Od momentu wyjęcia tego urządzenia z pudełka, spędzony z nim czas zamiast w dniach, liczyłem w przerzuconych stronach i kartach zapisanych w cyfrowym notatniku. To była ciekawa podróż.
Czytnik Libra Colour marki Rakuten Kobo poza tym, że jest pierwszym tego typu urządzeniem, jakie miałem przyjemność zawodowo testować, zaintrygował mnie z dwóch dodatkowych powodów. Pierwszy z nich znajduje się już w nazwie urządzenia — nie na co dzień ma się do czynienia z kolorowym ekranem E-Ink. Drugim aspektem, obok którego nie mogłem przejść obojętnie, jest rysik umożliwiający nanoszenie notatek i zakreślanie fragmentów książek.
I już w drugim akapicie tej recenzji będę musiał uciec się do małego spoilera. Ekran Libra Color nie zawiódł, a Kobo Stylus 2 zdał test na piątkę z minusem. Jeśli chcecie dowiedzieć się więcej (a mam nadzieję, że tak) zaparzcie herbatę i usiądźcie wygodnie. Opowiem Wam, co projektantom i inżynierom Kobo się udało, a jakie elementy wymagają poprawy. Zapraszam do recenzji.
Dane techniczne
Wyświetlacz | 7-calowy wyświetlacz E Ink Kaleido™ 3 z funkcją FastGLR i trybem ciemnym 1264×1680 300 PPI – czarno-białe treści 150 PPI – kolorowe treści |
Wymiary | 144,6 × 161 × 8,3 mm |
Waga | 199,5 g Rzeczywiste wymiary i waga mogą się różnić w zależności od konfiguracji i procesu produkcyjnego. |
Pamięć | 32 GB |
Procesor | Dwu-rdzeniowy 2 GHz |
Łączność | Wi-Fi 802.11 ac/b/g/n (dwuzakresowa 2,4 i 5 GHz), technologia bezprzewodowa Bluetooth® oraz łącze USB typu C |
Bateria | 2050 mAh, działa przez kilka tygodni* * Jedno ładowanie czytnika wystarcza na 40 dni codziennej 30-minutowej lektury przy jasności ekranu na poziomie 30% i wyłączonej technologii bezprzewodowej Wi-Fi i Bluetooth®. |
Wodoszczelność | IPX8 – do 60 min na 2 metrach głębokości |
Podświetlanie | ComfortLight PRO – możliwość regulacji jasności i temperatury barwowej w celu redukcji światła niebieskiego |
Personalizacja | iType: 13 różnych czcionek i ponad 50 stylów czcionek |
Obsługiwane formaty | 15 formatów plików obsługiwanych natywnie (EPUB, EPUB3, FlePub, PDF, MOBI, JPEG, GIF, PNG, BMP, TIFF, TXT, HTML, RTF, CBZ, CBR) Audiobooki Kobo** ** Audiobooki dostępne tylko w wybranych krajach. Wymagane są bezprzewodowe słuchawki lub głośnik Bluetooth®. |
Obsługiwane języki | Czytniki Kobo eReader obsługują następujące języki: angielski, francuski, francuski (Kanada), niemiecki, hiszpański, hiszpański (Meksyk), włoski, kataloński, portugalski, portugalski (Brazylia), holenderski, duński, szwedzki, fiński, norweski, turecki, japoński, chiński tradycyjny, polski, rumuński i czeski. |
Kobo Libra Colour, mały czytnik, który łamie schematy – pierwsze wrażenia
Zajrzyjmy do pudełka
Jak relacjonowałem w moich pierwszych wrażeniach, opakowanie czytnika wykonano w całości z materiałów pochodzących z recyklingu i poza folią przykrywającą powierzchnię ekranu, nie znajdziemy tam żadnych tworzyw sztucznych. Na pierwszy plan wybijają się żywe kolory (wydrukowane przy użyciu sojowego atramentu) odwzorowujące barwy jakie może wyświetlić ekran E Ink Kaleido™ 3. Zaprezentowany na urządzeniu dokument jest pełen zakreśleń i dopisków, które czytelnik może nanieść dedykowanym rysikiem Kobo Stylus 2. Intrygująca zapowiedź, zwłaszcza, że na rynku nie ma aż tak wielu urządzeń z podobnymi możliwościami, tak naprawdę w tej cenie i rozmiarze konkurencji nie ma żadnej.
Wracając do zawartości opakowania, trzeba powiedzieć, że jest skromnie, poza samym urządzeniem i instrukcją szybkiego startu, wewnątrz znajduje się tylko przewód USB służący do ładowania i synchronizacji. Szkoda, że złącza to nie nowocześniejsze rozwiązanie USB-C – USB-C. Wydawałoby się, że takie połączenie staje się już standardem. Po kilku tygodniach testów dodam także, że przewód mógłby być dłuższy — zwiększyłoby komfort czytania w momencie, gdy urządzenie zostanie podłączone do źródła zasilania. Brak dołączonej ładowarki nie powinien być żadnym zaskoczeniem w przypadku, gdy Rakuten Kobo tak wielką wagę przywiązuje do ekologicznego aspektu swoich produktów. Jeśli chodzi o opakowania akcesoriów, to tutaj także postawiono na prostotę. Kartonik ze stylusem zawiera dwie zapasowe końcówki oraz instrukcję.
Kobo Libra Colour, mały czytnik, który łamie schematy – pierwsze wrażenia
Pierwsze kroki
Po uruchomieniu czytnik wymaga krótkiej konfiguracji polegającej na założeniu konta w serwisie Kobo. Cały proces można przejść na urządzeniu, ale jest też możliwość szybkiego powiązania czytnika z już istniejącym kontem. Od pierwszych chwil byłem pod wrażeniem szybkości działania Libra Colour i mam tu na myśli nie tylko prędkość ładowania się kolejnych ekranów konfiguratora, ale też czas reakcji na wybranie kolejnych znaków z ekranowej klawiatury. Czytnik oprócz połączenia z kontem na stronie producenta daje też możliwość synchronizacji z Dyskiem Google, Pocket i Dropboxem, co sprawia, że po dosłownie kilku chwilach możemy korzystać z wszechstronności tego urządzenia. Mnie szczególnie ucieszyła opcja połączenia konta Pocket, ponieważ daje to możliwość czytania artykułów i treści „z internetu” na nie męczącym oczu ekranie E-Ink bez konieczności zapisywania stron www jako PDF i przesyłania takiego pliku na czytnik.
Aby rozpocząć pracę ze stylusem, należy go aktywować. Polega to na podłączeniu urządzenia do źródła zasilania w celu „obudzenia go”. Co ważne, rysik działa także podczas ładowania. Tuż obok portu USB-C znajduje się dioda informująca o stanie jego baterii, niestety nie udało mi się odczytać wartości procentowej na czytniku. Wygląda na to, że z powodu usterki w oprogramowaniu, wartość pozostałej w akumulatorze energii nie wyświetla się. Mam nadzieję, że kolejna aktualizacja naprawi ten błąd i pod ikoną baterii na czytniku będzie można odczytać także dokładny stan zasilania rysika.
Libra Colour wprowadza użytkownika w podstawowe funkcjonalności poprzez mini przewodnik zawierający dosłownie kilka slajdów omawiających najważniejsze kwestie związane z nawigacją i poruszaniem się po menu. Ważne, że krótkie wprowadzenia pojawiają się nie tylko w kontekście czytania, ale również w Notatnikach oraz fakt, że w każdej chwili można do nich wrócić. Za to należy się zdecydowany plus. Myślę, że byłoby jeszcze lepiej, gdyby z poziomu urządzenia dostępna była pełna instrukcja, jaką można znaleźć na stronie Raktuen Kobo w zakładce Pomoc, bowiem nie wszystkie elementy menu wydają się na tyle intuicyjne, by użytkownik mógł opanować je bez użycia metody prób i błędów.
Bibliotekę czytnika można zasilić zdalnie przez jedną z usług chmurowych, poprzez podłączenie czytnika do komputera, albo, co w przypadku tego typu urządzeń wydaje się najbardziej oczywistym rozwiązaniem, korzystając ze sklepu bezpośrednio na urządzeniu. I tutaj niestety spotkał mnie spory zawód. Z punktu widzenia polskiego czytelnika oferta jest zdecydowanie niesatysfakcjonująca. W zasobach sklepu nie udało mi się znaleźć wielu popularnych w naszym kraju autorów takich jak Remigiusz Mróz czy Andrzej Sapkowski. Niemniej jednak miałem wielką ochotę, by zacząć czytać, sięgnąłem więc po alternatywne pozycje.
Czytanie to czysta przyjemność!
Tego rozdziału nie mogę rozpocząć, nie wracając jeszcze na chwilę do oferty sklepu Rakuten Kobo. Z uwagi na to, że producent nie pozwala na zainstalowanie na urządzeniu zewnętrznych aplikacji takich jak najpopularniejsze w Polsce Legimi czy Empik Go, czytelnik pierwsze kroki skieruje do zakładki Discover, pod którą znajduje się sklep z ebookami i audiobookami. Serwis dostępny jest także pod adresem https://www.kobo.com/pl/pl/ebooks i jego oferta książek po polsku zdaje się być jeszcze niegotowa, by powalczyć o klienta znad Wisły. Na poparcie moich słów posłużę się choćby zrzutem ekranu, na którym widać, że pierwsze miejsce listy bestsellerów zajmuje „Pan Wołodyjowski”. Na cyfrowych półkach księgarni Kobo nie udało mi się też znaleźć ani jednej pozycji wspomnianego Remigiusza Mroza czy Stephena Kinga. Brak wyników na hasło „Tolkien” ostatecznie potwierdził, że markę Rakuten Kobo czeka jeszcze sporo pracy, jeśli chce zaistnieć w świadomości polskich czytelników.
Nie ma co się jednak obrażać, bo Libra Colour to urządzenie, które zachęca do czytania, a więc pora otworzyć na nim jakąś książkę. By dostać się do zsynchronizowanych kont Dropbox czy Google należy wybrać opcję Więcej znajdującą się na głównym ekranie. Czytnik bardzo sprawnie pobiera dane poprzez Wi-Fi, a załadowane tytuły pojawiają się w zakładce Moje Książki. Teraz wystarczy już tylko jedno dotknięcie okładki, by rozpocząć przygodę.
Kiedy myślałem o Libra Colour, zanim zacząłem z niego korzystać, wydawało mi się, ze kolorowy ekran będzie tylko dodatkiem, umożliwiającym wielobarwne zakreślanie, ewentualnie sprawdzi się w czytaniu komiksów. Jednak zupełnie nie doceniałem jego efektu w kontekście okładek tradycyjnych książek. Ebooki, mimo że znakomita większość czytników dysponuje czarno-białymi ekranami wciąż zawierają przecież kolorowe okładki i ilustracje, czego na urządzeniu innymi niż Libra Colour po prostu nie da się w pełni odczuć. Cyfrowa półka na testowanym przeze mnie urządzeniu prezentuje się znakomicie, choć trzeba wziąć pod uwagę, że kolory wyświetlane przez ekran E-Ink nie są tak żywe i pełne jak na tabletach z ekranami OLED. Przydałaby się także możliwość regulacji kontrastu.
Libra Colour ma niesymetryczną budowę. Jeden z boków jest wyprofilowany specjalnie po to, by ułatwić chwyt urządzenia i na tejże krawędzi znajdują się przyciski nawigacyjne. Napisałem „jeden z boków”, ponieważ w zależności od indywidualnych preferencji, może to być lewa, prawa lub dolna część — zawartość ekranu obraca się, podobnie jak ma to miejsce na smartfonach, a zatem zarówno osoby prawo jak i lewo ręczne mają pełną swobodę korzystania z czytnika. Funkcję automatycznego obrotu można zablokować w menu, dzięki czemu unikniemy niezamierzonej zmiany orientacji tekstu. Konstrukcja Libra Colour bardzo mi się podoba. Niesymetryczność urządzenia pozwala na wygodne czytanie w każdej pozycji, a przyciski służące do przewracania kolejnych stron znajdują się w idealnym miejscu (kierunek ich działania też jest konfigurowalny). Strony można również zmieniać dotykając prawej lub lewej części ekranu. Włączenie lub wyłączenie tej opcji jest możliwe poprzez Ustawienia.
Czytnik daje szerokie możliwości konfiguracji wyświetlanego tekstu, co ma niebagatelny wpływ na wygodę czytania. Po dotknięciu dolnej lub górnej krawędzi strony otwierają się dwa paski, które dają dostęp do szeregu opcji. Możemy wybrać jeden z kilkunastu krojów czcionki, dostosować jego rozmiar, zmienić odstęp między wierszami czy poszerzyć lub zwęzić obszar marginesów. Nie spodziewałem się aż tylu opcji i warto jeszcze zaznaczyć, że rozmiar fontu można dostosować bardzo dokładnie — suwak wielkości ma dość niewielkie „skoki”, dzięki czemu na 7-calowym ekranie może zmieścić się naprawdę sporo tekstu. Wielkość liter można także modyfikować gestem szczypnięcia i rozsunięcia bezpośrednio na stronie, ale muszę przyznać, że działa to mało precyzyjnie i jeśli o mnie chodzi, korzystanie z tej metody kończyło się zawsze ustawieniem zbyt dużego lub zbyt małego fontu.
W menu jest także możliwość zmiany poziomu jasności oraz barwy światła, ale w tym przypadku dużo wygodniej zmienić ją poprzez przesunięcie palca w górę lub w dół wzdłuż lewej krawędzi ekranu — niebywale intuicyjne! Przy okazji trudno byłoby nie wspomnieć o możliwości włączenia automatycznej regulacji temperatury podświetlenia ekranu zależnej od pory dnia. Jest to świetne rozwiązanie, z którego byłem zadowolony za każdym razem kiedy czytałem tuż przed snem. ComfortLight PRO daje także możliwość włączenia trybu ciemnego, co jest jednak w pewnym stopniu ograniczone, bowiem ustawienie to działa tylko na stronach książek, pozostałe ekrany menu czytnika pozostają w niezmienionym stanie.
Na Libra Colour czyta się doskonale. Strony zmieniają się bez opóźnień, a dzięki rozdzielczości 300 PPI tekst jest wyraźny i trudno nawet dostrzec pojedyncze piksele. Na nowo ładowanych ekranach nie zauważyłem cieni czy artefaktów składających się z pozostałości po poprzednich liniach. Książki czytałem zarówno w formatach EPUB jak i PDF i nie odnotowałem istotnych różnic w wydajności urządzenia, w obu przypadkach było wzorowo! Co więcej, załadowałem do czytnika także kilka cięższych dokumentów zawierających grafiki oraz kolorowe wykresy i tu ponownie, zarekomenduję Libra Colour, bo jako przeglądarka np. raportów giełdowych czy analiz sprawdzi się całkiem dobrze.
Zaznaczanie, zakreślanie i notowanie – to spora wartość dodana
Przejdźmy teraz do tematu, który sprawia, że Libra Colour to coś więcej niż tylko czytnik ebooków. Na początku chciałbym nadmienić, że zakreślanie tekstu w książkach (sprawdzałem format EPUB) jest możliwe bez sprzedawanego oddzielnie rysika. Wystarczy przytrzymać i przeciągać palcem po interesujących nas liniach. Po zakończeniu zaznaczania otworzy się menu kontekstowe, z którego można wybrać kolor zakreślenia (jeden z czterech). Jest także możliwość dodania notatki. Po wyborze tej opcji otworzy się pełna klawiatura ekranowa QWERTY umożliwiająca wprowadzenie tekstu. Każde z kolejnych zakreśleń może mieć inny kolor, a poprzez dotknięcie i przytrzymanie końcowego fragmentu danego zaznaczenia jest możliwa edycja barwy. Nieco inaczej sprawa wygląda w przypadku użycia rysika, bowiem aby zaznaczyć tekst, trzeba przytrzymać przycisk. I tutaj pojawia się pewna niekonsekwencja. W menu znajdującym się na górnym pasku można zmienić jedynie kolor i rozmiar linii długopisu, a zatem narzędzia do odręcznego notowania na marginesach czy nawet tekście książki. Jeśli jednak otworzymy plik PDF, to pod tym samym menu znajdziemy możliwość edycji ustawień zakreślacza, co jest dużo wygodniejsze niż przytrzymywanie palca na już zakreślonym tekście. Przy okazji dodam, że jeśli chodzi o PDFy, to w ich przypadku nie ma możliwości zakreślania tekstu palcem, niezbędny jest Kobo Stylus 2.
Sporządzanie notatek i zakreślanie zdań jest bardzo użyteczną opcją. Szczególnie przyda się to w książkach poradnikowych, biografiach czy podręcznikach. Ja sam ostatnio skierowałem swoje zainteresowania w kierunku filozofii i dla mnie tak funkcja jest nie do przecenienia. Świetne jest to, że do notatek i podkreśleń można w każdej chwili wrócić, dokonać zmian czy po prostu daną adnotację usunąć. Przypomnę też, że rozbudowane opcje czytnika dają możliwość dowolnego poszerzenia marginesów, dzięki czemu na odręczne notatki jest więcej miejsca. Gdyby jednak było go za mało (prawda też jest taka, że 7-calowy ekran nie daje zbyt wiele przestrzeni na odręczne pismo po bokach), zawsze jest szansa na dodanie dłużej notatki przy użyciu klawiatury.
W znakomitej większości przypadków zaznaczanie tekstu czy notowanie na marginesach działało bez zarzutu, ale spotkałem się kilka razy z sytuacją, że kilka słów w zdaniu „nie chciało” się zaznaczyć. Efekt był taki, że fragment tekstu pozostawał bez tła, mimo że funkcja powinna zadziałać. Zauważyłem, że gdy zwiększyłem rozmiar fontu o dosłownie jeden poziom, zaznaczenie na danym fragmencie tekstu wyświetlało się już w pełni. Jest to drobnostka, ale jednak zauważalna.
Byłem też ciekaw jak zachowa się czytnik gdy zanotuję coś w orientacji poziomej, a następnie obrócę ekran o 90 stopni. W takim przypadku na marginesie pojawia się oznaczenie, że wybrany fragment posiada notatkę, którą można odczytać, klikając na ikonę.
Jeśli do tej pory wydawało Wam się, że stylus jest zbędnym dodatkiem, pora to wrażenie odmienić. Na głównym ekranie menu znajduje się zakładka Moje notatniki, która daje dostęp do sekcji, w której użytkownik może tworzyć własne notesy, pamiętniki, planery i rysunki. Wybierając opcję stworzenia nowego notatnika mamy do wyboru dwie możliwości. Jest nim notatnik podstawowy, czyli de facto pusta kartka, którą możemy wypełnić w dowolny sposób pisząc lub rysując. Z narzędzi kreślarskich do wyboru jest zwykły długopis, wieczne pióro, pióro do kaligrafii, pędzel i zakreślacz. Każdej z końcówek możemy przypisać jeden z dziesięciu kolorów. Ponadto, w każdym momencie możemy zmienić tło, korzystając z 37 wzorów takich ja na przykład kropki, linie, kolumny czy tabulatory gitarowe. Opcji jest naprawdę sporo, nie ma najmniejszego problemu, by stworzyć swój własny planner dnia lub miesiąca albo narysować prosty storyboard. Zapisane strony można wyeksportować do formatu PDF, JPEG albo PNG.
Jeśli chodzi o korzystanie z tej formy notesu, nie mam najmniejszych zastrzeżeń co do reakcji ekranu na rysik, płynności czy odwzorowania kolorów. Fantastycznym narzędziem jest „gumka do mazania” znajdująca się na górnej części stylusa. Powierzchnia ekranu jest matowa, co oczywiście daje pewne podobieństwo do kartki papieru, jednak nie jest na tyle chropowata, by móc powiedzieć, że pisze się po niej jak w prawdziwym zeszycie. W tym miejscu napotkałem też na pewne niedociągnięcie w oprogramowaniu, ponieważ lista szablonów do zastosowania jako tło zeszytu, mimo iż posiada dwie strony, nie przewija się przyciskami fizycznymi. Druga rzecz, która mnie przy tej okazji zdziwiła — wybranie konkretnego tła nie zamyka listy. Użytkownik musi zaznaczyć dany szablon, a następnie wyjść z ekranu przez naciśnięcie przycisku X.
Drugi typ notatnika to tzw. Notatnik zaawansowany, dający możliwość nie tyle eksportu, co konwersji pisma odręcznego na tekst. Dodatkowo w tym notatniku jest możliwość dodawania diagramów, wzorów matematycznych lub równań, które zapisane odręcznie zostaną skonwertowane do bardziej ustrukturyzowanej formy. Eksport tego notatnika jest możliwy do formatu DOCX, HTML lub po prostu TXT. Muszę przyznać, że Libra Colour i tutaj radzi sobie świetnie. System niemal bezbłędnie odczytał moje koślawe pismo, poprawnie rozpoznając polskie znaki diakrytyczne w słowie „żółć”. Brawo!
W tym miejscu chciałbym powiedzieć, że czytnik świetnie nadaje się do sporządzania krótszych notatek, list zakupów, czy z grubsza planowania tygodniowego i przede wszystkim zapisywania myśli. Jeżeli jednak szukasz cyfrowego notesu do prowadzenia pamiętnika i sporządzania dłuższych wpisów, to przyznam, że kompaktowy rozmiar Libra Colour sprawia, że to nie będzie dobre narzędzie do tego typu zadań. Nie jest to wada tego urządzenia, ale po prostu fizyczne ograniczenie, z którego trzeba zdawać sobie sprawę. Gdyby ten czytnik miał przykładowo 10-calowy ekran, pewnie byłby zdecydowanie lepszym notatnikiem, ale straciłby w mojej ocenie sporo na mobilności i wszechstronności, dlatego kompromis, jaki udało się osiągnąć inżynierom Rakuten Kobo uważam w tym przypadku za naprawdę satysfakcjonujący.
Słuchanie z małym „ale”
Dzięki wyposażeniu czytnika Libra Colour w bluetooth, możliwe jest słuchanie audiobooków. Ta funkcja działa według mnie bardzo dobrze i cieszy mnie, że jest dostępna, aczkolwiek jej naturalnym ograniczeniem jest zasobność sklepu Kobo, która jak na razie, podobnie jak w przypadku książek „do czytania”, w sekcji „do słuchania” ma jeszcze wiele do nadrobienia. W kilku miejscach menu, np. przy regulacji głośności czy wyborze rozdziału brakuje polskiego tłumaczenia, ale to tylko drobne uchybienie, które nie ma odbija się negatywnie na całościowym odbiorze funkcji odtwarzania audiobooków. Mam nadzieję, że wkrótce biblioteka książek czytanych po polsku wzbogaci się o nowe pozycje.
Oprogramowanie – jest bardzo dobrze, ale nie idealnie
Rakuten Kobo Libra Colour działa sprawnie i szybko. Podczas kilku tygodni testów jeden jedyny raz zdarzyło mi się, że po wyjściu z jednego z notatników urządzenie się zawiesiło i samoczynnie uruchomiło ponownie kilka sekund później. Samo menu jest schludne i przede wszystkim nie jest wypakowane niepotrzebnymi ozdobnikami. Minimalistyczny wręcz design bardzo przypadł mi do gustu i widać, że GUI nie obciąża nadmiernie zasobów czytnika, dzięki czemu podstawowe funkcje urządzenia mają do dyspozycji wystarczający zapas mocy.
Na plus oceniam łatwą konfigurację samego czytnika jak i bezproblemową synchronizację z Dropboxem i Pocket, rewelacyjnie działa podświetlanie ComfortLight PRO, a możliwość obracania ekranu w połączeniu ze specjalnie wyprofilowaną obudową urządzenia pozwala na niezwykle komfortowe czytanie.
W Libra Colour podobają mi się najbardziej trzy rzeczy. Pierwsza jest oczywiście wielokolorowy ekran, który po prostu ożywia czarno-białe książki dostępne na innych czytnikach. Drugi aspekt, który przekonał mnie do tego urządzenia to Kobo Stylus 2, dzięki któremu notowanie na marginesach książek i dokumentów stało się wreszcie możliwe także w cyfrowej wersji. Daje to nawet nie tyle frajdę, ale pozwala zdecydowanie więcej zapamiętać z treści czytanych książek, a co więcej daje możliwość szybkiego powrotu do wybranego fragmentu, by na przykład przytoczyć treść znajomemu albo umieścić cytat w jakieś swojej pracy.
Trzecią cechą, która absolutnie mnie zafascynowała, jest możliwość sprawdzenia zaznaczonego w książce słowa lub całego zwrotu w internecie, bezpośrednio na czytniku. W menu kontekstowym, które rozwija się po zaznaczeniu tekstu, znajdują się dwie możliwości. Wyszukanie w Google lub od razu w Wikipedii. Otwiera się wówczas wbudowana przeglądarka internetowa, pozwalająca przejść na wybraną stronę. Uważam, że jest to rewelacyjne rozwiązanie, zgodne z duchem „distraction free”, ponieważ uruchamiana przeglądarka nie ma paska adresu, którego obecność mogłaby czytelnika skutecznie oderwać od lektury.
Do czego zatem chciałbym się przyczepić jeśli chodzi o oprogramowanie? Cóż, wspominałem już wcześniej o kilku niekonsekwencjach — nie wszystkie strony przewijają się przyciskami fizycznymi, a menu zakreślania jest inne dla plików PDF i EPUB. Dołożę do tego pewne niuanse dotyczące polskiej wersji językowej. Strona główna menu pokazuje m.in listę dostępnych książek. Z uwagi na fakt, że pod okładkami nie mieszczą się całe słowa, pod każdą z okładek znajduje się tekst „Przeczytan…”. W zakładce Moje książki układ jest już nieco inny i tutaj mieści się już pełen wyraz wraz z procentem postępu. Szkoda zatem, że rozmiar tekstu na Stronie głównej nie jest odpowiednio przeskalowany. Inną drobnostką w Moich książkach jest podział na kategorie widoczny w górnej części ekranu. Wśród czterech z nich, tylko „autorzy” zapisano małą literą. W Moich notatnikach z kolei przycisk służący do utworzenia nowego notatnika podpisano „NOWOŚĆ”, co w moim odczuciu jest przetłumaczonym bez kontekstu słowem „NEW”. Ostatnim z niedociągnięć jest sprawa niewyświetlającego stanu naładowania baterii stylusa.
Bateria
Biorąc pod uwagę fakt, że akumulator Libra Colour zgodnie z deklaracją producenta zapewnia 40 dni pracy (w określonych warunkach), zweryfikowanie tej zapewnienia w niecałe trzy tygodnie jest niemożliwe. Nie tylko z uwagi na czas, ale też fakt, że w czasie moich testów cały czas miałem włączone Wi-Fi, z którego dość intensywnie (jak na czytnik ebooków) korzystałem. Niemniej jednak mogę pochwalić się następującym wynikiem: w momencie pierwszego uruchomienia czytnik wskazywał około 75%. Dziesięć dni później, w ciągu których czytałem łącznie przez 6 godzin głównie z wykorzystaniem podświetlenia, pobierałem książki z Dropboxa, synchronizowałem artykuły przez Pocket, tworzyłem notatniki oraz przeglądałem kolejno wszystkie ustawienia, czytnik mógł pochwalić się 25% pozostałej energii. Uważam to za całkiem dobry wynik.
Akcesoria
Zacznę od kilku słów na temat opcjonalnego rysika Kobo Stylus 2. Jego funkcjonalność jest nie do przecenienia. Notowanie przy jego użyciu to sama przyjemność, choć muszę też przyznać, że trzeba się do niego przyzwyczaić. Mam tu na myśli umiejscowiony w dolnej części przycisk, który w pierwszych dniach nie raz zdarzyło mi się nacinać zupełnie przypadkowo. Na szczęście rysik posiada gumkę do mazania, za pomocą której szybko usuniemy nieintencjonalne zakreślenia. Szkoda jedynie, że Kobo Stylus 2 nie rozpoznaje siły nacisku, w związku z czym nie ma ona odwzorowania na rysunkach. Biorąc to wszystko pod uwagę, uważam, że rysik jest bardzo funkcjonalnym dodatkiem, ale powinien być nieco tańszy. W obecnej chwili to akcesorium kosztuje praktycznie 1/3 ceny czytnika.
Czytnik miałem okazję testować wraz z etui Notebook SleepCover, które naprawdę dobrze wygląda, a dodatkowo zamknięcie go powoduje uśpienie samego czytnika, co pozwala na zaoszczędzenie nieco energii. O ile nie jestem fanem tego typu obudów w przypadku smartfonów, tak tym razem uważam, że to etui nie pogrubia zanadto i tak smukłego urządzenia, a miękkie wykończenie wewnętrznej strony okładki sprawia, że urządzenie jeszcze przyjemniej trzyma się w dłoni. Moim zdaniem jeśli zdecydujesz się na zakupienie rysika, warto zaopatrzyć się także w etui.
Werdykt
Raktuen Kobo Libra Colour to fantastyczne urządzenie sprawdzające się rewelacyjnie w roli niedużego czytnika oraz notatnika. Zdecydowanie największymi jego zaletami jest kolorowy ekran (dzięki któremu tworzenie notatek zyskuje wręcz nieprzeciętnie) oraz możliwość korzystania z dedykowanego rysika. Recenzja wymaga, abym w podsumowaniu ujął też wady urządzenia, a tę, poza drobnymi niedociągnięciami software’owymi znalazłem tylko jedną: jest nią sklep z ebookami i audiobookami Kobo. Oferta jest zdecydowanie zbyt uboga w kontekście polskiego odbiorcy, co nie będzie większym problemem, jeżeli i tak planujesz zakup pojedynczych książek na innych platformach, z tym, że audiobooki zadziałają tylko jeśli zostały zakupione w sklepie producenta. Jeżeli zależy Ci na dostępnie do Legimi lub Empik Go lub innej zewnętrznej aplikacji, Libra Colour niestety w takim układzie się nie sprawdzi. W każdym innym przypadku uważam, że ten czytnik to strzał w dziesiątkę!