W weekend pograłem w tytuł, po którym zbyt wiele sobie nie obiecywałem. Naraka: Bladepoint nie jest nową grą. Na rynku jest od sierpnia 2021 roku, a 23 czerwca 2022 produkcja trafiła do usługi subskrypcyjnej Microsoftu. Dlatego postanowiłem ją przetestować. Do tej pory odrzucała mnie wysoka cena.

Na Steamie standardowa edycja Naraka: Bladepoint kosztuje 90 złotych. Nie ma złudzeń, za tę kwotę mogę mieć kupić jakąś grę niezależną i w ten sposób wesprzeć twórcę. Niemniej, uważam, że każdy wydaje swoje pieniądze tak, jak uważa to za słuszne. Mnie Naraka: Bladepoint nie przekonała do sięgnięcia do portfela, dlatego cieszę się, że mogłem sprawdzić grę w ramach subskrypcji. Uczucia mam mieszane.

Subskrybuj DailyWeb na Youtube!

Sama produkcja wygląda całkiem ciekawie. Battle royale oparte na walce wręcz z opcjonalnymi broniami dystansowymi. Wspomniana walka, na materiałach reklamowych, wygląda dynamicznie, zresztą samo poruszanie się po mapie również. A jak jest w praktyce? Nienajgorzej. Na pewno dużym plusem gry jest to, że postacie mają odmienne umiejętności. Ma to wpływ na zabawę, szczególnie w przypadku, gdy człowiek postanowi stworzyć własną drużynę. Ja częściej grałem solo i muszę przyznać, że Naraka: Bladepoint sprawiła mi dużo radości, która potem ze mnie zaczęła ulatywać. Na początku było ciężko, tutorial tłumaczy podstawowe zasady, ale i tak pierwsze sesje kończyłem pod mieczem przeciwnika.

Naraka: Bladepoint – weekendowa rozgrywka

Spodobało mi się to, że na początku więcej grałem z botami. To dobra droga do nauczenia gracza, w jaki sposób poruszać się po wirtualnym świecie. A samo pokonanie kilku przeciwników również zapewnia porządną dawkę dopaminy.

Trochę inaczej było, gdy postanowiłem kontynuować zabawę w trybie rankingowym. Tutaj już mierzyłem się z przeciwnikami z krwi i kości. Efekty? Różne. Musiałem się nauczyć, jak kontrować umiejętności postaci oraz wyrobić sobie sposób reagowania na ataki poszczególnych broni. Naraka: Bladepoint może pozornie wyglądać, jak produkcja premiująca bezmyślne naciskanie przycisków, ale z mojego doświadczenia wynika, że ta strategia nie zawsze się sprawdza. Zdecydowanie lepiej jest oszacować moment do ataku, wybrać broń oraz reagować na to, jak działa przeciwnik. Czasem trzeba się wycofać, zająć inną pozycję, a może nawet ostrzelać wroga za pomocą broni dystansowej.

Subskrybuj DailyWeb na Youtube!

Tempo w grze jest całkiem przyjemne

Jak w każdym battle royal trzeba samemu zbudować sobie ekwipunek, na podstawie tego, co znajdzie się po drodze. Dlatego nie warto przywiązywać się do jednej broni. Warto nauczyć się grać kilkoma.

Po prostu nie zawsze dostanie się to, w czym człowiek czuje się najmocniejszy. Wtedy trzeba zacząć reagować. Świetnie działają też klejnoty, które wpływają na działanie kombinacji oraz samych broni. Kilka razy udało mi się stworzyć zestaw, w którym masakrowałem przeciwników. Aż trafiłem na kogoś, kto był równie cwany, jak ja i doskonale rozumiał, że czasem lepiej wycofać i zaatakować z pełnym pancerzem, zdrowiem oraz naprawioną bronią. W Naraka: Bladepoint istotna jest strategia, od wyboru broni, po miejsce starcia. Inaczej walczy się na otwartej przestrzeni, a inaczej w mieście pełnym budynków, murów i dachów. Ten ostatni element potrafi zmienić rytm rozgrywki.

Nakara: Bladepoint

Wcześniej wspomniałem o dynamicznym poruszaniu. Jeśli kiedyś mignął Ci na YouTubie trailer azjatyckiego filmu akcji, w którym aktorzy wykonują nieludzkie akrobacje, to wiedz, że Naraka: Bladepoint jest utrzymane w tym stylu. Szczególnie element ze skakaniem po dachach.

Długo nie doceniałem roli wystrzeliwanej linki z hakiem. Aż zmieniła ona wynik pewnego starcia. Walka zaczęła się na dziedzińcu świątyni. Ja postawiłem na długi miecz, mój przeciwnik na sztylet. Kilka razy nie udało mi się trafić z blokiem, spudłowałem z umiejętnością i znalazłem się w trudnej sytuacji. Wtedy użyłem haka z linką, przeskoczyłem na dach. Ku mojemu zdumieniu, przeciwnik zaczął się wspinać, więc mogłem go wykończyć z pomocą pistoletu. Chciałbym napisać, że Naraka: Bladepoint obfituje właśnie w takie historie, ale są one rzadkością. Zdecydowanie częściej brałem udział w wieloosobowych, nieco chaotycznych, potyczkach, gdzie każdy wali każdego mieczem, włócznią, czy co tam ma pod ręką. Doświadczenie nauczyło mnie, że wtedy lepiej trzymać dystans.

To nie jest battle royale z zawartością równą Fortnite

W Naraka: Bladepoint jest niewiele zadań do wykonania, na dodatek są one powtarzalne i nudne. Wydarzeń na mapie nie ma. Po prostu trzeba biegać i walczyć o przetrwanie.

Nakara: Bladepoint

Co dla mnie jest ciekawe przez maksymalnie 5 sesji. Potem zaczyna się robić powtarzalnie i nudno. Nie pomagają problemy z połączeniem. Narzekają na nie głównie osoby grające na konsolach Xbox Series S i X. Oficjalny subreedit pełen jest tematów, w których użytkownicy wręcz wylewają hektolitry goryczy. Sytuacja jest absurdalna, ponieważ w grze liczy się każda sekunda, a połączenie trudno nazwać stabilnym. Jeśli sytuacja nie ulegnie zmianie, to produkcja zacznie tracić nowych odbiorców, którzy rozpoczęli zabawę, gdy pojawiła się w Xbox Game Passie. Taki Fortnite nie ma podobnych problemów. Na dodatek jest trochę bardziej przystępny cenowo, jeśli chodzi o monetyzację.

Subskrybuj DailyWeb na Youtube!

W takich produkcjach zawsze sprawdzam, ile kosztuje przepustka sezonowa. W przypadku Fortnite’a jest koszt 950 V-Dolców. Można kupić pakiet 1000 V-Dolców za 27.99 złotych. Naraka: Bladepoint poszła w zupełnie inną stronę. Jest drożej, zdecydowanie drożej.

Za przepustkę sezonową należy zapłacić 1350 sztuk złota. A jakie pakiety są dostępne? Jest taki za 45,99 złotych, w którym można otrzymać 1280 sztuk złota. A to za mało! Trzeba w taki razie dołożyć jeszcze 240 sztuk za 8,99 złotych, jest to najtańszy pakiet. W efekcie koszt przepustki sezonowej wynosi 54 złote i 98 groszy. Ktoś mógłby powiedzieć, że tak przecież jest w grach F2P, tylko że Naraka: Bladepoint nie jest taką produkcją. Przypomnę, że wersja podstawowa na Steamie kosztuje 90 złotych! Za krótko grałem, aby mógł ocenić wpływ monetyzjacji na rozgrywkę. Na pewno duży nacisk jest na skórki i inne elementy dekoracyjne, co w sumie nie jest złe. Problemem są ceny, które nie wypadają pozytywnie na tle innych, często darmowych, produkcji battle royale.

Popraw co dobre, czyli zrób własną konsolę PS5 w wersji slim

Jeśli ktoś ma „giereczkową subskrypcję Microsoftu”, to zachęcam do sprawdzenia Naraka: Bladepoint. Nie jest źle, ale głowy też nie urywa.