staleczka

Spędziłem 36 godzin z Sigmą BF. Ten aparat zakwestionował moje 30-letnie doświadczenie ze sprzętem foto

Autor:

Sigma to jeden z najciekawszych aparatów, jakie trzymałem w rękach. Jest bezkompromisowa, obrazoburcza i jest dokładnie tym czego potrzebuje fotografia.

sigma bf 6

To nie clickbait, to szczera prawda. Miałem przez weekend możliwość przyjrzenia się najdziwniejszemu aparatowi fotograficznemu ostatnich lat. Sigma BF nie pozostawia złudzeń — to inny sposób na fotografię, i wcale nie groszy. Może nawet lepszy!

Ponad 30 lat temu, jako dzieciak wziąłem analogowy aparat mojego wujka i wypstrykałem kilka zdjęć. Zrobiłem to świadomie. Wycelowałem, sprawdziłem, czy mi wszystko pasuje i nacisnąłem spust. Na mizerny efekt trzeba było czekać kilka dni do powrotu filmu od fotografa. Podobało mi się tylko jedno zdjęcie. Pamiętam jednak to uczucie, które rozpaliło mnie do czerwoności na wiele lat. Do tego stopnia, że za jakiś miałem już własny aparat. Po 10 latach ciężko było mnie wyrwać z ciemni, a wszystkie moje koszulki były poplamione fotograficzną chemią. Nie byłoby tej miłości, gdyby nie prostota aparatu kompaktowego i łapania chwili za sprawą jednego przycisku. Sigma BF przypomniała mi o tej chwili.

Sigma BF — zapomnij o wszystkim, co wiedziałeś do tej pory

sigma bf 4

Spartańska prostota kompaktowej małpki na film sprawiła, że przez jakiś czas utrzymywałem się z fotografii. Dziś to doświadczenie do mnie wraca, bo w redakcyjnej pracy aparat jest drugim najważniejszym narzędziem po laptopie. 

Przez lata miałem wiele aparatów analogowych i cyfrowych. Te zaawansowane łączy obsługa — za pośrednictwem kilkunastu przycisków i pokręteł, dostajemy dostęp do niemal wszystkich najważniejszych funkcji aparatu. W moim Canonie mam 19 przycisków, 3 rolki, 1 multikierunkowy dżojstik i jeden suwak. Sigma BF ma łącznie ze spustem migawki tylko 5 przycisków i jedną multifunkcyjną rolkę. 36 godzin spędzonych z tym aparatem sprawiło, że zwątpiłem w to co wydawało mi się pewnikiem w świecie fotografii. 

Prosta obsługa

sigma bf 5 1

Razem z Gustawem jesteśmy piewcami zmian. Obaj doszliśmy do wniosku, że menu w aparatach wygląda jak Windows 98. Mamy też wrażenie graniczące z pewnością, że na rynku sprzętu foto nic się nie zmienia, a producentom ten status quo odpowiada. Są tylko trzy firmy, które robią coś inaczej, lepiej — Hasselblad, Leica i teraz Sigma.

Hasselblad i Leica mają piękne menu, których obsługa przypomina nawigację w smartfonie. Sigma odchudziła swoje menu i pokazała ultraminimalistyczną koncepcję dopiero w modelu BF. W obu konkurencyjnych systemach zaawansowane opcje są jednak dostępne. Sigma BF idzie inną drogą.

Właściwie dostęp do ustawień odbywa się na trzy sposoby. Pierwszym jest obsługa przez multifunkcyjne koło z D-padem. Z niego wybierać możemy wszystkie ustawienia ekspozycji i autofocusa. Ustawień tych jest naprawdę mało, to właściwie tylko:

  • Tryb (pojedynczy, seryjny, filmowanie, bracketing ekspozycji i ostrości, interwał)
  • Forma zapisu zdjęć
  • Format zdjęć (proporcje)
  • Tryby AF/MF
  • Balans bieli
  • Ustawienia ekspozycji
  • Korekta ekspozycji
  • Filtry barwne

Kolejne menu wywoływane jest klawiszem z trzema kropkami „・・・” – daje dostęp do podstawowych ustawień wyświetlacza. Jedynym ciekawym elementem są tu ustawienie wyświetlania ogniskowej obiektywu, odległości od elementu na którym ustawiona jest ostrość oraz siatek obrazu. Ciekawostką jest też funkcja, w której aparat wykrywa proste linie, do których można równać kadr — bardzo fajna sprawa, jeśli ktoś wypatruje geometrycznych kształtów w kompozycji. Kilka dodatkowych opcji ukrytych jest też w zakładce „System” dającej dostęp do ustawień podstawowych jak data i godzina, pamięć, czy korekt obiektywu. Ostatnim elementem jest przeglądarka zdjęć. Można podejrzeć tu wszystkie parametry wykonanych zdjęć, nałożyć na gotowe zdjęcia filtry barwne, lub skorzystać z wywoływarki RAW pozwalającej na szybką edycję i zapisanie pliku w JPG.

Mając Sigmę BF w ręce poczułem się znowu jak wtedy, gdy po raz pierwszy chwyciłem za aparat będąc dzieckiem. Mój prywatny sprzęt ma chyba więcej ustawień w zakładce autofocusa, niż Sigma w całym aparacie. Czy mi to przeszkadzało? Kompletnie nie, dodatkowo ta prostota na nowo pozwala cieszyć się samym procesem fotografowania, zupełnie jak gdybym znowu robił to po raz pierwszy w życiu. Co ciekawe pomysł tej prostoty docenili również moi znajomi, którzy nie mają do czynienia z fotografią. Jeden z nich powiedział, że zamieniłby smartfon na aparat, gdyby każdy tak wyglądał i każdy by tak świetnie działał. Sigma BF ma wielki potencjał na zmianę świata fotografii, jego nawyków i błędnie wypracowanych rozwiązań (jak chociażby topornego menu w stylu Windowsa 98).

Brak slotu na kartę pamięci

Kilka dni temu pisałem, o tym że team drużyny F1 dostał karę 50 000 euro, bo ktoś zapomniał włożyć karty do kamery technicznej w bolidzie. Pisałem wtedy, że chyba każdy z nas miał w życiu przypadek gdy zapomniał karty i poszedł na foty. 

Z Sigmą nie ma tego problemu. Aparat posiada około 230 GB wbudowanej pamięci. To wystarczająco na potrzeby większości użytkowników. Wbudowana, szybka pamięć pozwala również na bardzo szybki przegląd zdjęć. Wrażenie przy ich przeglądaniu jest bliższa temu ze smartfonów, niż z powolnych aparatów konkurencji. Wbudowana pamięć wiąże się też z innymi korzyściami, ale o tym poniżej.


Port USB i nic więcej

Aparat ma tylko jeden port, to USB C (USB 3.2, 10 Gbps). Nie ma tu portu słuchawkowego ani mikrofonowego, czy też HDMI. To pionierskie rozwiązanie, ale dostrzegam jednak w nim kilka wad, które trzeba dopracować.

Zaletą jest olbrzymia wygoda. Za pośrednictwem portu można szybko zgrać zdjęcia, bo komputery i smartfony wykrywają sprzęt jako pamięć masową. Zdjęcia zgrywamy w taki sposób jak z pendriva lub dysku SSD i to jest bajecznie fajne rozwiązanie. Sigma nie oferuje aplikacji na smartfony i nie obsługuje WiFi oraz Bluetooth. Mogłem za to w samochodzie zgrać zdjęcia do iPhone’a i cieszyć się super szybkim transferem (zgrałem prawie 12 GB zdjęć z około minutę).

Dodatkowo USB C pozwala podłączyć Sigmę do komputera i cieszyć się możliwością używania jej jako kamery internetowej. To funkcja, którą oferuje chyba każdy nowy aparat. Nigdy nie widziałem jednak tak szybkiego i prostego rozwiązania. Podłączyłem kabel USB C do MacBooka i w opcjach aplikacji Face Time wybrałem Sigmę jako kamerę. To trwało tylko pięć sekund – zero dodatkowych aplikacji i sterowników, czy przeszukiwania ustawień w aparacie!

Są też jednak pewne niedociągnięcia. Aparat ładowany jest przez USB C i obsługuje standard Power Delivery. Niestety nie pokuszono się tu o żadną formę szybkiego ładowania. W praktyce to więc mocno powyżej 1,5 godziny czekania na pełne naładowanie, co przy malej pojemności akumulatora i jego małej efektywności (pozwala na wykonanie około 260 zdjęć) jest dość sporym utrudnieniem. Nabywcy koniecznie muszą zaopatrzyć się w dodatkowy akumulator. Szybkie ładowanie rozwiązałoby problem szkoda, że Sigma nie poszła drogą smartfonów. 

Druga zaprzepaszczona szansa wiąże się z obsługą akcesoriów przez USB C. Idea pozbycia się wszystkich portów jest piękna, gdyby ten minimalizm przyszedł razem z funkcjonalnością portu USB C. Co prawda według specyfikacji aparat obsługuje mikrofony i słuchawki podłączane za pośrednictwem USB C, ale to tylko proteza tej funkcji. Po pierwsze nie ma tu gorącej stopki, więc nie zainstalujesz na Sigmie swojego shotguna. Tu aż prosi się, żeby zaimplementować obsługę mikrofonów bezprzewodowych — czy to na Bluetooth, czy też za pośrednictwem USB C (tak jak robią to producenci kamer sportowych DJI i Insta360).


Dobra droga do minimalizmu

Sigma BF ma tylko jeden fizyczny przycisk — to spust migawki. Pozostałe przyciski są pojemnościowe z haptyczną informacją o wciśnięciu. W praktyce oznacza to, że przy „kliku” poczujemy wibrację potwierdzającą wybór. To wrażenie jest tak doskonałe, że żaden z moich znajomych nie chciał mi uwierzyć w to, że aparat jest pozbawiony tradycyjnych przycisków.

W praktyce, przez cały weekend nie poczułem sentymentu za 23 przyciskami w moim Canonie. Obsługa wcale nie nastręczała mi problemu. Malutki wyświetlacz ponad przyciskami jest uzupełnieniem tej wizji. Można ustawić podstawowe funkcje, bardzo szybko rolką z D-padem. Szybko polubiłem tę obsługę i pokochałem ten wyświetlacz. Jest bardziej pożyteczny niż w Canonie R5 i dodatkowo pokazuje procentowy poziom ładowania akumulatora!

Pisząc o Sigmie nie sposób nie wspomnieć o wyglądzie. Minimalistyczna, aluminiowa konstrukcja frezowana z jednego bloku aluminium. Charakterystyczne ścięcia na rogu, moletowany front, który daje palcom wrażenie, jak gdyby trzymało się broń. Podstawa jest gumowana – nie trzaskasz aparatem odkładając go na biurko. To wszystko sprawia imersyjne wrażenie, które jest unikalne na rynku.

Wiele osób twierdzi, że taka konstrukcja czyni ten model ciężkim. To jednak tylko złudzenie, aparat jest nadal mały i lekki. Waży tylko 446 gramów, to prawie 300 mniej od mojego R5. Jest też lżejszy niż średnia rynkowa, która jak podaje serwis cameradecision, wynosi aktualnie 503 gramy. 

Jest kilka rzeczy w tej Sigmie, które doprowadzają fotografów do szału. Metalowa obudową bez gripu, brak slotu na karty pamięci, brak portów, zbyt proste menu i brak gorącej stopki. Radykalne podejście do prostoty, wywołuje jednak całkiem fałszywe przekonanie, że nie tak powinien wyglądać aparat fotograficzny. Czy jednak nie jesteśmy w błędzie, a nasze doświadczenie nie opiera się jedynie na przyzwyczajeniu do tego co znamy?

Sigma BF nie aspiruje do sesyjnego aparatu, który wykorzystasz na ślubach, w studiu czy też na boisku piłkarskim. To sprzęt, który jest bezkompromisową wizją nowej fotografii, ale odwołującą się do tego co dobrze znane i zakorzenione od jej początków. To parafraza sloganów Sigmy, ale ja kupuję tę wizję. Ile razy korzystałeś ostatnio z lampy błyskowej? Ile razy z portu słuchawkowego? No i jak bardzo potrzebujesz setek ustawień, by zrobić dobre zdjęcie? 

@stalkapl

Sigma to jeden z najciekawszych aparatów, jakie trzymałem w rękach. Jest bezkompromisowa, obrazoburcza i jest dokładnie tym czego potrzebuje fotografia. #sigmabf #sigmalens #streetphotography

♬ Shootout (Slowed + Reverb) – Izzamuzzic & Julien Marchal

Sigma BF przynosi prostotę smartfonu w połączeniu z bezkompromisową jakością obrazu. Nigdy nie zastąpi kamery dla twórców czy aparatu do zarabiania pieniędzy. Na pewno jednak zmieni proces kompozycji obrazu i przyniesie wiele pierwotnych uczuć, które kiedyś towarzyszyły fotografii. Sigma tym modelem zamanifestowało na rynku, że można podważyć status quo fotografii i sprzętu. Że nie wszystko, co wiemy to prawda, a wiele z tego jest tylko kwestią przyzwyczajenia lub nawyków, które wpoili nam błędnie producenci. 

Nie jestem pewny czy Sigma staje się Applem rynku fotograficznego. Jestem jednak pewny, że Steve Jobs doceniłby te starania. Czasami trzeba pokazać użytkownikowi inną drogę, by przekonać go do swojej racji. Warto pozwolić na to Sigmie.

Last modified: 08 kwietnia 2025



staleczka