Wywołałem film z mojego średnio-formatowca i jestem zawiedziony

Autor:

Wielkiś mi zawód sprawiła, Mamiyo.

33460007 kopia

Wakacje już właściwie za nami, więc czas na porządki w filmach. Na wakacje zabrałem ze sobą mojego ukochanego średnio-formatowca Mamiya RB645 1000s, o której sporo Wam pisałem na stałce w ramach #analoglife. Sęk w tym, że zrobiła mi sporo zawodu i w zasadzie nie do końca wiem dlaczego.

Tegoroczny urlop spędzony pod Karpaczem to był dziwny czas. Powiedziałbym słodko-gorzki. Bo z jednej strony miałem na testy upragnioną Leica Q3, która w zasadzie była moim pierwszym aparatem spod znaku Reddota, a z drugiej strony połowę czasu urlopowego musiałem przeleżeć łóżku… chory. Nie przeszkodziło to jednak zrobić kilka zdjęć, przetestować Leicę, a i przy okazji zabrałem ze sobą Mamyie 645, żeby wykorzystać filmy, które czekały na swoją kolej w lodówce.

33460007 1

Tak też się stało, wypstrykałem dwa filmy 120stki, gdzie jeden czarno-biały ciągle czeka na swoje wywołanie, a ja na skany, a drugi dobiłem już pod domem, by oddać oba w pakiecie do wywołania. By nadać kontekst sytuacji, to był najpewniej jakiś 15-20 film i do tej pory nie było żadnych problemów z aparatem. Były błędy po stronie użytkownika, kiedy np. mając całą rolkę praktycznie nabitą, pokazałem koledze jak wygląda komora, do której wkłada się film. Kilka najważniejszych zdjęć wówczas straciłem, w tym kilka naprawdę ważnych. Oczywiście zdarzyło się przestawić ustawienia na obiektywie, więc nie były trzymane czasy, w ten sposób prześwietliłem kilka zdjęć, ale nie miałem jeszcze sytuacji, jaką zgotowała mi Mamiya (lub sam zgotowałem?).

Kilka fot udało się wstrzelić i Mamiya pokazała to, za co ją uwielbiam. Kolory, ostrość, druga część bez szaleństw, a klasycznie część najważniejsza nie wyszła kompletnie. Dlaczego? Otóż okazało się, że wyszły zwyczajnie… ciemne.

W praktyce widać część zdjęcia, za każdym razem tylko część dolną. Zdjęcia były robione na golden hour, więc ciepłego słoneczka było sporo. Zastanawiam się, jaki właściwie może być powód takiej sytuacji, tym bardziej że część fot z tego wieczora… wyszła. Nie sądzę więc, że jest to kwestia jakiegoś uszkodzenia, bo wówczas wszystkie foty by nie wyszły. Mam jednak pewne podejrzenie i może ono dotyczyć baterii.

Mamiya 645 1000s, jak sama nazwa wskazuje ma do dyspozycji czas 1/1000s, do której jako jedynej wykorzystuje zasilanie bateryjne, bo nie obsłużyłaby tego czasu mechanicznie. Zastanawiam się, czy to faktycznie nie była padnięta bateria, chociaż oczywiście wskaźnik na mamiji mówi o tym, że bateria jest w pełni naładowana. Gdy mocniej się zastanowię, to faktycznie część zdjęć była robiona na 1/500s i najpewniej to właśnie te foty wyszły, a nie wyszły te, które były robione na 1/1000s. Oczywiście jeśli byłaby to słaba bateria, czy efekt nie powinien być odwrotny? Jeśli migawka nie daje rady klapnąć w czasie 1/1000s, tylko otwiera się na dłużej, to czy zdjęcia wówczas nie powinny być prześwietlone, zamiast niedoświetlone?

Ta wątpliwość w kontekście podejrzanej baterii nie daje mi spokoju i mam obawę, że może jakaś synchronizacja czasu tu poleciała, ale jeśli czytają mnie mądre głowy, to gorąco zapraszam do podrzucenia swoich pomysłów na rozwiązanie problemu, zanim oddam ją do serwisu (wcześniej sprawdzając baterię naturalnie).

Śledź stałkę na:

Last modified: 24 sierpnia 2024