Apple jest w ostatnim czasie nie po drodze z instytucjami europejskimi. Regulatorzy są zdeterminowani, by egzekwować zapisy obowiązującego od maja 2023 Aktu o rynkach cyfrowych.

Jak czytamy na stronach KE, Komisja Europejska może wskazać platformy cyfrowe jako „strażników dostępu”, jeżeli stanowią one – ze względu na świadczone przez nie podstawowe usługi platformowe – ważny punkt dostępu umożliwiający przedsiębiorstwom docieranie do konsumentów.

Apple, App Store, Safari i iOS strażnikami dostępu

Dokładnie 6 września 2023, po 45 dniach żmudnego procedowania oświadczono, że Alphabet, Amazon, Apple, ByteDance, Meta i Microsoft spełniają określone kryteria i tym samym uznaje się je za strażników dostępu. Co za tym idzie, podmioty te mają 6 miesięcy na dostosowanie się warunków zawartych w ustawie. Komisja poszła jednak dalej i nie tylko wybrała korporacje, ale także przyporządkowała świadczone przez nie usługi do ośmiu kategorii:

Apple 2

Zakazy i nakazy, jakie obowiązują strażników dostępu (gatekeeperów) zawarto w ośmiu punktach, spośród których na potrzeby tego artykułu trzeba przytoczyć następujące:

Platformy strażników dostępu muszą w przyszłości:

  • zezwolić stronom trzecim na współdziałanie z własnymi usługami gatekeepera w pewnych określonych sytuacjach
  • zezwalać swoim użytkownikom biznesowym na promowanie swojej oferty i zawieranie umów z klientami poza platformą gatekeepera

Platformy strażników dostępu nie będą mogły:

  • uniemożliwić użytkownikom odinstalowania preinstalowanego oprogramowania lub aplikacji, jeśli sobie tego życzą
  • traktować usług i produktów oferowanych przez samego gatekeepera korzystniej niż podobnych usług lub produktów oferowanych przez strony trzecie na platformie gatekeepera

Apple 3

Jeszcze przed premierą iOS 17 w mediach pojawiały się artykuły sugerujące, że Apple będzie w końcu musiało umożliwić instalowanie aplikacji spoza App Store na iPhone’ach. Spekulowano, że być może już w wydanej we wrześniu tego roku odsłonie systemu będzie to możliwe. Jak wiemy, tak się nie stało, lecz na całą sprawę dużo światła rzucają pewne fragmenty formularza 10-K, złożonego w ostatnich dniach przez Apple. 10-K to roczny raport, jaki spółki publiczne muszą przesyłać do amerykańskiej Komisji Papierów Wartościowych i Giełd (SEC). Zawiera on kompleksowe podsumowanie wyników finansowych spółki.

W sekcji zagrożeń mających wpływ na zyskowność Apple podało:

Spółka spodziewa się wprowadzenia dalszych zmian biznesowych w przyszłości, w tym w wyniku inicjatyw legislacyjnych mających wpływ na App Store, takich jak ustawa o rynkach cyfrowych Unii Europejskiej („UE”), do której Spółka jest zobowiązana dostosować się do marca 2024 r.”.

Przyszłe zmiany mogą również wpłynąć na to, jakie opłaty firma pobiera od deweloperów za dostęp do swoich platform, w jaki sposób zarządza dystrybucją aplikacji poza App Store oraz w jaki sposób i w jakim stopniu pozwala deweloperom komunikować się z konsumentami w App Store w sprawie alternatywnych mechanizmów zakupów”.

W kolejnych zdaniach wskazano, że wspomniane wcześniej okoliczności mogą zmniejszyć sprzedaż, a co za tym idzie zyski pochodzące z pobieranych prowizji, co może mieć istotnie negatywny wpływ na sytuację finansową firmy.

Wygląda więc na to, że można liczyć na obniżkę tzw. Apple tax w Europie. Analityk banku Morgan Stanley komentując te doniesienia, stwierdził, że producent iPhone’a jest oczywiście w stanie sprostać wymaganiom prawnym, ale zwrócił także uwagę na to, że ze względu na bezpieczeństwo, wygodę i jakość oficjalnego App Store, istnienie alternatywnych sklepów z aplikacjami będzie miało ograniczony wpływ na zyski giganta.

To jednak nie koniec wyzwań dla Apple na europejskim rynku, bowiem Komisja Europejska we wrześniu ogłosiła, że rozpoczyna procedury sprawdzające, czy iPadOS także nie powinien trafić na listę gatekeeperów, co z pewnością wiązałoby się z koniecznością kolejnych zmian w oprogramowaniu Apple.

W tym samym czasie ogłoszono, że również iMessage trafi pod lupę regulatora. W tym przypadku spekuluje się, że Apple może zostać zmuszone do wydania iMessage na Androida, co byłoby spełnieniem postulatów Samsunga i Google, którzy cały czas lobbują na rzecz otwarcia iPhone’ów na RCS lub właśnie udostępnienia niebieskiego komunikatora w Google Play Store.

Subskrybuj DailyWeb na Youtube!

Unia Europejska wydaje się coraz skuteczniejsza w regulowaniu rynku elektroniki użytkowej oraz usług internetowych, zwłaszcza w przypadku Apple. Tuż po premierze iPhone’a 14 zaczęły pojawiać się informacje dotyczące zamiany złącza Lightning na USB-C z uwagi na wchodzące w życie przepisy unijne dotyczące standardu portów ładownia urządzeń przenośnych. Przedstawiciele Apple podkreślali wtedy w wypowiedziach, że tego typu rygorystyczne regulacje hamują innowacje i nie zachęcają do rozwoju, a w efekcie końcowym to klienci są stratni. Jakiś czas później Greg “Joz” Joswiak z Apple powiedział: Oczywiście będziemy musieli się podporządkować, nie mamy wyboru.

W przypadku USB-C Apple argumentowało również, że unifikacja standardu tak naprawdę przyczyni się do zwiększenia ilości elektrośmieci, ponieważ do tej pory wyprodukowano już bardzo wiele akcesoriów i przede wszystkim przewodów Lightning, które po wejściu w życie przepisów, dla setek milionów użytkowników, które posiadały do tej pory iPhone’a, staną się bezużyteczne.

Nadchodzący iPhone SE 4 to zmodyfikowany iPhone 14. Koniec przestarzałej konstrukcji

Gdyby tego było mało, w jednym z moich ostatnich artykułów pisałem o wyroku holenderskiego regulatora, który ukarał Apple kwotą 50 milionów dolarów w związku z ograniczeniami, jakie stosuje Apple, wykorzystując swoje rozwiązania płatnicze.

Jak widać, amerykański gigant zmaga się obecnie z wieloma wyzwaniami na rynku europejskim. Urzędnicy stoją na stanowisku, że wprowadzane przepisy są prokonsumenckie i światowi giganci po prostu muszą się do nich dostosować jeśli chcą dalej oferować swoje usługi na Starym Kontynencie. Z wielką ciekawością będę obserwował, jak KE weryfikuje czy również Google, Microsoft czy Google dostosowują się do wymogów Aktu o rynkach cyfrowych.