Kupiłem 37-letni obiektyw Canona. Jest lepszy, niż może Ci się wydawać. To EF 50mm f/2.5 Compact Macro
Nowy bagnet R od Canona jest w pewnym stopniu rewolucyjny. Pod pewnymi względami jest jednak całkiem podobny do starego bagnetu EF. Canon zastosował tu też tą samą politykę. Chcesz produkować obiektywy, musisz mieć na to licencję! Tak! Pierwsze obiektywy firm trzecich również powstawały za zgodą Canona. Zupełnie jak teraz w przypadku bagnetu R. Zapomnieliśmy o tym, bo duże firmy zyskały przychylność Canona już całe dziesiątki lat temu.
Portfolio obiektywów Canona powiększa się w niezłym tempie. Nadal jednak zbyt wolno i zbyt drogo, niż życzą sobie tego użytkownicy. Przykładowo w 1987 roku, gdy debiutował bagnet Canon EF, wprowadzono na rynek aż 12 konstrukcji (w pierwszym roku R-ki tylko 5)! Przez 31 lat udało się zgromadzić portfolio równo 200 obiektywów (wliczając w to samodzielne konwertery oraz obiektywy EF-S i EF-M). Taka liczba zobowiązuje na przyszłość. Co więcej, jest też w czym wybierać, jeśli lubicie starocie. Ja lubię bardzo!
Narodziny systemu EF
Pierwszym obiektywem Canon w systemie EF była słynna pięćdziesiątka, zwana nifty-fifty. To zwrot, który w wolnym tłumaczeniu oznaczą, fajną pięćdziesiątkę. Tego pierwszego nie trzeba tłumaczyć, to drugie w fotografii odnosi się do niskiej przysłony.
Faktycznie ta pięćdziesiątką była fajna. Nowy Bagnet EF również, miał sporo zalet. Obiektywy od tego momentu były budowane z wykorzystaniem silników wewnątrz obiektywu, a nie na zewnątrz. Nie miały też skomplikowanych systemów cięgieł i dźwigni, które pozwalały wprowadzić w ruch helikoidę ostrości. Miały za to największy otwór wewnętrzny bagnetu ze wszystkich systemów fotografii w standardzie 35 mm, w tamtym czasie. Stwarzało to niesamowite możliwości. Całość wywróciła pojęcie i budowę obiektywu FD do góry nogami. Również w dosłownym znaczeniu, bo kołnierz bagnetu z aparatu, słusznie przeniesiono na obiektyw.
Tu dochodzimy do przecinka, który należy postawić w zdaniu o zmianach. Canon w trakcie pierwszych lat działał tak prężnie, że nie przeszkadzało mu pokazanie obiektywów o tej samej ogniskowej!
Canon EF 50mm f/2.5 Compact Macro
Pierwszy obiektyw Canon EF, wspomniane fifty-nifty zadebiutowało w marcu 1987 roku w cenie 21 000 jenów (około 665 zł, uwzględniając inflację). Canon EOS 50 mm 2.5 Compact Macro pojawił się na rynku w grudniu 1987 roku. Kosztował znacznie więcej, bo 38 300 jenów (około 1 220 zł).
Chociaż Canon EF 50 mm f/2.5 podobnie jak w przypadku EF 50 mm f/1.8 miał odpowiednik w systemie FD i New FD, nie można jednak mówić o bliskim pokrewieństwie. Opisywany obiektyw to całkiem nowa konstrukcja, która opiera się na 9 elementach w 8 grupach. Obiektyw ten ma też przysłonę, która ma o jeden listek więcej (6). To niewątpliwie nadało mu charakteru.
Co więcej, udało się skonstruować ten obiektyw tak, że potrafił już ostrzyć od 0,23 metra i uzyskiwał skalę odwzorowania 1:0,5. To pokazywało, że jego możliwości makro są całkiem niezłe. Canon zapożyczył tu jednak rozwiązanie z systemu FD i stworzył do tego modelu Live Size Converter, który podnosił skalę odwzorowania, dzięki czemu wynosiła ona 1:1. To precyzyjnego wyznaczania ostrości wykorzystano pływający system z wziernikiem z naniesionymi odległościami.
Użyto też nowego systemu silnika autofocusa, który debiutował w szkłach z marca. To nienazwany system, który nie był protoplastą silników USM. Jego praca była naprawdę świetna jak na tamte czasy. Dziś odbiega znacznie od standardów, do których jesteśmy przyzwyczajeni. Nie chodzi tu nawet o jego szybkość, bo jak na obiektyw makro ta jest dość duża. Jest też wystarczająco precyzyjny. Problem tkwi w jego głośności. Jeśli studiowaliście na przełomie wieku, to pewnie pamiętacie stare kserokopiarki, które rzęziły podczas kopiowania notatek. Tu odgłos ostrzenia jest taki, jak gdyby pięć takich kserokopiarek pracowało w rzędzie!
Wszystkie recenzje, które czytałem i oglądałem, mówiły o fantastycznych cechach tego obiektywu. Wedle niektórych to najostrzejsze 50 mm w systemie Canon EF. Co więcej, ma też piękny bokeh a możliwości makro, tylko dopełniają całość.
Po odebraniu paczki nie czekałem nawet chwili. Założyłem obiektyw do Canona RP i ruszyłem do ogrodu. Upał i ostre słońce w zenicie nie dawało najlepszych warunków. Sytuację pogarszał całkiem mocny wiatr. Muszę jednak przyznać, że nawet w takich warunkach, obiektyw świetnie sobie radził. Zdjęcia w artykule, to te pierwsze, które udało mi się zrobić. Muszę przyznać, że obiektyw świetnie rokuje. Postaram się, napisać o nim więcej w najbliższym czasie.
Kulisy zakupów
Jako didaskalia dla czytelników, należałoby wytłumaczyć powód zakupu. Mam dwa analogi Canona — model 3000 oraz 500N. Oba w czynnej służbie i pięknym stanie. Ten drugi nawet dostałem nigdy nieużyty. Mają standardowe, kitowe obiektywy, to też ciekawa sprawa — w jednym siedzi cudaczne 38-76 mm (f/4,5-5,6) a w drugim już normalniejsze 28-80 mm (f/3,5-5,6).
Postanowiłem sprawić chłopakom prezent. Pomyślałem, że kupie dwie używki 50 mm 1.8 II generacji. Powinienem się zmieścić w przedziale 700-800 zł. Wiedziałem, że chce nifty fifty, bo miałem już dwie. Pierwszą dostałem ze dawno temu z aparatem. Sprzedałem ją i nie było mi żal, bo była w średnim stanie. Drugą kupiłem całkiem nowiutką. Cztery lata temu gdy kupiłem Canona RP, pożegnałem się z bagnetem RF i sprzedałem wszystkie szkła w tym 50 mm f/1.8 II generacji. Tej było mi szkoda, ale odsprzedałem ją bratu, więc smutek szybko minął.
Coraz więcej jednak myślałem, czy zamiast 2 sztuk wersji f/1.8 nie kupić jednej droższej, ale z f/1.4. Natknąłem się jednak na dziwny artykuł, który porównywał wszystkie pięćdziesiątki Canona od wersji FD, aż po EF-a w wersji STM z 2014 roku. Pojawił się tam ciekawy rodzynek, którego wcześniej nie znałem. To właśnie Canon EF 50 mm f/2.5 Compact Macro. Im więcej o nim czytałem, tym bardziej chciałem go mieć.
Cena na rynku wtórnym jest dwa razy wyższa od standardowej. Nic dziwnego, jak już wiecie w chwili debiutu, był znacznie droższy wersji f/1.8. Cena zasadniczo bardziej zbliża się tu do modelu f/1.4. Ceny na portalach aukcyjnych i ogłoszeniowych to od około 650 zł do nawet 900 zł za perfekcyjne modele z dodatkowym filtrem i firmowym pudełkiem.
Ja zapłaciłem za niego 1111 zł. Czemu taka wysoka cena? Bo to wersja z dodatkowym Life Size Converter. Tutaj ciekawostka. To bardzo poszukiwane akcesorium. Głównie dlatego, że nie było produkowane masowo i stanowiło z obiektywem zestaw. Nie dało się go używać z innymi obiektywami. Cena samego extendera waha się od 450 do nawet 600 zł.
Last modified: 04 października 2024