Temat ochrony dzieci w Internecie kosztem prawa do prywatności wszystkich użytkowników internetu cyklicznie pojawia się w nagłówkach. W czasie, gdy  przeciwnicy i zwolennicy skanowania prywatnych danych próbują wzajemnie przekonać drugą stronę do swoich racji, sprawie będzie musiał się przyjrzeć amerykański sąd.

Przed kilkoma laty Apple ogłosiło wprowadzenie specjalnego narzędzia mającego pomóc ofiarom przestępstw seksualnych, a w szczególności nieletnim. Pomysł polegał na tym, by skanować prywatne pliki użytkowników przesyłane do iCloud i sprawdzać, czy nie są tą materiały o charakterze pornograficznym z udziałem nieletnich, lub czy nie są to kopie obrazów będących dowodami przestępstw.

Założenie było takie, że specjalny algorytm będzie porównywał każdy plik umieszczany w chmurze, z dostępnymi w policyjnych bazach danych materiałami szukając podobieństw. Jeśli okaże się, że przesyłane zdjęcie pasuje do wzorca, konto użytkownika zostanie specjalnie oznaczone i w razie ponownych naruszeń będzie sprawdzone przez człowieka, który dokona pełnoprawnej weryfikacji i ewentualnego zgłoszenia do odpowiednich służb.

Kontrowersje wokół skanowania plików w iCloud

Apple iCloud z dostępem przez przeglądarkę zyskał w październiku 9 nowych funkcji

Na zapowiedzi Apple zareagowali eksperci zajmujący się prywatnością, niektórzy prawnicy oraz posiadacze urządzeń. Wątpliwości na temat tego pomysłu wyrażał – chociażby – Edward Snowden, który ostrzegał, że skoro dziś pliki na smartfonach będą skanowane pod kątem dziecięcej pornografii, jutro mogą to być w zasadzie dowolne materiały.

Aktualizacja wprowadzająca rozwiązanie miała wejść do użytku pod koniec 2021 roku, ale ostatecznie to Apple wycofało się jej udostępnienia. Przedstawiciele firmy po wszystkim argumentowali, że otwarcie tego typu luki mogłoby narazić prywatność użytkowników na masową skalę i uruchomić niebezpieczny precedens zachęcający instytucje rządowe do wywierania nacisków na instalowanie kolejnych tego typu backdoorów.

Ofiary przestępców czują się oszukane przez Apple

 

 

Po drugiej stronie sporu pozostają jednak ofiary przestępstw seksualnych, które pokładały duże nadzieje w zapowiedziach Apple. Jedną z takich osób jest 27-letnia mieszkanka wschodniej części USA, która padła ofiarą molestowania. Kobieta dysponuje policyjnym zawiadomieniem, w którym stwierdzono, że na MacBooku oprawcy znaleziono jej zdjęcia, a ponadto fotografie te były przechowywane w iCloud. Informacja pojawiła się krótko po tym, jak Apple ogłosiło swoje plany dotyczące skanowania plików wysyłanych do chmury.

Poszkodowana złożyła właśnie pozew przeciw Apple, który jej zdaniem złamał daną obietnicę rezygnując ze systemu skanowania materiałów CSAM („child sexual abuse material”), a w konsekwencji sprzedaje dziś wadliwe produkty, których oprogramowanie pozwala na powielanie i przesyłanie tego typu materiałów, przez co ofiary przestępców seksualnych wciąż na nowo przeżywają traumę.

James Marsh, prawnik zaangażowany w tę sprawę przekazał, że celem pozwu jest zmiana praktyk Apple oraz rekompensata dla 2680 ofiar, które dołączą do skargi. W USA obowiązuje prawo – zgodnie z którym – nieletnia ofiara wykorzystywania seksualnego może otrzymać co najmniej 150 tysięcy dolarów odszkodowania. Biorąc to pod uwagę, łączna kwota pozwu przekracza 1,2 miliarda dolarów.

O ile ława przysięgłych uzna firmę winną. Ewentualne rozstrzygnięcie na niekorzyść giganta z Cupertino postawi pod znakiem zapytania jego zapewnienia o priorytetowym traktowaniu prywatności użytkowników w przyszłości. Faktem jest, że w porównaniu do Facebooka i Google Apple stosunkowo najrzadziej zgłasza organom ścigania przypadki nadużyć.

Firmy technologiczne będą jednak pociągane do odpowiedzialności?

W Stanach Zjednoczonych toczy się obecnie debata na temat odpowiedzialności firm technologicznych za to, jakiego rodzaju materiały wymieniają między sobą użytkownicy. Przez dekady, gigantów chroniły interpretacje Ustawy o Komunikacji, zgodnie z którymi platformy takie jak Facebook nie odpowiadają za treści publikowane czy wymienienie przez zarejestrowane osoby. Pogląd na tę kwestię zaczyna się jednak zmieniać wraz z rosnącą liczbą pozwów.

Nie tak dawno, bo w sierpniu – do sądu w Karolinie Północnej wpłynął pozew w sprawie 9-letniej dziewczynki, która otrzymała od nieznajomych linki do filmów o charakterze pornograficznym prowadzące do iCloud. Napastnicy zachęcali następnie dziecko do nagrania podobnego materiału.

 

iCloud

Apple domaga się oddalenia powództwa powołując się właśnie na wspomnianą ustawę. Prawnicy przekonują, że firma nie może odpowiadać za to, co poszczególni użytkownicy umieszczają w swoich przestrzeniach na iCloud, a poza tym, usługa chmurowa nie może być traktowana w tym przypadku jak wadliwy produkt w formie fizycznej, który można po prostu zareklamować w sklepie. W odpowiedzi na najnowszy pozew wytoczony przez 27-latkę, rzecznik Apple Fred Sainz powiedział:

R E K L A M A

Materiały przedstawiające seksualne wykorzystywanie dzieci są odrażające i jesteśmy zaangażowani w walkę z przestępcami, którzy narażają dzieci na niebezpieczeństwo. Pilnie i aktywnie wprowadzamy innowacje w celu zwalczania tych przestępstw bez narażania bezpieczeństwa i prywatności wszystkich naszych użytkowników.

Debata na temat odpowiedzialności gigantów technologicznych w tej i podobnych sprawach wciąż trwa i z pewnością nie zakończy się w ciągu kolejnych tygodni. Potentaci z Doliny Krzemowej zdają sobie sprawę z wagi i istotności problemu proponując rozwiązania takie jak PhotoDNA opracowane przez Microsoft w 2009 roku. Narzędzie to rozpoznające materiały CSAM zostało wdrożone przez Google i Facebook, ale Apple nie zdecydował się na jego użycie.

Jak wspomniałem na początku, w 2021 roku na iPhone’ach, Macach i iCloud miał pojawić się system NeuralHash, ale ostatecznie zrezygnowano z jego  wprowadzenia, z uwagi na obawy dotyczące łamania prawa do prywatności.