Shure MV7i pierwsze wrażenia z testowania uniwersalnej bestii
Shure MV7i to nie tylko mikrofon USB, ale też interfejs audio dla innych urządzeń. Sprawdźcie moje pierwsze wrażenia z testowania tego sprzętu.

Kilka dni temu dotarł do mnie Shure MV7i, czyli mikrofon na USB-C, który ma także wbudowany interfejs audio, pozwalający podłączyć dowolny mikrofon XLR lub instrument za pośrednictwem złącza combo XLR & ¼. Tak stworzony duet można podpiąć do komputera, smartfona czy tabletu i cieszyć się mobilnym studiem nagrań.
Shure MV7i – unboxing
Shure MV7i przychodzi do nas w eleganckim kartoniku, na którym wyszczególniono wszystkie ficzery i zastosowania mikrofonu. Mimo to nie jest on przeładowany treścią. Po otwarciu ukazuje nam się hasło „Welcome to better sound”, które obiecuje dużo. W pudełku, poza samym mikrofonem znajdziecie przewód USB-C na USB-C oraz przewodnik szybkiego startu. Według moich obliczeń kabel ma 3 metry, więc nie będziecie szpecić swojej sceny, ustawionym gdzieś komputerem czy innym sprzętem, służącym Wam do nagrywania bądź transmisji rejestrowanego materiału.

Przy zakupie nowego sprzętu zawsze mam mieszane uczucia. Z jednej strony chciałbym, żeby po wyjęciu z pudełka był on od razu gotowy do użycia, z drugiej, gdy producent dorzuca za dużo dodatków, to w głowie kiełkuje mi gdzieś myśl, że gdyby nie one, produkt mógłby być tańszy. Kiełkuje mocniej, gdy dodatkowe gadżety nie są mi potrzebne. W dzisiejszym przypadku, w kartonie z Shure MV7i nie znajdziemy żadnego stojaka, więc jeżeli nie macie w domu stojaka, bądź statywu do mikrofonu, to będziecie zmuszeni go dokupić. Ja musiałem gdzieś z czeluści mojego regału wyciągać starego chińczyka, którego kupiłem w okresie pandemii, by z niego przeszczepić podstawkę. Drugą rzeczą, która mnie zawiodła, był brak vlepki, mimo że Sebastian w swoim modelu miał ją w pudełku. Tę informację potraktujcie jednak jako element humorystyczny.
Shure MV7i – wygląd i jakość wykonania
Shure MV7i w mojej opinii wygląda naprawdę bardzo dobrze. Choć nie jestem fanem wszelakich ledów, to pasek ledowy w Shure MV7i nie tylko wygląda świetnie, ale też jest bardzo użyteczny. Bardzo przyjemną animacją oznajmia nam on poziom głośności rejestrowanego audio. Potrafi także wskazywać wyciszenie mikrofonu, a po odpowiedniej konfiguracji jest w stanie wyświetlać poziom głośności zarówno samego siebie, jak i podpiętego pod siebie sprzętu. Pasek jest także dotykowym panelem, więc za pomocą jednego dotknięcia możemy wyciszyć swój mikrofon bądź… naszego rozmówcę! Przydatna funkcja!

Elegancka obudowa jest wykonana całkowicie z metalu i sprawia wrażenie solidnej. Podobnie jak porty, które nie budzą obaw, że po kilku tygodniach użytkowania wyrobią się i będą sprawiały problemy. Shure to jednak Shure i do jakości wykonania mikrofonu nie można mieć żadnych zastrzeżeń, więc i ja ich nie mam.

Shure MV7i pierwsze wrażenia
Czym by był mikrofon, gdyby jakość dźwięku nie była na odpowiednim poziomie? Tę postanowiłem sprawdzić od razu po wyjęciu mikrofonu z pudełka, nagrywając nim nasz podcast – Audycja o fotografii. Poniżej macie całe nagranie.
Jak wrażenia? Moim zdaniem jest nawet lepiej niż dobrze. Sebastian wysyłał mi nawet fragmenty nagrania, z moimi mlaśnięciami czy głośnym oddechem – Shure MV7i zbiera naprawdę sporo. Przy następnej nagrywce popracuję nad głośnością wejścia, ale już mogę powiedzieć, że jakość dźwięku zapowiada się świetnie i zjada na śniadanie inne mikrofony, z których korzystam.
Jak MV7i spisuje się w różnych scenariuszach, w tym służąc jako interfejs audio, jak działa aplikacja Motiv i wiele więcej przeczytasz w pełnej recenzji, która pojawi się wkrótce na łamach dailyweb.