak, jest to tytuł, który liczy sobie już 17 lat i dopiero w 2022 pojawił się na platformie Valve. Do tej pory twórcy polegali na wsparciu społeczności. Zarówno za pośrednictwem Patreona, gdzie mają ponad 3500 wspierających, jak i PayPala. Teraz można zakupić „Dwarf Fortress” na Steamie oraz Itch.io. Oczywiście są to wersje z dwuwymiarową grafiką, jeśli ktoś pragnie porzucić to udogodnienie, to nic nie stoi na przeszkodzie, aby odwiedził oficjalną stronę projektów i pobrał „Dwarf Frotress” w ASCII. Ile zapłaci? Nic. Jest za darmo, oznaczona została jako „Dwarf Frotress Classic”. Ten model sprzedaży może wydawać się szalony, mieć pełnopłatny produkt i jeszcze dalej go rozdawać?! Jako jedna z osób wciąż wracających do tej produkcji, trochę rozumiem to postępowanie.
Tak naprawdę w „Dwarf Fortress” liczy się społeczność skupiona wokół tej gry. Wiele osób jest tam od początku i widziało, jak ten produkt się zmieniał oraz w co ewoluuje. Są mocno związani z marką, interesują się modami oraz, okazjonalnie, ale jednak przejawiają zapędy godne najbardziej zapalczywych inkwizytorów. Mimo wszystko dalej są z „Dwarf Fortress” oraz wspierają twórców w rozwijaniu ten gry.
Wydanie na Steamie niczego nie ujmuje tej grze
Raczej sprawia, że tytuł jest w stanie dotrzeć do większej liczby odbiorców, do tych już postnowoczesnych, dla których pobieranie jakichś plików ze stron wydaje się staromodne.
Trochę się śmieje, a trochę tęsknię. Prawda jest taka, że dzisiaj giereczki są sympatycznie poupychane w cyfrowych sklepach. Tam się klika, płaci, a potem ściągnąć tytuł na wybrane przez siebie urządzenie. Nie ma żadnego klikania po stronach, przeglądania wersji, czytania list zmian, aby sprawdzić, w co się dokładnie będzie grało. Samo instalowanie modyfikacji, w dużej mierze za sprawą Steama, jest już zautomatyzowane. Jeszcze zdarzają się gry, gdzie trzeba skopiować i nadpisać plik w konkretnym katalogu, jednak to już jest mniejszość. Dzisiaj, oczekiwanym standardem, jest możliwość korzystania z Warsztatu Steam. Komu by się dzisiaj chciało najpierw pobrać binarkę gry, a potem jeszcze dodatkowo zestaw zmieniający jej wygląd? W międzyczasie trzeba jeszcze przeczytać instrukcję, postępować zgodnie z wytycznymi, pilnować, żeby wszystko było w odpowiednim miejscu. Kto ma na to czas, dzisiaj, w tych zabieganych czasach?
Ja miewam, a ponieważ wiem, że są na świecie jeszcze takie osoby, to odsyłam do DFHack. Szczególnie jeśli kogoś zainteresowała klasyczna, ta w ASCII, wersja „Dwarf Fortress”. Za pomocą wspomnianej wcześniej modyfikacji, można sprawiać, że ten tytuł nabierze zupełnie odmiennych kolorów. Na dodatek jest tam sporo ciekawych funkcji, które mogą uprzyjemnić rozgrywkę.
Tylko po co kupować lub pobierać grę rozwijaną od 17 lat? Nie ma nowszych i podobnych tytułów? Oczywiście, że są, ale wiele z nich odrzuciło specyficzny sposób budowania świata, który jest charakterystyczny dla „Dwarf Fortress”. Warto się temu przyjrzeć, szczególnie jeśli pracuje się w gamedevie lub po prostu interesuje się rozwojem gier komputerowych. Narracje powoływane do życia w trakcie samej rozgrywki lub proceduralnie generowane mapy, wyzwania oraz zasoby, wcale nie są wymysłem nowoczesnych produkcji. To wszystko było już kiedyś, a właśnie „Dwarf Fortress” pokazuje, w jaki sposób można wykorzystać te elementy, aby stworzyć piekielnie interesującą oraz wciągającą grę strategiczną z rozbudowanym wątkiem narracyjnym. To w żadnym wypadku nie jest tytuł oparty na jakimś nieskomplikowanym systemie zwracającym losowe wartości. Tutaj jest sporo zawartości do eksplorowania.
Jednak dla mnie najważniejsze jest to, że „Dwarf Fortress” jest żywym przypomnieniem o tym, że game design powinien być komplementarny oraz elegancki. Samo powrzucanie różnych funkcjonalności, to za mało. Trzeba je jeszcze odpowiednio połączyć oraz poukładać. Twórcy gry o krasnoludzkiej twierdzy pokazują, że można to zrobić, ale jest to czasochłonne.
W RimWorld można teraz tworzyć… własne religie! Nowy dodatek wciąga jak bagno