Szukam idealnego analoga dla siebie. Pomożecie?
Dzięki Stałce wróciła u mnie zajawka na fotografię analogową. Czas wybrać jakiś aparat dla siebie.
Mój powrót do fotografii analogowej miał lekko gorzki smak. Nie trafialiśmy na stałce ostatnio dobrze z aparatami. Nasz autoboy okazał się zepsuty, a problemy nie ominęły także Canoneta – dopiero drugi z nich działa. Spora dawka rozczarowań z tym związanych sprawiły, że chcę mieć wreszcie pewny sprzęt, który mnie nie zawiedzie. Oczywiście na tyle, jak dalece można na to liczyć, przy fotografii analogowej.
Gdy wywołałem rolkę z Canona MC zakochałem się natychmiast w wajbie tych zdjęć. Przypomniały mi się lata, gdy byłem dzieckiem i jeździliśmy z rodzicami na wakacje nad morze, a Tato fotografował nas najpierw Zenitem, a potem lustrzanką Canona. Charakterystyczne kolory, szum, delikatna winieta – to zdecydowanie klimat, który bardzo podoba mi się na zdjęciach.
Ale nie tylko o efekt wizualny tu chodzi. Ten mógłbym przecież osiągnąć trzema kliknięciami w Lightroomie, ewentualnie dokładając jakiś filtr dyfuzyjny do mojego Canona RP, z którego korzystam na co dzień, zarówno do pracy, jak i fotografowania dla przyjemności. Polubiłem jednak cały proces, skupienia na kadrze, który jest cenny, bo każde zdjęcie sporo kosztuje, nerwowe wyczekiwanie, czy film w ogóle wyszedł i pierwsze oglądanie wywołanych zdjęć. Mam duży fun z fotografii analogowej i czas zrobić coś z tym więcej.
Ale jakiego analoga kupić?
No i tu zaczynają się schody. Nie tak dawno Seba wybrał wreszcie swój drugi aparat, którym będzie robił zdjęcia dla przyjemności, a teraz ja zanudzać Was będę sagą o wyborze analoga. No, chyba że pójdzie szybko, choć mocno w to wątpię, bo sam do końca nie wiem, czego chcę i potrzebuję.
Nikon F3 – ukłon w stronę Sebastiana
Gdy poruszam temat analoga dla siebie, podczas rozmów w redakcji, pada od razu Nikon F3! Sebastian tak lobbuje na rzecz tego modelu, że zacząłem go poważnie brać pod uwagę. Inna sprawa, że ten aparat to legenda, prawie taka, jak jego projektant. Giorgetto Giugiaro, bo o nim mowa, poza pierwszym VW Golfem, DeLoreanem DMC-12, Lancią Deltą czy… Daewoo Matizem, projektował aparaty, w tym właśnie Nikona F3. Poza ogromnym znaczeniem dla historii dziennikarstwa, ten aparat ceniony jest za swoją niezawodność, precyzję oraz trwałość, co sprawia, że powinien być poważnym kandydatem w wyścigu do mojego portfela.
No właśnie. Portfel. Tutaj pojawia się problem, bo kupując aparat na lata, szukam czegoś w świetnym stanie. A za F3 w świetnym stanie, z jasnym obiektywem w Japonii trzeba zapłacić około 1 500-2 000 złotych. Z cłem i podatkiem będzie to 2 200-2 500 złotych. Sporo.
Nazwa modelu: Nikon F3
Lata produkcji: 1980-2001
Orientacyjna cena: 2 200-2 500 złotych
Canon A-1 – Może jednak Canon?
Jestem Canoniarzem i ciężko to ze mnie wyplenić, nawet jak aktualna polityka firmy, dotycząca bagnetu RF i polityki cenowej, nie jest dla mnie zrozumiała i akceptowalna. Dlatego sama myśl o posiadaniu Nikona mnie trochę wzdryga. Jeżeli nie Nikon, to może więc Canon? W grę może wchodzić na przykład Canon A-1. Aparat, który w momencie premiery, był reklamowany jako najinteligentniejszy aparat, jaki wyprodukowano. Canon A-1, poza ręcznym sterowaniem parametrami ekspozycji, oferował trzy podstawowe tryby automatyki: preselekcję czasu, preselekcję przysłony i standardowy program.
Sporo automatyki, to też wiele rzeczy, które mogą się zepsuć. A to niestety moja główna obawa, związana z zakupem aparatu analogowego. Wszystko dlatego, że ostatnimi czasy testowałem więcej uszkodzonych niż w pełni działających aparatów. Dodatkowo boję się, że nie jest łatwo, ani przede wszystkim tanio, znaleźć współcześnie dobry serwis.
Nazwa modelu: Canon A1
Lata produkcji: 1978 – 1985
Orientacyjna cena: 1 000 – 1 300 złotych
Canonet G-III QL17 – A może coś mniejszego?
Ostatni i najlepszy z Canonetów kusi świetnym stałym obiektywem 40mm f/1.7, niewielkimi rozmiarami i tym, że naczytałem się o nim wielu dobrych rzeczy. Wśród nich porównań do aparatów Leica, co akurat jest absurdem. Do tego Canonet G-III QL17 jest piękny, co dla mnie, jako projektanta, jest szczególnie ważne.
Z wad? Brak trybu priorytetu przysłony, który jest zdecydowanie moim ulubionym trybem. Do tego aparat korzysta z baterii, które nie są już produkowane. Można ją zastąpić, jednak odczyty światłomierza są wtedy trochę zakłamane. A, no i cena. To kolejny aparat, który ostatnio stał się modny, co mocno wywindowało kwotę, którą trzeba dać za egzemplarz w dobrym stanie.
Nazwa modelu: Canonet G-III QL17
Lata produkcji: 1972 – 1982
Orientacyjna cena: 1 000zł
Olympus Mju II – A może coś malutkiego?
Olympusa Mju II miałem okazję testować, lecz ostatecznie okazał się on zepsuty, więc nie wiem najważniejszego, czy jakość zdjęć z tego maleństwa jest dla mnie wystarczająca. Poza tym wszystko się zgadza. Moja ulubiona ogniskowa 35 mm przy bardzo atrakcyjnym stałym świetle f2.8 i małych gabarytach, czyni z niego świetny aparat do streeta, ale też do zabierania wszędzie ze sobą.
Mju II kusi niewielkimi gabarytami, które są ekstra wygodne i niezłą specyfikacją. Jakość zdjęć, które można oglądać w internecie, też wydaje mi się wystarczająca. Z drugiej strony po egzemplarzu z awarią mam małą traumę, a hajp na ten model sprawia, że ceny są dość wysokie. Może jednak taki Canon MC zamiast Mju II by mi wystarczył?
Nazwa modelu: Olympus Mju II
Lata produkcji: 1997 – ?
Orientacyjna cena: 600 – 1 200 złotych
Canon EOS 7s – A może coś nowszego?
To z kolei polecajka Daniela. Jedna z ostatnich lustrzanek analogowych od Canona, ze świetnym autofokusem, który pozwala na śledzenie oka. Mamy tutaj praktycznie to, co znamy z nowych dslr Canona, tylko że z analogowym wsadem. Na plus na pewno bagnet EF, w którym można znaleźć wiele świetnych szkieł. Jakieś pewnie nawet w mojej piwnicy.
Gdy myślę o EOS 7s, to zastanawiam się, czy tak zaawansowany sprzęt nie zabije jednak magii analogowej fotografii. Czy w aparacie na film potrzebuję rzeczywiście autofokusa na poziomie Sigmy fpL (it’s a joke! don’t shoot, sigma fans!)? Czy kolejny aparat z tymi samymi obiektywami EF to to, czego szukam w fotografii analogowej? Nie jestem przekonany.
Nazwa modelu: Canon EOS 7s
Lata produkcji: 2004-2007
Orientacyjna cena: 800 – 1 100 złotych
Pentax 17 – A może coś zupełnie nowego?
Z całego tego artykułu wylewa się aż obawa, że coś pójdzie nie tak. O ile w dzisiejszych czasach kupujący jest całkiem mocno zabezpieczony, więc raczej nie boję się o zakup uszkodzonego aparatu, jednak co się stanie, gdy aparat ulegnie uszkodzeniu już u mnie? Czy dalej będzie on naprawialny? Czy znajdę serwis, który się tego podejmie? No i co z kosztami? Naturalnym więc jest zerknięcie w stronę analogów… nowych! A właściwie na razie jedynaka – Pentaxa 17.
Zdania o tym aparacie są, nawet u nas w redakcji, podzielone. Mogę Wam zdradzić, że czekam właśnie na testy swojego egzemplarza, więc będę miał dla Was materiał z testowania nowego aparatu analogowego od Pentaxa. Może te testy przeważą szalę, na którąś ze stron? Zobaczymy!
Nazwa modelu: Pentax 17
Lata produkcji: od 2024
Cena: 2 345 złotych
W tekście przytoczyłem sześć aparatów, ale tak naprawdę mógłbym ich wrzucić 12, bo sam nie wiem, w którą stronę chcę pójść. Czy ma być to lustrzanka, z wymienną optyką i pełnym manualem, by zmniejszyć ilość możliwych usterek? A może jednak aparat typu point and shoot, by cieszyć się z fotografowania, a nie ustawiania aparatu? Czy ma to być coś z wymienną optyką, by mieć więcej możliwości? A może coś małego, co zawsze mogę mieć przy sobie? Nie wiem i z chęcią wysłucham waszych rad i pomysłów.
Śledź stałkę na:
analog analoglife canon canon a-1 canon eos 7s canonet canonet g-III ql17 nikon nikon f3 olympus olympus mju ii pentax pentax 17
Last modified: 04 października 2024
Hmmm, redaktorze z siedmioletnim doświadczeniem…
Proponuję pochylić się nad Minoltą Hi-matic E. Mój pierwszy kontakt z tym aparatem był ok 40 lat temu, ale posiadaczem stałem się jeszcze później. Nie było mnie na niego stać. Znakomity jasny obiektyw, świetny pomiar światła. Do dziś używam go do slajdów. Reporterka, fotografia uliczna, ślubna.
Wiedziałem, że ten opis będzie triggerował;)
Ta Minolta na pierwszy rzut oka wygląda też bardzo ciekawie! Mówisz, że korzystałeś z niego sporo, masz gdzieś do obejrzenia w necie swoje zdjęcia, zrobione nim? Zawsze to lepszy wykładnik niż randomowe „Minolta Hi-matic E sample images” wpisane w Google.
Sprawa jest prosta. Olympus OM2n lub OM4.
O ho! Lista robi się coraz dłuższa! A czemu OM2n lub OM4? Powiesz o nich coś więcej? Jakbyś sam wybierał, to który i dlaczego?
W analogowej fotografii najważniejsze to: 1. Obiektyw, 2. Materiał światłoczuły i jego obróbka. 3. Dobrze dobrana ekspozycja, szczególnie przy kolorze.
Sam aparat im prostszy tym lepszy. Dobre zdjęcie zrobisz zorki, praktica, czy Nikonem F60 bo to od fotografa zależy
Żeby zrobić dobre zdjęcie każdym aparatem, to trzeba być dobrym fotografem. Ja nie jestem.
A ja jako fan i użytkownik polecam linie mju, niezaleznie czy 1 czy 2. Uwazam ze 1 jest duzo ladniejsza jesli chodzi o design 😉 Gdybys jednak chcial cos bardziej sprawnego, to FE2 jeszcze nie zwariowaly z cena, a byly swietne, uzywalem mocno i uwielbialem. Sam gdybym mial sobie cos kupowac teraz, to poszedlbym w Nikona F3.
No właśnie między FE2 i F3 to wybór nie jest taki oczywisty, jak mogłoby się wydawać. Za FE2 przemawiają czas otwarcia migawki, rozmiary i brak LCD (którego żywotność Nikon określał ponoć na 10 lat), a za F3 solidność, wizjer czy sam fakt legendarności modelu… Trudne się wylosowało…
A ja kilka miesięcy temu po podobnych poszukiwaniach i zagłębianiu się w temat wybrałem nikona FA. Tryby PASM. A nikkora mam z mojego d7200 – 50mm 1.8d;) zgrany duet. No i dla mnie to jest wystarczające by poczuć klimat dawnych lat, a i także córce powoli zapełniać album:) dużo lepsza opcja niż zapepnianie cyfrowej pamięci by potem mało kiedy wszystko przejrzeć. Z wad to czasami blokuje się dźwignia przesuwu. Wystarczy odkręcić dół i odblokować;)
A też w sumie rozważałem FA, to jednak znacznie tańszy aparat niż F3. Tylko teraz pojawia się pytanie, czy FA, czy jednak FE2…
Zdecydowanie A-1 -> szeroka gama świetnych i dostępnych szkieł FD, od biedy przelotka na m42, która zadziała bez problemów czasem spotykanych w Nikonowych odpowiednikach. Do tego to naprawdę wygodny i wszechstronny sprzęt.
Do m42 (jeszcze wieksza gama dostępnych tanich a niezłych szkieł), jeśli jest to rozpatrywane, chinon ce3 lub jego niemiecka wersja, revueflex a1 – najlepszy korpus do tego typu mocowania, warto przynajmniej poczytać.
Z dalmierzy Canonet, można znaleźć praktycznie old-new stock na eBay, chociaż ja do street wolę chyba…Werra (konkretnie 4 albo -matic)Jest ciekawa, mała i cicha, a Tessar od CZJ daje radę.
Szczerze? Na razie brane pod uwagę jest wszystko:) Poczytam i popatrzę na tego Chinona, bo to budżetowo bardzo przyjazna opcja. Werrę kiedyś rozważałem, ale nie było za wiele egzemplarzy w interesującym mnie stanie…
A A-1? Trochę przeraża mnie budżet, ale to mocny kandydat!
Na kilka A1 jakie przeszły przez moje ręce żaden nie był sprawny. Problem z tak zwaną astmą. Polecam ze starszych Nikon F3 na bogato , bardziej budżetowo F-501. A z nowszych full wypas komputer 😃 Minolta Dynax 9. Z Canonow miałem też EOS3 ale po, kilkunastu miesiącach pokazywał Error na stykach do obiektywów. Z Eos 1N nie było takich problemów. Jeżeli chodzi o stare dalmierze to może po taniość Revue 400SE (jest może mały kłopot z baterią, ale te do aparatów słuchowych działają). Z małpek Mju 2 ok, ale Minolta Riva Mini, Panasonic 625 wg mnie jakość/cena nie do pobicia. Trochę trudny wybór.
Z tymi niesprawnymi A1 grasz na strunach moich koszmarów. Minolta Dynax 9? Ale tu zostało pojechane egzotyką, ale jak tak patrzę na szybko, to ciekawą egzotyką. No właśnie trudny wybór, bo ja chyba do końca nie wiem, co chcę. Ale chyba zacznę od manualnej lustrzanki po prostu…
Olympus OM-1. Duży wybór jednych z najlepszych obiektywów jeśli chodzi o analogi, w miarę tani, chodzi jak szwajcarski zegarek, ma się wrażenie obcowania z bardzo wysokiej jakości aparatem, fajnie wygląda no i elektryka ci się nie zepsuje (bo jej nie ma). Radziłbym też się przyjrzeć Mju I zamiast Mju II – ma minimalnie gorszy obiektyw a jest parę razy tańszy
Jesteś już którąś osobą, która proponuje Olympusa. Ten OM-1 rzeczywiście wygląda świetnie, a jak się nie ma co zepsuć, to i lepiej dla mnie! Temat małpek chyba na razie odpuszczę, na rzecz właśnie manualnego lustra.
„Astmę” w swoim A-1 „wyleczyłem” w dosłownie 15 minut, w sieci jest kilka poradników, jak to można szybko i prosto zrobić. Z Eos-ów mam 30-tkę, fajny sprzęt za niewielkie pieniądze, a że nie gustuję w AF, mam do niego zwykle podpięty Biometar 120. Bardzo sympatyczne kombo.