Gustaw zamienił iPhone’a 15 Pro Max na bazową wersję 16. serii. Sebastian opisywał swoje wrażenia po przesiadce z 15 Pro Max na nowego 16 Pro Max. W moje ręce trafił Apple iPhone 16 Pro. To model, który jest bliźniaczy do wersji Max (jedyna różnica to wielkość wyświetlacza). Mam jednak kilka całkiem innych przemyśleń.
Wbrew pozorom i obiegowej opinii Apple pokazało całkiem odmieniony produkt, który znacznie różni się od poprzednika. Oczywiście powierzchownych zmian nie ma zbyt wiele, można je jednak zauważyć, a niektórzy już się ich czepiają. Znacznie więcej nowości znajdziemy w środku, ale o tym za chwilę.
Powierzchowne zmiany wyglądu
Apple iPhone 16 Pro ma nieco inne wymiary. To pokłosie większego ekranu, który ma przekątną 6,3 cala zamiast 6,1 jak w „piętnastce”. Sama obudowa jest wyższa o dokładnie 3 mm oraz o 0,85 mm szersza. Telefon więcej też więcej o 7 gramów.
Nie zmieniła się jedna rzecz, chociaż internetowi twórcy chcą wmówić nam inaczej. Widziałem dziesiątki filmów, które wyśmiewają nowy model, za grubą wyspę kamery, która ma się przez to kołysać jak łódka na morzu. To nie prawda! Jest on dokładnie taki sam jak u poprzednika. Owszem telefon nie leży płasko na ziemi, ale nie ma z tym takiego problemu. Dodatkowo zastosowanie etui i tak niweluje ten efekt prawie do zera.
Jedną z istotnych zmian w wyglądzie urządzenia jest też, nowy przycisk Camera Control, o którym pisaliśmy już kilkukrotnie. To nie tak, że Apple odkryło Amerykę. To rozwiązanie, które faktycznie znaliśmy już w smartfonach z czasów pierwszych komórek fotograficznych Sony Ericssona, czy Motoroli. No dobra, to który producent ma dzisiaj przycisk do obsługi aparatu, prócz Sony?
O to właśnie chodzi, Apple słusznie zauważyło, że ten przycisk powinien wrócić na obudowy smartfonów, skoro jednym z najczęstszych zastosowań smartfonu jest robienie zdjęć i nagrywanie filmów. Zrobiło to jednak po swojemu i wprowadziło znacznie bardziej zaawansowane rozwiązanie niż konkurenci jak Sony. Możecie być już pewni, że niedługo każdy producent będzie kopiował pomysł Apple. Chciałbym też dodać, bo słyszałem narzekania – przycisk jest prosty w obsłudze i bardzo dobrze radzi sobie w praktyce.
Jeśli chodzi o ogólne wrażenia, to nie da się tego inaczej określić jak to, że iPhone 16 Pro jest fantastyczny. Moja wersja jest w kolorze naturalnego tytanu, co można również przetłumaczyć jako kolory szarości. Urządzenie sprawia niesamowite wrażenie. Do całości pasuje również nieco ciemniejsze sylikonowe etui (które ma magnes do kocich włosów).
W tym roku pokazano również nowy — pustynny tytan. Dla mnie nie jest on zbyt uniwersalny. Zdecydowanie bardziej podobały mi się kolory z przeszłości — alpejska zieleń, głęboka purpura czy nawet górski błękit.
Całkiem sporo nowości wewnątrz
Wewnątrz to już całkiem inny telefon. Z oczywistych rzeczy wiemy o znacznym przyroście mocy i wydajności nowych procesorów. Dodatkowo zmieniła się technologia produkcji urządzenia, w przypadku iPhone’a 16 Pro to kilka zmian, jak koszyk baterii, dzięki której jej wymienia będzie łatwiejsza. W przypadku standardowej wersji iPhone’a 16 zmiany są ogromne — wiemy to dzięki serwisowi iFixit, który nie mógł się nachwalić nowej budowy iPhone’a. Oczywistą zmianą jest również nowy zestaw aparatów, ale informacje o tym znajdziecie w świetnym, przekrojowym artykule Gustawa.
Apple iPhone 16 rządzi! Procesory A18 i A18 Pro to prawdziwe bestie wydajności!
To, co zauważyłem po pierwszych dniach, to że smartfon znacznie szybciej się ładuje. Warto tu wspomnieć, że bateria jest trochę większa, ma ona teraz 3355 mAh (poprzednik miał 3290 mAh). Oficjalna strona mówi, że ładowanie możliwe jest z mocą 30 W lub 25 W bezprzewodowo. Okazuje się, że w praktyce, w pewnych warunkach moc ta osiąga nawet 45 W, o czym wspominałem w tym artykule. Smartfon ładowałem tylko kilka razy, ale moje obserwacje, pozwalają mi sądzić, że faktycznie tak jest. Urządzenie ładowało mi się na kostce GaN 65 W i porządnym kablu Belkina znacznie szybciej niż poprzednik.
Wrażenie zrobił na mnie nowy układ aparatów. Na właściwy test jest jeszcze za wcześnie, ale mogę zdradzić już kilka szczegółów. W najnowszej serii obie wersje Pro oraz Pro Max dysponują identycznymi możliwościami. Oznacza to, że w obu wersjach będziemy mieli aparaty z zoomem 0,5x, 1x, 2x oraz 5x. Hybrydowy zoom w przypadku tego ostatniego, to aż 25x.
W poprzednich seriach narzekałem na to, że każde oczko w aparacie daje diametralnie różne wyniki. To powinno być oczywiste, no bo różna przysłona, ogniskowa, inne matryce — to wszystko w końcu wpływa na finalny obrazek. Chodzi mi jednak o to, że 16 Pro wszystkie zdjęcia mają bardzo podobną ekspozycję, szczegółowość i ostrość. Nie wiem, czy ma to dla kogokolwiek innego znaczenie, ale ja bardzo doceniam taki ujednolicony, świetnej jakości styl.
Jeśli już jesteśmy przy stylach. To Apple zdecydował się na ruch, który wielu osobom zaoszczędzi potrzeby instalowania dodatkowych apek z filtrami. Nowa funkcja Photographic Styles, pozwala na wybranie z kilku bazowych filtrów, a potem dopasowania mocy 2 lub 3 innych parametrów. Dzięki temu można stworzyć wyjątkowe kreacje.
Już o tym wspominałem, ale chyba bardzo polubię się z przyciskiem Camera Control. Już teraz łapie się na tym, że robiąc zdjęcie, automatycznie palec wędruje na ten przycisk i uruchamia apkę kamery. Zmiana ustawień jest bardzo prosta i intuicyjna, to naprawdę może się przyjąć nawet wśród konkurencji.
Co do samych zdjęć, są one wyraźnie jaśniejsze niż u poprzedników. Wydaje się też, że mają więcej szczegółów i są ostrzejsze. Przy tym wszystkim są też bardziej naturalne. Mam tu na myśli, że widać tu ewidentnie mniej efektu HDR.
To przemyślenia, które powstały na gorącu, po krótkim użytkowaniu. Na solidną recenzję przyjdzie jeszcze pora.