Dziwne rzeczy przychodzą mi do głowy, gdy jestem zmęczony. Tak skończyłem z PowerWash Simulator.
Pracuję w gamedevie, to branża rozrywkowa, więc bywa ciężko. Ostatnie tygodnie dały mi w kość, dlatego rzadziej pojawiałem się na dailyweb. Co robiłem, żeby się zresetować po kolejnym wymagającym dniu? Jeździłem na rowerze, czytałem, oglądałem seriale oraz grałem. Tak, giereczki w pracy i po pracy, nic nie poradzę na to, że to praktycznie moje życie. Czasem dziwi mnie, co wybieram z mojej listy produkcji do ogrania. Nie będę ukrywał, że „PowerWash Simulator” leżał tam już bardzo długo. Jest dostępny w subskrypcji Microsoftu, grę można pobrać na konsolę Xbox. Na pewno ten tytuł gwarantuje zdecydowanie lepszą rozrywkę, niż „Redfall”, ale jestem przekonany, że gdyby nie to, że czułem się przebodźcowany, to bym po niego nie sięgnął. Jak sama nazwa wskazuje, to jest symulator myjki ciśnieniowej, więc łatwo się domyślić, czym się tam zajmowałem. Przez cały weekend, z przerwami na pisanie oraz jazdę na rowerze. Niczego nie żałuję, na dodatek uważam, że jeszcze będę do tej gry wracał. Może nawet kupię ją na jakiejś przecenie, aby mieć ją na Steam Decku?
PowerWash Simulator to przykład, że ze wszystkiego da się zrobić grę
Tutaj nie ma żadnego drugiego dna! „PowerWash Simulator” to faktycznie symulator myjki ciśnieniowej, w której czyści się różne rzeczy. Samochody, budynki, pociągi albo rezydencję Lary Croft. Jest dostępna w formie darmowego DLC, tak samo jako kilka rozpoznawalnych obiektów z „Final Fantasy VII”. Mało? Już teraz wiadomo, że gra zostanie wzbogacona o kolejne rozszerzenia. Jedno będzie dotyczyło świata SpongeBoba, a w drugim miłośnicy myjek ciśnieniowych wybiorą do mroczniejszego uniwersum. W trakcie festiwalu Skulls zapowiedziano dodatek związany z Warhammerem 40 000. Mam kilka intuicji, co będzie można wyczyścić, jestem przekonany, że na pewno właśnie wtedy odpalę ponownie „PowerWash Simulator”. Jeśli chcesz zderzyć się z produkcją, która w zasadzie składa się z jednej, dość prostej mechaniki, koniecznie zainstaluj ten tytuł. Jednak zaznaczam, że być może uznasz, że jest nudny. Zupełnie mnie to nie dziwi. Cała gra polega na usuwaniu tekstury brudu z różnych obiektów.
Nic więcej. Żadnych ukrytych mechanik, które odwracają nagle całą grę. Wystarczy tylko dbać o to, żeby powierzchnie stały się czyste, piękne i lśniące. Jakaś progresja jest, zresztą twórcy nawet wrzucili kampanię! Oczywiście, że każda misja polega dokładnie na tym samym, czyli na usunięciu tekstury brudu. Niby są różne końcówki, mydła oraz myjki, jednak nie ma się co czarować.
W zasadzie wystarczy być tylko odpowiednio uważnym i bez problemu można sobie poradzić z kolejnymi wyzwaniami. Denerwujące jest czasem to, że trzeba znaleźć te kilka pikseli, które blokują wyczyszczenie konkretnego elementu. Jest ono sygnalizowane dzwonkiem, więc gracz jest ciągle nagradzany za przemycie kolejnych obszarów. Jest także dostępna lista, pomaga w znalezienie, czego nie udało się wyczyścić, aby osiągnąć 100% i przejść do następnej misji. „PowerWash Simulator” opiera się na zmuszeniu odbiorcy, aby chciał usunąć cały brud i wbił magiczną setkę. Nagroda? Jeśli pominę wirtualną walutę, bo szybko staje się bezużyteczna, to zostaje wyłącznie satysfakcja z usunięcia całego syfu zalegającego na poziomie. Gdy ukończyłem ostatni etap rezydencji Lary Croft, pochwaliłem się tym mojej Żonie. Nie była specjalnie zachwycona, zapytała, kiedy planuję posprzątać kurze w mieszkaniu i czy będą mi do tego potrzebne dodatkowe efekty dźwiękowe, bo jeśli tak, to znajdzie jakiś dzwoneczek. Ta krótka wymiana zdań uświadomiła mi, że „PowerWash Simulator” znalazło mnie w stanie mentalnego wyprania i dostarczyło mi trochę odpoczynku.
Czyściłem wirtualne powierzchnie, słuchałem muzyki i rozmawiałem z Żoną. Wyraźnie była to gra obok, jednocześnie jestem przekonany, że znajdą się osoby, dla których takie doświadczenie nie będzie nudne, ale wręcz zajmujące. Myślę, że dla mnie to była taka cyfrowa zdrapka, gdzie wygrywałem, gdy po prostu usunąłem całą ścieralną warstwę. Chciałbym też spojrzeć na tę grę z trochę innej perspektywy.
PowerWash Simulator cieszy się przytłaczająco pozytywnymi recenzjami na Steamie.
Jednak opinie graczy to nie wszystko, dla wydawcy liczy się zarobek. Korzystając z tej strony można go estymować. Okazuje się, że „PowerWash Simulator” zapewnił przynajmniej 10 milionów dolarów wpływów firmie Square Enix. Ładna kwota, prawda? Tym bardziej że sama gra miała premierę w lipcu 2022 roku, a od maja 2021 była we wczesnym dostępie. Patrzysz na to i zastanawiasz się jakim cudem coś takiego było w stanie tyle zarobić i zebrać tak dobre recenzje. „PowerWash Simulator” jest banalnie proste, na pewno dla części odbiorców po prostu nudne, więc gdzie leży tajemnica sukcesu w gamedevie? Czy wystarczy zrobić symulator zmywarki, aby powtórzyć te zarobki i odejść na wcześniejszą emeryturę? Niekoniecznie. „PowerWash Simulator” to przykład produkcji, która odniosła spektakularny sukces, ale warto pamiętać, że na Steamie jest mnóstwo innych gier, które symulują jakieś zajęcie i nie stały się, aż tak popularne. Moim zdaniem, w przypadku tego tytułu, duże znaczenie może mieć pandemia.
Ten temat jeszcze długo będzie wracał w kontekście gamedevu. Gdy uderzył w nas koronawirus, to zaczął się triumfalny pochód gier komputerowych. Przypomnę, że właśnie na ten czas przypada popularność „Animal Crossing: New Horizons”, które stało się tytułem napędzającym sprzedaż konsoli Nintendo Switch. Po 2019 roku, wraz z rozwojem pandemii, większą uwagą cieszyły się produkcje spokojne.
Uważam, że „PowerWash Simulator” dobrze wpisuje się w ten trend. Pozwala na rozproszenie emocji, na dodatek posiada tryb wieloosobowy, więc można ze znajomym usuwać wirtualny brud z cyfrowych ścian. To jest idealna gra do tego, żeby posiedzieć razem, porozmawiać o rzeczach ważkich i mniej istotny, a na dodatek porobić coś razem. Uważam, że ten tytuł to doskonały przykład tego, że z gier korzystamy w różny sposób i nawet takie banalnie proste produkcje są w stanie zainteresować publiczność. Potrzebny jest im do tego dobry czas oraz marketing. „PowerWash Simulator” był nadawany przez 316 451 godzin na Twitchu. Dla porównania „Stray”, gra o kocie w cyberpunkowym mieście, uznana za grę niezależną 2022 roku, osiągnęła wynik 896 783 godziny (dane dotyczące Twitcha pochodzą ze strony SullyGnome, która agreguje informacje na temat tytułów prezentowanych na tej platformie). Jak widać symulator myjki, prosta gra, z banalną mechaniką była w stanie wykręcić solidną oglądalność, co pewnie przełożyło się także na sprzedaż. Ta na pewno jeszcze się zwiększy, za sprawą kolejnych, nadchodzących współprac.
Nigdy nie wiadomo, co ludzie kupią. W branży rozrywkowej liczy się moment oraz aktualne zainteresowania odbiorców. W ostatnich miesiącach Activision-Bllizzard atakowało media nadchodzącą premierą „Diablo IV”. Mógł to być dobry moment na premierę innej gry hack’n’slash, aby osłodzić oczekiwanie. Natomiast nie mam pojęcia, jaki jest idealny czas na wydanie symulatora zmywarki…