Pixel Buds Pro 2, czyli nowe słuchawki od Google zagościły na moich uszach. Oto garść pierwszych wrażeń na ich temat.
Pixel Buds Pro 2 to kontynuacja całkiem ciepło przejętego modelu Pixel Buds Pro, który zadebiutował na rynku w 2022 roku. Czekaliśmy dwa lata, ale czy było warto? Google chwali się zwiększonymi osiągami. Nowy procesor Tensor A1 wpłynął na lepsze ANC, a słuchawki mają dwukrotnie mocniejszą aktywną redukcję szumów i tłumią też szerszy zakres hałasów.
Są o 24% lżejsze i 27% mniejsze niż poprzednik, a czas pracy na akumulatorze został zwiększony. Dzięki analizie 45 milionów skanów uszu słuchawki powinny lepiej trzymać się w naszej małżowinie. Pixel Buds 2 Pro są dostępne na rynku w czterech kolorach: porcelanowym, zielonoszarym, peoniowym i seledynowym. Ja do testów otrzymałem pierwszą wersję kolorystyczną, ale dotyczy ona tylko samych odbiorników dźwięku. Etui w każdej wersji jest białe, co akurat mnie cieszy, bo świetnie się komponuje z moim Pixel 9 Pro XL. Oczywiście to tylko estetyka, ale spójrzmy, czy w cenie 1 149 złotych otrzymujemy słuchawki, które mogą wyróżnić się czymś wyjątkowym na tle konkurencji?
Pixel Buds 2 Pro – pierwsze wrażenia
W przeciągu roku miałem w ręku (i uszach) wiele modeli słuchawek dousznych od paru producentów. Zazwyczaj były to urządzenia w przedziale cenowym między 200 zł a 500 zł, więc były to akcesoria, które nie wyróżniały się niczym przełomowym. To w zasadzie taki dodatek do wydawanych serii smartfonów, takich jak realme, Tecno, OnePlus, czy Motorola. Fajnie, że są, ale generalnie różnice między nimi są znikome. Tym razem jednak ucieszyłem się, że będzie mi dane przetestowanie Pixel Buds Pro 2.
Nie ukrywam, że większa cena poddała mi myśl, że nie będą to słuchawki takie same jak większość. Poza tym, z całą serią Pixel (smartfon+zegarek) polubiliśmy się. To elegancja, która powoduje, że my – jako użytkownicy – mamy poczucie, że trzymamy w ręku produkty premium. Nie inaczej jest w przypadku słuchawek Pixel Buds 2 Pro.
Bez zaskoczenia – akcesorium przyjechało do mnie w tekturowym, małym pudełeczku. Google zarówno w serii smartfonów Pixel 9, zegarku Pixel Watch 2, jak i Pixel Buds 2 Pro, zastosował najbardziej ekologiczne opakowania, jak to tylko możliwe. Oczywiście – najważniejsza jest zawartość. W środku – poza urządzeniem głównym – znajdziemy instrukcje oraz trzy wymienne silikonowe poduszeczki do uszu – w rozmiarach S, M i L. Wszystkie bardzo dobrze opisane i wyglądające jak towar wystawiony w pudełkach w sklepie. To prostota, którą lubię i chwali się, że producent pomyślał o możliwość podmiany wkładek na najbardziej odpowiedni dla nas. Szkoda tylko, że zabrakło kabla USB-C.
Pixel Buds 2 to elegancja i minimalizm
Słuchawki Pixel Buds 2, idealnie komponują się z Pixelem 9 w porcelanowej estetyce. Jednak nie tylko, bo też wyglądają tak, jakby były dorzucane do iPada. Tak – wizualnie etui cieszy oko, co nie jest takie oczywiste, bo zazwyczaj opakowania na słuchawki nie wyróżniają się niczym szczególnym. Oczywiście są wyjątki. Takim właśnie są odbiorniki dźwięku od Google’a. To minimalizm, elegancja i kształt nieco przypominający jajko. Idealnie trzyma się je w dłoni.
Po otwarciu etui zobaczymy najważniejszą część, czyli dwie słuchawki douszne. Słuchawki są małej wielkości – to zwykłe pchełki, bez żadnych dodatkowych elementów. Za to z boku wystaje drobniutka, płaska wypustka, która zdecydowanie pomaga w tym, aby słuchawka nie wypadała z ucha.
I muszę przyznać, że nawet podczas biegania (nie, nie jestem sportowcem, ale w sprintach do odjeżdżającego autobusu uchodzę za mistrza dzielnicy) świetnie się trzymają. Trzeba również zaznaczyć, że są one niesamowicie lekkie i zupełnie nie poczułem, że mam coś w uchu. W sumie – dosyć dziwne i niepokojące uczucie. Aż sprawdzałem, czy są one tam, gdzie być powinny, mimo że słuchałem muzyki.
Małe, ale wariaty
Lekkość i stabilność, a do tego naprawdę dobrze brzmienie. Akcesorium mam – co prawda – dopiero od dwóch – trzech dni, ale nie mogę powiedzieć złego słowa. Słuchawki Pixel Buds 2 Pro cechuje 11-milimetrowy przetwornik, funkcja dźwięku przestrzennego ze śledzeniem ruchu głowy oraz oczywiście aktywna redukcja szumów (ANC). I muszę przyznać, że bardzo dobrze odcina użytkownika od otoczenia. Tłumią szeroki zakres hałasów, co faktycznie da się zarejestrować od razu. Dźwięk jest solidny i bardzo dobrze słucha się zarówno muzyki, jak i podcastów. Wszystko pięknie rozchodzi się w uszach. Brzmienie jest czyste, a niskie i wysokie tony zauważalne. Połączenie bezprzewodowe również bez zarzutu – nic nie zrywa łączności między smartfonem, a słuchawkami.
Google Pixel Watch 3 debiutuje w Polsce – nasze pierwsze wrażenia
Co ważne – to również świetnie akcesorium do prowadzenia rozmów telefonicznych czy wideokonferencji online. Moja partnerka często narzekała, że mniej mnie słabiej słychać przez słuchawki bezprzewodowe, które wcześniej używałem i musiałem głośniej mówić, aby informacje, które do niej docierały, były zrozumiałe. Tutaj takiego problemu nie ma. Dzięki wbudowanym trzem mikrofonom możemy komfortowo prowadzić rozmowy – nie krzycząc na środku ulicy, aby nasz głos był dobrze słyszalny po drugiej stronie połączenia.
Samo parowanie jest banalnie proste, szczególnie na Pixelu. Automatycznie wykrywa smartfona i otwiera autorską aplikację Pixel Buds. I warto przejść przez krótki tutorial, aby nauczyć się gestów. Jak samo przełączanie utworów, włączanie/wyłączanie ANC polega na dłuższym lub krótszym przyciśnięciu, tak zmienianie poziomu głośności wymaga krótkiej instrukcji. I trzeba się przyzwyczaić to odpowiednich szybkich ruchów w daną stronę, tym bardziej że pchełki w naszych uszach są naprawdę małych rozmiarów.
Synchronizacja z Gemini to nowy poziom kontaktu z AI
Jest jedna rzecz, jaka wyróżnia słuchawki na tle konkurencji. Jest to AI i synchronizacja z Gemini, więc użytkownicy Pixeli powinni być zadowoleni. To obsługa telefonu bez użycia…telefonu. Wystarczy, że powiemy „Hello Google” i możemy porozmawiać sobie z system. Chcecie wiedzieć, o której będzie najbliższy autobus z danego przystanku? Wystarczy zapytać. Chcecie zadzwonić do mamy? Użyjcie hasła „Wybierz kontakt o nazwie Mama ze skrzynki telefonicznej i zadzwoń”. To taki tajny agent ukryty w naszym uchu, którego wywołanie nie wymaga od nas dodatkowych czynności niż zwykłe powiedzenie hasła klucza, które asystenta głosowego. Bardzo ciekawe rozwiązanie.
Czas pracy na akumulatorach z włączoną aktywną redukcją szumów (ANC) powinien wynieść do 8 godzin pracy, 12 godzin w wyłączonym ANC i 30 godzin z etui. Szybkie ładowanie sprawi, że w przeciągu 15 minut uzyskamy dodatkowe trzy godziny pracy. Całkiem solidne osiągi, ale czy zapewnienia producenta są zgodne z prawdą? Sprawdzę ten aspekt w przeciągu kolejnych dwóch tygodni.
Wrócę niebawem z pełnym testem i odpowiem na pytanie – czy warto wydać 1 150 złotych na te słuchawki douszne? Moje pierwsze wrażenia są niezwykle pozytywne – głównie przez małą konstrukcję i ciekawe rozwiązania połączenia się z asystentem głosowym. Czy pomimo tego produkt nie powinien być – chociaż – odrobinę tańszy? Na razie trudno mi powiedzieć, ale za dwa tygodnie przybędę do was z odpowiedzią na to zagadnienie.