Szkoda, że tak długo zwlekałem. SIGMA 60-600 mm F4.5-6.3 to telepotwór, którego pokochałem od pierwszych zdjęć
Obawiałem się wielkich teleobiektywów. Wygoda, cena, waga — to wszystko mnie przerażało. Okazało się, że w przypadku Sigmy niepotrzebnie!

Podczas naszego tripu na Maderę miałem okazję popracować z teleobiektywem SIGMA 60-600 mm F4.5-6.3 DG OS HSM. Te kilka dni zmieniło mnie na zawsze — fantastyczne możliwości, niezła jakość i stosunkowo niska cena — wpisuje go na listę sprzętu do kupienia.
Tutaj od razu małe wyjaśnienie i podziękowania. Na wyjazd planowałem zabrać inny teleobiektyw, niestety plan spalił na panewce, gdy okazało się, że nie udało się go wysłać w terminie. Nie zawiedli nas jednak rewelacyjni przedstawiciele Sigmy, którym szybko udało się zorganizować wypożyczenie i wysyłkę. Tym samym uratowali oni mój plan na wyjazd! Dziękuję Sigma!
SIGMA 60-600 mm F4.5-6.3 DG OS HSM

Sigma ma w ofercie dwie konstrukcje teleobiektywu z 10x przybliżeniem o ogniskowej 60-600 mm. Łatwo je jednak rozpoznać – pierwsza to testowana przeze mnie wersja z oznaczeniami DG OS HSM, a druga to nowsza DG DN OS.
Różnic w konstrukcji jest między nimi kilka, ale najbardziej zapada w pamięć inny typ silnika autofocusa. Różni je też to, że pierwszy obiektyw został zaprezentowany w 2018 i dostępny jest na bagnety Canon EF i Nikon F, a drugi w 2023 i występuje w wersji dla Sony-E i L-Mount. Cena obiektywów to w przypadku DG OS HSM 7 999 zł, a w wersji DG DN OS 10 999 zł. Ja dysponowałem wersją DG OS HSM z bagnetem Canon EF, którą do Canona R5 podłączyłem z wykorzystaniem adaptera EF – RF.

Warto tu też wyjaśnić od razu wszystkie skróty, które opisują oba obiektyw:
- DG – digital-specific coatings
- DN – mirrorless camera
- OS – optical image stabilization
- HSM – hypersonic motor
- S – sports line
Obiektyw dysponuje, jak łatwo wywnioskować po nazwie, ogniskową od 60 do 600 mm oraz przysłoną od f/4.5 do f/6.3. Obiektyw jest następcą oferowanego wcześniej modelu 50-500 mm F4.5-6.3 APO DG OS HSM z 2010 roku. Konstrukcja mojej wersji opiera się na aż 25 elementów w 19 grupach. Dodatkowo fotografując z ogniskową 200 mm, uzyskujemy tryb macro z powiększeniem 1:3,3.
Waga obiektywu to 2700 gramów co stanowi o 20% mniej niż u poprzednika. Konstrukcja opiera się na wykorzystaniu nowych wytrzymalszych materiałów w tym stopu magnezu, włókna węglowego (CFRP) oraz termicznie stabilnego kompozytu (TSC). Całość sprawia, że 10-krotny zoom jest całkiem poręczny i kompaktowy (jak na tę klasę sprzętu). Obiektyw jest też odporny na kurz i zachlapania dzięki kilkunastu uszczelnieniom w najbardziej newralgicznych miejscach. Oznacza to, że można go używać nawet w lekkim deszczu.
Teleobiektyw Sigmy posiada system stabilizacji obrazu o efektywności 4 EV. Działa ona w dwóch trybach (przełącznik na obudowie) – pierwszy służy do ogólnego fotografowania, drugi pozwala na fotografowanie ze śledzeniem obiektów w ruchu. Co ciekawe obiektyw posiada akcelerometr, który wykrywa czy fotografujemy w pionie, czy poziomie i dostosowuje do tego sposób działania.


System AF obiektywu oparty jest na udoskonalonym silniku HSM. Przekłada się to na pracę o 30% szybsza w porównaniu z poprzednikiem. Co więcej, nie ma tu klasycznych metalowych mechanizmów, wiec obiektyw pozwala na ręczne doostrzanie bez przełączania obiektywu w tryb MF.
Symbol | M-OS_60-600/4.5-6.3_S_DG_OS_HSM |
Konstrukcja obiektywu | 25 elementów w 19 grupach (3x FLD, 1x SLD) |
Kąt widzenia | 39.6-4.1° |
Liczba listków przysłony | 9 (przysłona kołowa) |
Minimalna przysłona | F22 – F32 |
Minimalna odległość ostrzenia | 60cm – 260cm |
Maksymalny współczynnik powiększenia | 1:3.3 (200mm) |
Średnica filtra | 105mm |
W zestawie |
|
Więcej informacji na oficjalnej stronie Sigma. Aktualnie obiektyw kosztuje 7 999 zł.
Spektakularne możliwości w niezłej cenie

Należy się naszym czytelnikom małe wyznanie. Przez ostatnie 20 lat unikałem wielkich telezoomów. Było kilka powodów. Po pierwsze, długo żyłem słowami, które przypisuje się Chase’owi Jarvisowi — że najlepszy aparat to ten, który ma masz przy sobie. Co zrozumiałe wielkiego zooma przy sobie nie masz prawie nigdy, a fotografowanie nim staje się w pełni intencjonalne. Drugim czynnikiem była spora cena takich konstrukcji. Zoomy i stałki o przyzwoitych parametrach zawsze kosztowały swoje, a ja po prostu nigdy mogłem sobie na nie pozwolić.
Wszystko zmieniło się kilka lat temu za sprawą mojego kolegi. Przyniósł on do mnie kilka szkieł Canona z bagnetem EF, które sprzedawał jego znajomy. Wśród nich był Canon EF 400 mm f/5.6 L. Piękne szkło, które dzięki temu, że było mocno używane (wizualnie, ale dobre optycznie) wreszcie było w zasięgu mojego portfela. Wtedy wygrało jednak używane szkło do macro, ziarno zostało jednak zasiane.
Nasza ostatnia wyprawa na Maderę znów rozpaliła myśl o teleobiektywach. Chociaż planowałem zabrać tam sprzęt Canona, to finalnie nie zdążył on do nas dotrzeć. Na szczęście sytuację uratowała Sigma. Do testów wypożyczyłem prawdziwą bestię.
Jak już zdążyliście zauważyć, ten sprzęt ma spektakularne możliwości, całkiem dobre parametry optyczne i rewelacyjną cenę. To coś, co niewątpliwie trafia na listę fotograficznych zakupów.
Nieznośna lekkość obiektywu

Początkowo obawiałem się jej rozmiarów i wagi. Obawy potęgowane były też przez to, że Sigma + Canon R5 to nie jedyny sprzęt, który nosiłem. Dostałem też testów również Canona R7 z dwoma zoomami Sigmy (bagnet RF) oraz dodatkowo smartfon Huawei Pura 70 Ultra, który służył mi do reportażu.
Szybko jednak znalazłem patent. Obiektyw nosiłem oparty o małą torbę fotograficzną. Dzięki temu zestaw szkło + aparat o wadze ponad 3,5 kg nie był tak odczuwalny gdy szybko maszerowaliśmy wąskimi uliczkami Madery. Bałem się jednak, że przy tej wadze, fotografowanie z ręki nie będzie na dłuższą metę w ogóle możliwe. Okazało się jednak, że można to robić całkiem długo, zanim padnie się ze zmęczenia.
Oczywiście waga i wielkość obiektywu są spore. Trzeba trochę krzepy jeśli myśli się o całodniowym fototripie. Nie jest to jednak niemożliwe, jak wydawało mi się wcześniej.
Rewelacyjna praca autofocusa i stabilizacji

Moim oczekiwaniom sprostał również wysoka kultura pracy autofocusa i stabilizacji. Bałem się, że w praniu wyjdzie to, że testowany obiektyw to jednak konstrukcja już sprzed ponad sześciu lat. Zaskoczyło mnie jednak, że szkło doskonale radziło sobie nie tylko w statycznych ujęciach, ale również śledzenia odległych obiektów. Testowałem to gdy próbowaliśmy uchwycić maderskie ptaki (spotkaliśmy dosłownie dwa) oraz łapiąc Gustawa, który oblatywał teren dronem DJI. Większość wykonanych zdjęć była w punkt ostra i trafiona z ostrością. Praktycznie za każdym razem trafiałem w to, w co trafić chciałem. Jeśli chodzi o samą jakość zdjęć, to nie ma tu większego problemu ze spadkiem ostrości obrazu w centrum i rogach. Biorąc pod uwagę zakres ogniskowej i cenę, kompletnie nie można już narzekać.
Działanie stabilizacji obrazu było perfekcyjne. Obiektyw posiada dwa tryby, ale nawet udawało mi się radzić z tematem zdjęć nawet w tym trybie dedykowanym bardziej statycznym kadrom. Przy nie najlepszej pogodzie bałem się, że bez statywu się nie obejdzie. Byłem w błędzie! Nawet podczas fotografowania przy ogniskowej 600 mm zdjęcia nie były poruszone, a ja działałem z ręki.
Jakość ponad cenę














Przed wyjazdem naczytałem się opinii i recenzji o tym obiektywie, widziałem też porównanie z wielokrotnie droższymi konkurentami (a właściwie modelami o podobnej maksymalnej ogniskowej). Wiele opinii mówiło, że model ten nie może pochwalić się zbyt kontrastowymi, ostrymi zdjęciami.
Po kilku dniach fotografowania na Madarze jestem szczerze zaskoczony, bo nie udało mi się nic takiego zauważyć. W większości przypadków zdjęcia były perfekcyjnie ostre i klarowne. Nie ułatwiałem Sigmie pracy, bo moje fotografowanie odbywało się w ciągłym biegu i niedoczasie. Nie miałem wystarczająco dużo czasu na przemyślenie kadrów, kompozycji i odpowiednie ustawienie się w wygodnej pozycji. Można nawet powiedzieć, że była to typowo streetowa akcja z polowaniem na dobry temat.
Obiektyw jest jednak w ogólnym rozrachunku mocno chwalony za swoje możliwości optyczne. Owszem gdzieś tam czasem spada ostrość w centrum kadru, częściej spada też w rogach. Czasem też AF pogubi się, śledząc bardzo dynamiczne obiekty. Trzeba jednak przyznać, że to wyjątkowe szkło — daje wyjątkowe możliwości (ogniskowa 60-600 mm), ma całkiem niezłe parametry, wydajną stabilizację i AF, a na dodatek biorąc to wszystko do kupy, to naprawdę przystępna cenowo konstrukcja!
Śledź nas na TikToku
Last modified: 10 lutego 2025
Działam z Sigmą 60 600 już dość długo. Używam jej też na koncertach. Żadnych uwag. Radzi sobie bardzo dobrze. Polecam także Nikona z 28 400. Jest też super.