Wczoraj uczestniczyliśmy w premierowym pokazie nowych smartfonów submarki Xiaomi. Jednym z zaprezentowanych modeli był POCO X6 Pro, który od razu trafił do nas na testy. Zapraszam na pierwsze wrażenia po 24 godzinach użytkowania.
Przyjęło się, że solidne, świetnie wyposażone smartfony, tak zwane „flagowce” są drogie. Nawet te najniżej wycenione, najczęściej kosztują około 4 tysięcy, może nieco mniej. Dlaczego więc śmiem nazywać POCO X6 Pro tanim flagowcem? Cóż, model ten zawdzięcza to wydajności, ekranowi oraz kilku dodatkom.
POCO X6 Pro nie jest idealny i brakuje mu między innymi ładowania bezprzewodowego, pełnej klasy wodoodporności czy jeszcze szybszego ładowania. To jednak niuanse, jeśli weźmiemy pod uwagę śmiesznie niską cenę urządzenia. Za najlepiej wyposażony wariant 12 GB + 512 GB zapłacimy 1899 zł. Model 8 GB + 256 GB kosztuje tylko 100 zł mniej, więc w moim mniemaniu taka oszczędność byłaby nierozsądna. Tak czy inaczej, za mniej niż 2 tys. złotych mamy taniego flagowca lub jak kto woli – topowego średniaka.
POCO X6 Pro w naszych rękach
Jak to zwykłem czynić w pierwszych wrażeniach, nie będę opisywał szczegółowo specyfikacji, lecz skupię się na kilku wybranych zaletach oraz wadach. Uprzedzam pytania – tak, każdy smartfon ma wady i braki. Z pełną specyfikacją i opisem cech możecie zapoznać się w mojej wcześniejszej publikacji traktującej o nowościach POCO.
POCO X6 Pro to gamingowy smartfon, który kompletnie nie wygląda jak typowy przedstawiciel tej klasy. Czasy, w których konstrukcja dla graczy miała manifestować swoje przeznaczenie, powoli odchodzą w zapomnienie. Nawet najnowszy ROG Phone od ASUS-a cechuje znacznie skromniejsza stylistyka, niż krzykliwy design stosowany przez lata. Dobrze, ale dlaczego uważam POCO X6 Pro za sprzęt godny polecania do wirtualnej rozrywki?
Przede wszystkim, mamy tutaj solidny chip tajwańskiego producenta MediaTek Dimensity 8300-Ultra wykonany w 4 nm procesie technologicznym. Producent deklaruje wynik AnTuTu na poziomie 1464228 punktów, co jest niemałym osiągnięciem. Ja sprawdziłem już sprzęt w kilku różnych benchmarkach i mogę potwierdzić, że układ radzi sobie wyśmienicie. Nie publikuję wyników i wstrzymam się z nimi do czasu popełnienia pełnej recenzji. Zamierzam powtórzyć próby wysiłkowe, kiedy oprogramowanie „ułoży się”. Uruchomiłem też trzy wymagające produkcje growe i każda z nich uruchamiała się przy wysokiej liczbie detali. Kilkunastominutowa zabawa z każdą z gier nie powodowała nadmiernego nagrzewania obudowy, które przeszkadzałoby w trzymaniu POCO X6 Pro w dłoniach. Oczywiście throttling sprawdzimy również przy użyciu dedykowanego oprogramowania.
W temacie czysto użytkowym POCO X6 Pro urzekł mnie genialną haptyką, która niespecjalnie odstaje od tego znanej z trzykrotnie droższego iPhone’a. Biorąc pod uwagę to, że może być ona wykorzystywana również w grach – dla mnie to duża rzecz. Istotny jest także ekran i tutaj tytułowy smartfon kompletnie nie ma się czego wstydzić. Producent umieścił tutaj 6,67-calowy panel CrystalRES AMOLED o rozdzielczości 1,5K z odświeżaniem częstotliwością 120 Hz. Dodajmy do tego głośniki stereo i robi się naprawdę przyjemnie.
Mamy braki
Czego zabrakło w POCO X6 Pro? Przede wszystkim brakowało mi normy IP68, do której zdążyłem się przyzwyczaić. Jasne, nie jest to coś niezbędnego w gamingowym smartfonie, ale świadomość ochrony przed wodą jest zawsze istotną wartością. Sprawę ratuje nieco IP54, ale to nie to samo. Zasmucił mnie też brak ładowania bezprzewodowego, które dziś jest dla mnie swoistym „must have”. Zdaję sobie jednak sprawę z tego, że sprzęt kosztuje mniej niż 2 tys. złotych i gdzieś musiały znaleźć się odstępstwa.
Recenzja iPhone 15 – dlaczego uważam, że to najlepszy smartfon Apple?
Standardowo już dodam – jeśli macie pytania dotyczące jakiegokolwiek aspektu działania POCO X6 Pro, dajcie znać w komentarzach. Sprawdzę dla Was co tylko potrzeba. Oczywiście w granicach rozsądku. Nie zamierzam rzucać smartfonem o beton, ani topić go w oleju.