Apple ma problem z chińskimi pracownikami
Firma kierowana przez Tima Cooka stara się dywersyfikować łańcuchy dostaw i uniezależnić produkcję urządzeń od chińskich fabryk. Na drodze do osiągnięcia tego celu staje jednak polityka.

Apple zmaga się w tym roku z wieloma problemami. Rozwiązania AI odstają od konkurencji, co kilka tygodni to rośnie, to znów spada ryzyko nałożenia na iPhone’y i MacBooki ekstremalnie wysokich ceł, a Komisja Europejska i Epic Games okazują się górą w procesach sądowych. Żeby tego było mało, firma staje też przed problemem z pracownikami fabryk. I bynajmniej nie chodzi o brak rąk do pracy, czy buntującą się załogę. Problem w tym, że chińscy inżynierowie są tak dobrzy, że nakazano im powrót do ojczyzny.
Chińczycy pracujący dla Apple wezwani do domu
Zanim do władzy doszedł Donald Trump, Apple próbowało otwierać fabryki iPhone’ów, MacBooków czy Watchy poza Chinami. Zdawało sobie bowiem sprawę, że postawienie na wyłączną produkcję w tym jakkolwiek otwartym na współpracę gospodarczą, ale jednak niedemokratycznym kraju może się pewnego dnia obrócić przeciwko firmie. Już w 2024 roku Apple Watche i AirPodsy były częściowo produkowane w Wietnamie, a w Indiach planowano na dużą skalę wytwarzać iPhone’y. Miało to nie tylko uniezależnić produkcję od Chin, ale i w pewnym stopniu ochronić biznes przed skutkami 145% taryf nałożonych w pewnym momencie przez prezydenta USA na produkty importowane z Państwa Środka.
Według doniesień prasowych, 300 chińskich inżynierów i techników związanych z procesem produkcyjnym iPhone’ów zostało zmuszonych do powrotu do Chin. Kadra została wcześniej przeniesiona do Indii, by swoją wiedzą i doświadczeniem wesprzeć uruchomienie i nadzorowanie produkcji w nowych lokalizacjach. Jak dotąd żadna ze stron niczego oficjalnie nie potwierdza, ale pojawiają się domysły i podejrzenia padające na chiński rząd, który już wcześniej był oskarżany o aktywne utrudnianie Apple przeprowadzki nawet części produkcji iPhone’ów do sąsiedniego kraju i jednocześnie gospodarczego rywala. Informacje na temat chińskich inżynierów podał Bloomberg, powołując się na źródła, które z oczywistych przyczyn zastrzegły sobie anonimowość.
Apple patentuje własną matrycę. To może być przełom w fotografii mobilnej
Od owych informatorów dowiadujemy się, że to Foxconn, największy partner Apple poprosił setki inżynierów i specjalistów, by wrócili do Chin. Akcja sprowadzania pracowników do ojczyzny ma trwać już od kilku tygodni, a osoby zaznajomione ze sprawą dodają, że obecnie w Indiach pozostał już głównie personel pomocniczy z Tajwanu. Wydaje się jasne, że to chińskie władze w największym stopniu są zainteresowane tym, aby najbardziej doświadczeni inżynierowie i managerowie najnowocześniejszych fabryk na świecie nie opuszczali kraju. Wiedza i umiejętności tych kilkuset osób jest bardzo cenna, co po pierwsze widać po tym, jak Chińczycy reagują gdy kompetencje te są wywożone do Indii, a po drugie samo Apple mówiło otwarcie, że ewentualne przeniesienie produkcji iPhone’ów do USA jest nierealne właśnie dlatego, że w Stanach nie ma pracowników o odpowiednich kwalifikacjach.
Przykład, z jakim mamy obecnie do czynienia jasno pokazuje, że globalizacja, która dynamicznie rozwijała się przez kilka ostatnich dekad ma także swoje ciemne strony. Przez lata światowe korporacje nauczyły się zlecać niewiarygodnie tanią produkcję w Azji, by następnie pomnażać zyski w krajach rozwiniętych. I przez długi czas wydawało się, że wszystko jest w porządku. Mało kto jednak zwracał uwagę na to, że do Chin eksportuje się nie tylko koszty, ale i bezcenną wiedzę. Teraz na światło dzienne wychodzą problemy, które w niedalekiej przyszłości mogą dotknąć dziesiątki amerykańskich i europejskich firm. Sprawę pracowników Apple możemy potraktować jak przysłowiowego kanarka w kopalni.