Zakochałem się w analogowym Contax Aria, niestety bez wzajemności #analoglife
Serce pęka!

Ten artykuł to kolejny efekt naszych ostatnich fotograficznych zakupów. Niestety jak się okazało w praktyce, większość kupionych aparatów… miała defekty, w zasadzie przeróżne. Oczywiście dowiedzieliśmy się o tym, po wywołaniu pierwszej rolki, kiedy już w całość musieliśmy zainwestować po 100 PLN per urządzenie. Jednym, z dość charakterystycznych wyjątków był Contax Aria, którego działanie niestety nie rozszyfrowaliśmy do dzisiaj. Mimo wszystko, w tej krótkiej przygodzie z tym analogiem, zakochałem się w nim i ubolewam, że najpewniej bez wzajemności.

Aria kupiona przypadkiem
Aria trafiła do nas kompletnym przypadkiem, kiedy poszukując interesujących aparatów w serwisach aukcyjnych, trafiliśmy właśnie na nią. Mieliśmy plan, by złapać, być może coś z niedrogiego średniego formatu, ale koło tego aparatu nie dało się przejść obojętnie. Nie wiem czemu, ale do złudzenia przypomina mi moją Konica Hexar AF, którą zresztą dla was opisywałem na stałce. Z tą różnica, że Contax Aria jest o jakieś kilka poziomów ładniejsza.
Ma ona świetną i kompaktową obudowę, doskonały interfejs i bardzo wygodny, wielofunkcyjny niewielki ekranik, którego przyswojenie obsługi zajęło mi kilka minut. Jedyna i dość oczywistą wadą tych aparatów, z pewnością jest guma, którą pokryte jest całe body. Z jednej strony doskonały uchwyt w ręku i stabilne trzymanie aparatu, z drugiej niestety guma się paskudnie rysuje i matowieje, co daje nie najlepszy efekt stylistyczny po tych wielu latach od premiery. A nie wiem, czy wiecie, ale to jeden z ostatnich aparatów analogowych, który wypuścił Contax (w 1998 roku, później pojawił się tylko Contax T3, w 2001r.).
Zresztą nieco więcej o niej, na naszym TikToku.
Do aparatu oczywiście brakowało obiektywu, a że dedykowany Zeissy nie należą do najtańszych, to znaleźliśmy tanią Yashicę z dedykowanym mountem, a 50mm f/1.9 ML, która kosztowała grosze, a jednak miała nie najgorsze opinie. Po załadowaniu filmu przyszedł czas na zdjęcia. Przyznam szczerze, że bardzo czekałem na ten test, bo aparat swoim designem zauroczył od pierwszego dotknięcia, by nie powiedzieć od pierwszego zauważenia na portalu aukcyjnym.
Contax Aria ma kilka trybów półautomatycznych, biorąc jednak pod uwagę, że mój obiektyw ich w pełni nie wspierał, wybrałem zgodnie z instrukcją tryb Av, który mierzył światło, na podstawie dobranej przysłony. Pomiary światłomierza były idealne, a wszystkie informacje pojawiały się z boku widoku w wizjerze. To oczywiście żadne nowe rozwiązanie, ale widać, że dopracowane do perfekcji, bo były wszystkie parametry, responsywne i bardzo funkcjonalne. Pierwsze zdjęcia i pierwsze obawy, że jednak migawka zachowuje się dość dziwnie. Otóż wszystko wskazywało, że nie trzyma ona czasów, a w zasadzie miga jednostajnie najpewniej z tym samym czasem. Właściciel jednak zasugerował, że to może być mylące, bo też miał takie wrażenie, jednak wszystkie zdjęcia wyszły ostatecznie poprawnie.

Zignorowałem tę dziwną cechę, jednak do momentu, w którym migawka postanowiła zaskoczyć mnie ponownie. Otóż w randomowych sytuacjach zaczęła zachowywać się, jakby miała włączony tryb Bulb. W efekcie po wciśnięciu spustu migawki musiałem drugi raz odkliknąć, by wróciła ona na miejsce. W efekcie film był zdecydowanie zbyt długo naświetlany. Zacząłem kombinować z ustawieniami trybów, ale w efekcie ta sytuacja zdarzała się wielokrotnie i to w randomowych momentach. Jak wspomniałem w powyższym tiktoku, miałem obawy, że jednak mam wrażenie, że zdjęcia nie wyjdą poprawnie. No i niestety nie wyszły. Są w pełni prześwietlone. Próbka poniżej.





Co jednak najdziwniejsze, dwa zdjęcia wyszły. Jeśli miałbym się doszukiwać reguły, dlaczego, to mam pewną teorie. Oba zdjęcia, które wyszły były robione w domu, gdzie teoretycznie czas, z którymi miga migawka, mógł się idealnie wpisać w aktualne warunki oświetleniowe.

Sprawdziłem zachowanie migawki z otwartymi pleckami i efekt był ten sam. Migawka miałem wrażenie, że miga na oko z czasem 1/60s właściwie cały czas, ignorując manualne ustawienia czasu. Nieważne czy był czas 1/125s czy 1/4000s, migawka klapała dokładnie w ten sam sposób. Z właścicielem zaczęliśmy zastanawiać się, czy to nie kwestia trybu pomiaru światła. Postanowiłem sprawdzić zachowanie aparatu, przy pomiarze światła punktowym, jak to działało w przypadku poprzedniego właściciela i niestety efekt był taki sam.
Ostatecznie po konsultacji w moim serwisie i braku pomysłu na rozwiązanie, dogadałem się z właścicielem, że zwrócę aparat, bo nie mam kompletnie pomysłu, co z nim z dalej zrobić. Właściciel okazał się bardzo wyrozumiałą i otwartą osobą, a przede wszystkim także pasjonatem fotografii analogowej, więc mieliśmy okazje nie raz uciąć sobie interesujące pogawędki.
Ostatecznie aparat niestety zwróciłem, właściciel jednak zadeklarował, że odda go do zaprzyjaźnionego serwisu i być może uda się go naprawić, wówczas ponownie chętnie go odkupię. Contax Aria naprawdę mnie oczarował, bo pomimo tych dość średnich pierwszych doświadczeń z tą marką, to jednak dalej jestem fanem i chyba trzeba będzie zrewidować najbliższe plany zakupowe aparatów na stałkę do testów i umieścić wysoko Contaxa. To jednak tuż po tym, jak w końcu wygrzebiemy się z tych, które już kupiliśmy.
Tymczasem czekamy na wieści z serwisu, a ja mocno za Arię trzymam kciuki.
Last modified: 18 lutego 2025