Spędziłem cały weekend na poszukiwaniu idealnego kompaktowego aparatu analogowego – oto moi faworyci
Najlepszy aparat to ten, który możesz mieć zawsze przy sobie.
Ta myśl przyświecała mi, kiedy spędziłem cały weekend, intensywnie poszukując idealnego dla siebie kompaktowego aparatu analogowego. Znalazłem kilka, ale tanio nie jest. Oto lista moich faworytów w kategorii Point & Shoot, czyli aparatów, które mają po prostu robić zdjęcia, bez ustawień zaawansowanych, mówi się o nich jako o idealnych aparatach do Street Photo.
Fotografią jarałem się jak pochodnia przez kilkanaście lat. Zaczęło się jeszcze przed studiami, by spędzić w tym świecie ponad dekadę. Uwielbiałem jeździć w losowe plenery ze znajomymi, często obieraliśmy losowy kierunek późną nocą i rywalizowaliśmy w ramach tematu przewodniego, kto zrobi najlepsze foto. Dawało mi to wszystko, czego wtedy potrzebowałem: zajęcie głowy i ucieczkę od głupot, cel i ogromną dawkę frajdy. Działałem nawet zawodowo, gdzie miałem okazje obfotografować kilkadziesiąt wesel (to była świetna kasa, w całości poświęcona na sprzęt foto). Po tych kilkunastu latach znudziło mi się, ale zmieniły mi się też priorytety w życiu, czasu mniej, ekipa nam się rozpadła i tak fotografia poszła w odstawkę.
Moje TOP-3 aparatów analogowych
Na cele związane z dailyweb, kupiłem 2 lata temu Canona R6, który towarzyszy mi dotąd, realizując zdjęcia do recenzji czy nagrywając materiały w postaci video-recenzji. To właśnie forma video sprawia mi od kilku lat sporo frajdy i stanowi ogromne wyzwanie, co tylko determinuje moje rosnące chęci wsiąknięcia w ten świat. Niemniej kilka lat temu także kupiłem sobie analogowy aparat, który zawsze gdzieś za mną chodził. Tak skończyłem z dwoma Nikonami FE2 w wersji MINT, które kupiłem na niemieckim ebayu. Do tego dwa Nikkory i powstał dream team, a mój album zdjęć pamiątek z tego, jak rosną dzieciaki, jak budował się dom, rośnie, jeśli chodzi o objętość logarytmicznie.
Problem z FE2 jest jednak jeden duży, że dzień musi być podyktowany pod robienie zdjęć tym aparatem. To nie jest wygodny, poręczny aparat, który schowacie do kieszeni. Trzeba mu poświęcić uwagę i raczej za najbardziej mobilny nie uchodzi. Dlatego pomyślałem, że połączę kropki i chęć posiadania na półce kilku kompaktów, na które zawsze miałem chęć, głównie po to, by cieszyły moje oko. Teraz równie chętnie sprawdzę je w boju i pomyślałem, że to może być czas, kiedy taki aprat będzie doskonałym towarzyszem spacerów z moim psiakiem, bardzo częstych wypraw rowerowych, tych ultra i tych wokół komina, ale nie może to być FE2, to musi być coś bardziej mobilnego. No i zacząłem poszukiwania. Oto kilku moich faworytów, ba, nawet jeden już zdołałem kupić.
Nikon L35AF
Nie ma drugiego tak pięknego aparatu, który wpisywałby się w kompaktowe wymiary i piękny, nietuzinkowy, kanciasty design. Klasyka w pełnym wydaniu. Poluje na niego mocno, niestety ceny są dość wysokie, bo na taki sprawny sprzęt trzeba przygotować od 800 PLN do nawet 1500 PLN za wersje Mint (idealne). Sęk w tym, że to prosta konstrukcja i co do zasady dość plastikowa, ale za to obiektyw robi piękne i bardzo ostre zdjęcia.
Mamy tutaj wsparcie nawet do ISO 1000 i obsługę Auto Focusa. Na rynku funkcjonuje kilka generacji tego egzemplarza (AF, AF2, AD, AD2), ale to właśnie L35AF to najbardziej klasyczne konstrukcja, bez dodatkowych, awaryjnych wyświetlaczy i elektroniki, nie dziwi więc, że trzeba zapłacić za ten sprzęt tak dużo.
Olympus MJU-1 – fotograficzny koszmarek lat 90.
Fotograficzny koszmarek analogowych aparatów z lat 90. Tak można go w dużym skrócie określić. Ten aparat jest tak brzydki, że wywraca skalę piękna do góry nogami i powoduje, że po niedługim czasie zaczyna się nawet podobać. Ja tak przynajmniej mam. Bardzo długo nie mogłem zrozumieć fenomenu tego aparatu, ale piastuje on wszystkie topy rankingu na najlepsze analogowe kompakty Point & Shoot, a to za sprawą genialnej ostrości zdjęć, które z siebie wypluwa.
Za mju-1 przyjdzie też odpowiednio zapłacić i o ile ceny zaczynają się od koło 400 PLN, o tyle za wersje bardziej zadbaną przyjdzie w naszym kraju zapłacić ok. 600 PLN, a jeśli będziecie szukać na ebayu, to bez 800 PLN do tematu nie podejdziecie.
Agfa Optima Sensor 1035
A to aparat, którego nie brałem kompletnie pod uwagę, ale ujął mnie swoim designem i prostotą konstrukcji i przede wszystkim absurdalnie kompaktowymi gabarytami. Mało tego, ma świetny i minimalistyczny sposób na obsługę, ustawienie focusa wybieramy między trzema ustawieniami, przewijanie zapełnionej rolki tym samym elementem, gdy przewijamy klatkę po zrobieniu zdjęcia (trzeba przkręcić tylko przycisk R). Piękna i nietuzinkowa konstrukcja, która na półce będzie prezentować się wybornie, a i nawet przyzwoite zdjęcia zrobi.
Ja właśnie ten egzemplarz kupiłem, bez zastanowienia. Kosztował mnie 100 PLN, a wersje na pełnym wypasie kupicie za 200-400 PLN. Zwróćcie jednak uwagę, że funkcjonuje sporo wersji, które różnią się od siebie np. czasem migawki czy obecnością samowyzwalacza.
Oczywiście na liście marzeń znajdują się sprzęty zupełnie innego kalibru, jak Contaxy, Leica czy bardziej wypasione Nikony, ale one się nieco kłócą z ideą posiadania aparatu w kieszeni, ze względu na swoje ceny (zaczynają się one od kilku tysięcy PLN), ale i takie zestawienie Wam przygotuje.
Tymczasem niecierpliwie czekam na powiadomienie od paczkomatów o przybyciu Agfy, a na MJU-1 i Nikona cały czas poluje. O dziwo da się je kupić sporo taniej na ebayu, ściągając je z Japonii, ale cena wysyłki bardzo często zabija sens takiej inwestycji. Będę Was informował na bieżąco, a wszystkie analogowe przygody będę wrzucał pod #analogolife
agfa analoglife nikon nikon l35af olympus mju
Last modified: 25 kwietnia 2024