Testuję Suunto Run. To świetny smart zegarek jeśli chcesz się skoncentrować na treningu, a nie tylko na sprzęcie – pierwsze wrażenia
Suunto Run potrafi zachwycić. To pierwszy smart zegarek od dawna, który nie przytłacza swoją formą, ma genialną aplikację i koncentruje się na najważniejszym — poprawie Twoich treningów. Co więcej, ma też niezłą cenę, a wbrew nazwie mogą z niego korzystać nie tylko biegacze.
Suunto Run to duża nowość w ofercie producenta. Został oficjalnie zaprezentowany w połowie maja. To model podstawowy, nieco różniący się od pozostałych modeli podejściem do jego jak został stworzony. Wcale jednak nie znaczy, że jest gorszy — a pierwsze dni z tym modelem naprawdę mnie zaskakują!
Suunto Run nie tylko dla biegaczy

O specyfikacji i możliwościach przeczytacie w poprzednim tekście, który publikowaliśmy w dniu premiery. Teraz w reporterskim skrócie przypomnę tylko, że Suunto Run to model zbudowany na innej platformie niż dotychczasowe modele.
Nadal posiada on jednak dwupasmowy GPS obsługujący popularne systemy nawigacyjne oraz zaprojektowany na nowo przez Sony chip, który to wszystko kontroluje. Smart zegarek ma kopertę wykonaną z tworzywa sztucznego o przekątnej 46 mm. Ekran urządzenia wykonano w technologii AMOLED. Ma on wielkość 1,32 cala i rozdzielczość 466 × 466 pikseli. Bateria urządzenia pozwala na użytkowanie do 12 dni (Funkcja dziennego pomiaru tętna włączona, wyświetlacz opuszcza tryb czuwania przy uniesieniu nadgarstka) oraz do nawet 20 w trybie oszczędzania energii. Podczas treningu zegarek pozwala nawet do 20 godzin śledzenia aktywności (Tryb Wydajność, największa dokładność GPS z podwójnym pasmem) lub do nawet 40 godzin w trybie oszczędzania energii.

Waga urządzenia to zaledwie 36 gramów. W zestawie oprócz dedykowanej ładowarki (nowa ładowarka niekompatybilna z innymi modelami) dostajemy dwa paski w różnych rozmiarach. Suunto Run jest wodoodporny i wytrzymuje zanurzenie do 50 metrów pod wodą. Cena urządzenia to 1049 zł.
Suunto Run posiada wsparcie dla 34 dyscyplin sportowych (inne modele Suunto oferują ponad 100 dyscyplin), w tym nowych zoptymalizowanych do konkretnych biegów jak tryb maratonu lub biegania po otwartej bieżni (z automatycznym zaznaczaniem startu i końca bieżni, dystansu i ilości okrążeń).

Ponadto Suunto Run oferuje też typowe funkcje smart zegarka z aplikacjami do śledzenia codziennej aktywności (kalorie, liczba kroków), kompas, barometr, prostą nawigację (bez map, nawigowanie po śladzie) informacje o pogodzie, stałe monitorowanie tętna i natlenienia krwi oraz snu oraz powiadomienia ze smartfonu. Oferuje też aplikacje do uważności i oddechu, odtwarzacz muzyki offline (4 GB wbudowanej pamięci na MP3) oraz wiele, wiele więcej dzięki dodatkowym widgetom.
Pierwsze wrażenia

Suunto zaskoczyło mnie swoją premierą. Topowi producenci pokazują ostatnio bardzo rzadko modele zorientowane na wsparcie treningów, które spotkamy w cenie około 1000 zł. Znacznie łatwiej znaleźć nowości w cenie powyżej 2000 zł. Z jednej strony mnie to nie dziwi, bo coraz więcej osób niezajmujących się sportem zaczyna poważnie traktować swoje treningi, ale z drugiej strony trochę smuci, bo dla wielu osób będzie to prób nie do przeskoczenia.

Suunto Run to rewelacyjna odpowiedz na potrzeby tych drugich. W cenie 1 049 zł dostajemy zaawansowane urządzenie, które pozwala nie tylko dokładnie sprawdzić dane naszego treningu, ale jest jego świetnym kompanem, a nawet może być profesjonalnym trenerem.

Model Run robi świetne pierwsze wrażenie. Sam packaking urządzenia jest świetny. Bliżej mu tu do Apple Watch Ultra, niż do nijakich kartoników Garmina. Jest tekturowa zrywka, kolorowy kartonik rozkładany jak koperta, podziękowanie za wybór i zapakowane w osobne, czarne pudełeczka poszczególne elementy. Rewelacyjnie to wygląda i czułem się naprawdę dopieszczony. Widać tutaj, że Suunto dba o pozytywną energię klientów.

Wykonanie Suunto Run również nie zawodzi. Producent użył tu wysokiej jakości, nowoczesnych materiałów. Dotyczy to również akcesoriów jak same paski, które dodatkowo bardzo łatwo założyć dzięki teleskopowemu systemowi.

Ekran AMOLED nie jest największy — pokochają go za to osoby o mniejszych nadgarstkach. Ja preferuje większe urządzenia, dlatego jest mi ogromnie żal, że Suunto nie zaproponował modelu Run w dwóch rozmiarach. Jestem jednak zaskoczony, że w tym przedziale cenowym udało się zaoferować tak świetny wyświetlacz. Panel wykonano w technologii AMOLED i cechuje się on również świetną jasnością. Dodatkowo obsługuje on funkcję AoF (Allways-On-Display), czyli wyświetlacz może być zawsze włączony. Mimo że ta funkcja wpływa bardziej na zużycie energii, to warto ją mieć włączoną, chociażby z jednego powodu — to zjawiskowe tarcze zegarka! Jest ich tylko 8, ale każda jest przepiękna i dopracowana do perfekcji! Dawno nie widziałem takiej staranności, a trochę tych smart zegarków przechodzi mi przez ręce.

Dodatkowo każda tarcza posiada możliwość zmiany koloru przewodniego oraz dostosowania komplikacji. Komplikacje to rodzaje danych wyświetlane na tarczy zegarka. To nazwa zaczerpnięta z tradycyjnego zegarmistrzostwa, którą przypomniało Apple. Jest kilka firm, w tym jedna z chin, która z uporem maniaka walczy z tym określeniem, bojąc się o posądzenie o kopiowanie Apple. Suunto nie ma takich kompleksów, i ja to bardzo szanuje!

Fajnie, że Suunto postanowiło wyposażyć tak przystępny model w cyfrową koronkę z przyciskiem. Można nią łatwo wybrać funkcje, co będzie też całkiem łatwe nawet w rękawiczkach. Na koniec bardzo spodobała mi się również aplikacja, która jest czytelna i oferuje zaskakująco dużo możliwości.

To jednak dopiero pierwsze wrażenia. Pełna recenzja wymaga poświęcenia Suunto Run więcej uwagi. Wychodzę jednak z choroby i zamierzam wycisnąć z tego modelu wszystkie soki!

