Olympus MJU – kupiłem najbrzydszy analogowy kompakt
Przed Wami mój prawie najnowszy zakup: Olympus Mju.
Mój powrót do świata analogów na dobre się rozkręcił. Po zakupie pierwszego kompaktu zupełnie przez przypadek, przyszedł czas na kolejny, ten, w którego celowałem, chociaż miałem ogromny problem z tym, jak wygląda. Był paskudny i pewnie dalej jest, ale już trochę mniej. Przed Wami mój prawie najnowszy zakup: Olympus Mju.
Fotografia analogowa porwała mnie, kiedy podczas mojej wielkiej i długiej zajawki fotografią jeszcze za czasów studiów, posmakowałem Zenita XP12. Po wypstrykaniu pierwszej kliszy, wywołaniu jej i byciem oczarowanym całym tym procesem, w którym trzeba było nieco bardziej się przyłożyć do zdjęć (w końcu każde z nie technicznie kosztowało pieniądze) i ujrzeniu pierwszych zdjęć, wiedziałem, że to doskonała przygoda. Potem przez kolejne lata kolejne filmy i gdzieś w końcu we mnie pękła chęć do fotografii, nie tyle do samych analogów.
Kilka lat temu, postanowiłem z moją najukochańszą małżonką, że czas dokumentować nasze życie, ale nie w postaci zdjęć z DSLR, a właśnie za pośrednictwem klasycznego analoga. W efekcie tej decyzji kupiłem dwa Nikony FE2 w wersji mint i dwa Nikkory, jeden szeroki, drugi portrecik. Przez czas budowy domu, kolejnych wydarzeń z życia z dzieciakami, nasz album spuchł mocno, a jego przeglądanie po latach dawało ogrom satysfakcji, że to była doskonała decyzja.
Problem jednak pojawił się wtedy, kiedy nie zawsze była możliwość zabrania ciężkich FE2 ze sobą. Tutaj pojawiło się miejsce dla kompaktu i niewiele myśląc, zacząłem wertować rynek w poszukiwaniu świetnej jakości małego aparatu z kategorii point and shoot, czyli taki, który mogę mieć zawsze ze sobą. Spędziłem nad tym calusieńki weekend i właściwie tyle wystarczyło, by wiedzieć, co jest grane w tym świecie i co wyląduje w moim domu, a docelowo w kieszeni.
MJU najbrzydszy, ale jeden z najpotężniejszych kompaktów?
Poza stawką kupiłem sobie Agfa Optima Sensor 1035, który onieśmielił mnie swoim pięknem, prostotą i minimalizem. Za 100 PLN dostałem to, czego chciałem, czyli pięknej ozdoby, bo niestety okazało się, że migawka w aparacie nie działa tak, jak powinna. Oczywiście nie wszystko stracone, bo oddam sprzęt do serwisu, ale nie nastawiam się na to, by naprawa takiej małej zabawki miała jakikolwiek finansowy sens. Jestem z tym okej, bo 100 PLN za piękny kawał historii na półce, to nie jest wysoka cena za to, co ma cieszyć Twoje oko każdego dnia.
Wracając jednak do Mju, wiedziałem, że to będzie sprzęt, którego moja ciekawość nie może zignorować. To jedna z tych konstrukcji, która na zdjęciach wygląda paskudnie, obrzydliwie i jako pochodząca z lat 90. w tym najgorszym wydaniu: na tamten czas supernowoczesnej linii, która zestarzała się paskudnie, plastikowo-chromowanych przycisków (ależ koszmar!) czy ekraników jak z kalkulatora. Prawdziwy koszmar.
Miałem duży problem, żeby kupić ten aparat, ale bronił się on świetną jakością obrazka (jak na kompakt) i idealnie wpisywał się w ideę posiadania go w kieszeni na każdej okazji. Kupiłem i zakochałem się w tej pokrace. Mało tego, uważam, że na swój sposób jest nawet ładny, a przede wszystkim mieści się w dłoni!
Przejęła go oczywiście moja małżonka, więc czas był uruchomić kolejny etap, kupiłem w pakiecie dwa kompakty, które mają wypaść jeszcze lepiej od Mju, a jeden z nich będzie nawet z drugiej strony barykady: piękny wizualnie Nikon L35AF. Drugi będzie najpewniej jeszcze brzydszy niż Mju, bo zamówiłem Mju II, który wygląda jeszcze bardziej pokracznie, ale wierze, że i w jego przypadku trafi mnie strzała foto-amora, a ja zapałam wielkim uczuciem. A nawet jeśli nie, to i tak na końcu dostanę piękny obrazek, który będzie z siebie wypluwał.
Mju załadowany został czarno-białym negatywem (któż może sobie pozwolić teraz na drogi film kolorowy?!) i efekt jego pracy poznam bardzo szybko, bo połowa rolki już wypstrykana, o czym na pewno Was poinformuje w ramach całej mojej serii #analoglife, gdzie znajdziecie wszystkie analogowe teksty, aka teksty o analogach.
analoglife olympus olympus mju
Last modified: 06 kwietnia 2024