
Canon AE-1 był moim marzeniem, a mocno się na nim zawiodłem #analoglife
Przetestowałem Canona AE-1 i już wiem, że to nie aparat dla mnie.

Właściwie to jeżeli czytaliście mój artykuł o poszukiwaniach analoga, to wiecie, że celowałem raczej w model A-1. Wszystko dlatego, że jestem szalikowcem trybu preselekcji przesłony, którego w AE-1 brakuje. Nie zmienia to faktu, że kilka lat temu, obserwując jakie zdjęcia robili właśnie za pomocą AE-1 fotografowie, którymi się wtedy inspirowałem, bardzo chciałem go przetestować i od uruchomienia stałki, namawiałem Sebastiana na zakup tego modelu.
Canon AE-1 – o modelu
Canon AE-1 to aparat, który zapoczątkował popularną serię A w Canonie. Premiera tego aparatu odbyła się w kwietniu w 1976 roku, co oznacza, że model ma już prawie 50 lat. Mówi się, że to też aparat, który dzięki swojej cenie zdemokratyzował fotografię, gdyż w momencie premiery był o wiele tańszy od konkurentów, chociażby od Nikona. Canon AE-1 odniósł olbrzymi sukces rynkowy i wyznaczył kierunek rozwoju aparatów fotograficznych. Canon sprzedał ponad milion sztuk modelu AE-1, co czyni go jednym z najlepiej sprzedających się aparatów fotograficznych w historii. Po AE-1 w serii pojawiły się modele AT-1, A-1, AV-1, AE-1 Program i AL-1.

Canon AE-1 był jednym z pierwszych SLRów z mikroprocesorem. Aparat podobnie jak kolejne z serii, charakteryzował się zastosowaniem szkieletu aluminiowego oraz górnej płyty z tworzywa ABS, który został jednak pomalowany na czarno (lub chromowany w wersji srebrnej), by upodobnić plastik do metalu z reszty korpusu. Poniżej znajdziecie skróconą specyfikację modelu, ze wszystkimi kluczowymi informacjami.
Canon AE-1 specyfikacja:
- Typ: 35mm SLR
- Mocowanie: Canon FD
- Tryby ekspozycji: manualny, preselekcja czasu
- Zakres czasów otwarcia migawki: od 2 s do 1/1000 s plus czas B
- System pomiaru światła: metoda pomiaru centralnego TTL (przez obiektyw)
- Zakres pomiaru: EV1 (f/1.4 przy 1 s) do EV18 (f/16 przy 1/1000 s) przy ISO 100
- Zakres czułości filmu : ISO 25 do ISO 3200
- Migawka: szczelinowa płócienna o przebiegu poziomym
- Zasilanie: Jedna bateria 6V (4LR44 lub 4SR44).
- Rozmiar: 141 x 87 x 47,5 mm
- Waga: 590 g
Canon AE-1 jak z tym się pracuje?
Wszystkie pierwsze wrażenia spisałem już w ramach osobnego artykułu, tu powtórzę tylko, że bardzo podoba mi się jego bryła i klasyczny wygląd. Doskonałe są także proporcje, które moim zdaniem są znacznie bardziej wyważone od konkurencyjnych aparatów od Nikona. Po naszym egzemplarzu widać, że swoje lata ma i ktoś z niego korzystał, ale to wcale nie spisuje go na straty.
Jeżeli chodzi o pierwszą wypstrykaną rolkę, to mam już kilka refleksji na temat AE-1. Przede wszystkim to gdy myślałem o A-1, to był to zdecydowanie lepszy wybór, bo workflow, standardowy dla tamtych czasów, w którym wybieram czas naświetlania, a dopiero pod to przysłonę to dla mnie jakieś dziwadło, z którym nie pracuje mi się najprzyjemniej. Jednak co priorytet przysłony, to priorytet przysłony.
Trochę zastrzeżeń mam także do wizjera. Być może to tylko przypadłość tego konkretnego egzemplarza, ale jego przejrzystość pozostawia trochę do życzenia. Chciałoby się także mieć w nim więcej informacji, niż tylko sugerowana przez światłomierz przysłona i sygnalizacja trybu manualnego. Wiem, że AE-1 był kierowany do fotoamatorów, ale sygnalizacja wybranej przysłony czy czasu byłaby z pewnością rzeczą, którą doceniliby użytkownicy.

Trochę ponarzekałem na Canona AE-1, ale tak naprawdę, to mógłbym mieć taki aparat na daily. Mimo braku faktycznego gripa leży on całkiem nieźle w dłoni i daje dużo frajdy z fotografowania. Na bagnet FD znajdziemy też wiele świetnych obiektywów, więc AE-1 może być także dobrym aparatem na start. Gdy już polubimy się z Canonami i kupimy kilka szkieł, to będzie można przejść na coś droższego.
Szkło? Canon FD 50mm f1/1.4
Wraz z aparatem przetestowałem obiektyw Canon FD 50mm f1/1.4. To bardzo jasny, obiektyw standardowy, który jest naprawdę lekki i poręczny. Zazwyczaj w zestawie z AE-1 widujemy jego ciemniejszego odpowiednika, więc cieszę się, że udało nam się wyrwać tego z większym otworem przysłony. Testowany egzemplarz jest w bardzo dobrym stanie, nie widać na nim żadnych rys czy pleśni. Obiektyw jest ostry, zwłaszcza jak go trochę domkniemy.

Obiektyw posiada możliwość automatycznego ustawiania przysłony. Po przełączeniu go w tryb auto, aparat sam ustawia przysłonę, na podstawie zadanego czasu. Ja zdecydowanie bardziej wolę możliwość ustawienia priorytetu przysłony, więc rzadko korzystałem z tego udogodnienia, ale jest i działa i to całkiem nieźle.
Canon AE-1 – Houston, mamy problem
Spisując pierwsze wrażenia, oceniałem stan aparatu, zarówno od strony wizualnej, jak i technicznej. Pisałem wtedy:
Troszkę gorzej jest w środku, gdzie praktycznie wszędzie walają się resztki kruszącej się pianki. To na szczęście łatwa i stosunkowo tania rzecz do naprawienia, ale tym zajmę się już po wypstrykaniu pierwszej rolki.
Pierwsze wrażenia z testowania AE-1
Spodziewałem się, że mogą zdarzyć się jakieś przepuszczanie światła. Mimo to, jak zobaczyłem jego pierwsze oznaki, na zeskanowanym filmie zawiodłem się, bo to kolejny aparat analogowy, który testowałem w ostatnim czasie, który ma jakiś defekt.

Choć przepuszczanie jest raz większe, raz mniejsze, to mam nadzieję, że wystarczy na nowo go uszczelnić, by zaczął działać, tak jak powinien. W momencie gdy czytacie te słowa, nasz Canon AE-1 czeka w kolejce na naprawę, w jednym z gdyńskich serwisów. Na szczęście poza tym jest wszystko sprawne – światłomierz działa dobrze, migawka trzyma czasy, a samowyzwalacz pozwala na strzelanie zdjęć samemu sobie. Mam więc nadzieję, że w miarę szybko i niskim kosztem da się go przywrócić do pełnej sprawności.


Canon AE-1 przykładowe zdjęcia
Poniżej znajdziecie galerię zdjęć z Canona AE-1, z załadowanym filmem Kodak Ultramax. Pogoda, jak widzicie, niestety nie sprzyjała, ale taki już urok zim na polskim wybrzeżu.
















Nasz AE-1 leży właśnie w serwisie, ale mam nadzieję, że uda nam się go przywrócić do pełnej sprawności. Zawiodłem się trochę, że to kolejny nie w pełni sprawny aparat, który trafił do mnie na testy, ale najwyraźniej taki to urok polowania na analogowe okazje. Ja szukam dalej, pewnie czegoś z opcją ustawienia priorytetu przysłony, jednak jeżeli znasz wady i zalety AE-1 i je akceptujesz, to mogę go polecić. Nasz AE-1 prawdopodobnie trafi wkrótce na sprzedaż, więc jeżeli szukacie przetestowanego egzemplarza z usuniętymi mankamentami, to polecam śledzić nasze ruchy.
Śledź stałkę na:
Last modified: 14 lutego 2025
18 Comments
Dodaj komentarz

A czy ten Canon ma efekt świszczącej migawki? Mój pierwszy A1 miał tą przypadłość, charakterystyczny świst podczas wywalania migawki.
Pomyśl o Chinonach- modele CE5 lub CE4s. Oferują więcej możliwości niż AE-1 za ułamek ceny. Świetne aparaty.
Jest wiele ciekawych aparatów do analogowej fotografii nie nadwyrężających budżetu. Pentax sportmatic, Nikon F65, Olympus OM 1, a nawet Praktica MTL5. Po co pchać się w Canona?
Mam sentyment do Canona, bo na co dzień fotografuję Canonem i mój Tato miał Canona, ale poza tym to racjonalnych argumentów przemawiających za nimi jest niestety niewiele;)
To jest dobry trop, bo w sumie mam na Pentaxa założone szkło Chinona, więc wystarczy ogarnąć tanią puszkę. Coś pomyślę!
Nie”wywalania” a wyzwalania.
Przepraszam
Kilka lat wstecz, kiedy aparaty analogowe były względnie tanie, kupowałem jak popadło. Teraz mam w czym wybierać, odnośnie OM to oprócz OM3Ti i OM4Ti mam wszystkie od pstrykaczy do OM4-bez Ti. Muszę przyznać, że to chyba najmniej skomplikowane i najlepiej wyposażone aparaty analogowe na rynku, nie wspomnę o jakości szkieł.
Zazdroszczę trochę, przyznaję;) Któregoś OMa pewnie finalnie kupię, bo już mi to czytelnicy sugerowali w komentarzach pod jakimś innym artykułem i muszę przyznać, że w kwestii obiektywów wygląda to świetnie!
To swiszczy nie migawka a mechanizm kompensacji lustra. Wystarczy czyszcze nie smarowanie w serwisie
Na OM-3 przeciętnego polaka nigdy nie było stać. Nawet jak analogi staniały. Kiedyś przez kila lat fotografowałem OM i doszedłem do wniosku że najepszy stosunek ceny do jakości daje OM-2SP. Kupiłem trzy i przez lata wiernie mi służyły w fotografii podróżniczej.
No niestety OM-3 nawet w opcji ciągnięcia go z Japonii to koszt jakiś 3 000zł za samo body… sporo!
To swiszczy nie migawka a mechanizm kompensacji lustra. Wystarczy czyszcze nie smarowanie w serwisie
Swego czasu miałem analogowe Canon EOS 650. 600 i 10. 600 i 650 zwłaszcza EOS600 mogę polecić z czystym sumieniem. Aparat pancerny, ergonomiczny i latwy w obsłudze. Jedyny minus to zasilanie nietypową baterią.
Każdy Canon z serii A ma chyba tę przypadłość. Ten konkretny model nie ma tego problemu, więc pewnie to jeszcze przed nim;)
To swiszczy nie migawka a mechanizm kompensacji lustra. Wystarczy czyszcze nie smarowanie w serwisie
Bardzo przyjemny aparat. Jego największą zaletą (jak i całej serii A) jest cicha szmaciana migawka i absolutnie bezkonkurencyjby mechanizm kompensacji uderzenia lustra. Szczególnie na tle Leica R/Minolta XD które kopią jak ochwacona kobyła. Z rozrzewnieniem wspominam swoją A-1 z Motor Drive MA i FD 200/2.8. Bajkowy sprzęt.
Ale pitolenie o niczym….
Szanuję samokrytykę. Ale cieszę się, że mimo że nie miałeś nic do powiedzenia, zdecydowałeś się tutaj skomentować! Wierzę, że w następnym komentarzu postarasz się, by nie był on pitoleniem o niczym:)