YouTube serwuje garść nowości dla reklamodawców. Jest sporo dobrych zmian i jedna, która może nie przypaść do gustu użytkownikom.

YouTube zawsze był potężnym narzędziem w rękach marketerów. Stanowiły o tym niewyobrażalne wręcz zasięgi (i to w najbardziej atrakcyjnej grupie docelowej), w połączeniu z szerokimi możliwościami targetingowymi i raportowymi wprost z laboratorium Google. Nadchodzące zmiany z pewnością jedynie umocnią tę pozycję. Okazją do zaprezentowania nowej oferty YouTube dla reklamodawców był New York’s Advertising Week — jedno z najbardziej prestiżowych wydarzeń w branży reklamowej.

Rozszerzenia w reklamach wideo

Jedna z głównych nowości jest wprowadzenie nowego formatu reklam TrueView In-Stream. Zostaną one wzbogacone o tzw. rozszerzenia, czyli interaktywne elementy pozwalające użytkownikowi na odkrycie dodatkowych treści niezawierających się w tradycyjnym przekazie reklamowym. Dzięki nim, nie wychodząc z okna, w którym prezentowana jest reklama, będziemy w stanie dowiedzieć się nieco więcej o prezentowanym produkcie, a także poczynić pierwsze kroki na ścieżce zakupu. Przykładowo: reklama najnowszego blockbustera dzięki rozszerzeniom udostępni użytkownikowi informacje o lokalizacji najbliższego kina i terminie wyświetlania filmu.

youtube ads

Podobna funkcja jest już od jakiegoś czasu dostępna w przypadku reklam w wyszukiwarce Google. Na YouTube wykorzystują ją już takie marki jak Vodafone,  20th Century Fox czy Maybelline. W oficjalnym wpisie na swoim blogu Google prezentuje mini case study z wykorzystanie rozszerzeń w reklamach mobilnych. Dowiadujemy się z niego, że dzięki nim Vodafone ponad dwukrotnie zwiększył rozpoznawalność reklamy wśród użytkowników, zyskując przy tym niemal ośmiokrotny wzrost CTR! Jak widać, że reklamy angażują zdecydowanie silniej niż tradycyjne formaty wideo czy display.

Dokładniejsze targetowanie i nowe narzędzia do pomiaru efektywności

Ciekawie zapowiadają się także nowe możliwości targetingowe w serwisie. Możliwości, jakie reklamodawcy mieli w tym zakresie do tej pory, już były dość zaawansowane i obejmowały takie czynniki doboru grupy, jak dane demograficzne, lokalizacja, zainteresowania czy zbliżony profil do innych użytkowników. Teraz lista ta powiększy się o kolejną, bardzo interesującą opcję. Reklamodawcy będą mogli bowiem kierować swoje reklamy do użytkowników z uwzględnieniem ich ostatnich wyszukiwań oraz materiałów, jakie do tej pory przeglądali.

Ostatnią nowością jest zapowiedź rozbudowy narzędzia dla reklamodawców zwanego Brand Lift. Wkrótce zyska ono m.in. funkcję własnego tworzenia badań dotyczących rozpoznawalności marki i skuteczności reklam bezpośrednio w reklamach Google lub w Display & Video 360. Do opcji raportowych zostaną także dodane dwa nowe wskaźniki. Pierwszy z nich to lifted users (zainteresowani użytkownicy) określający liczbę osób, na które oddziałała dana reklama. Obok niego pojawi się także cost-per-lifted-user (CPLU czy też koszt zainteresowanego użytkownika), który ma ułatwić optymalizację skuteczności i opłacalności kampanii. Więcej informacji na ten temat znajdziecie w supporcie Google Ads.

Choć z punktu widzenia marketera zaproponowane zmiany brzmią świetnie, można spodziewać się, że nie wszystkim przypadną do gustu. Już teraz słychać głosy, że nowy format reklamowy proponowany przez Google jest zdecydowanie bardziej inwazyjny niż to, co YouTube oferował obecnie. Niektórzy twierdzą wręcz, że YouTube stara się upiec dwie pieczenie na jednym ogniu, próbując przekonać reklamodawców do zwiększenia wydatków na reklamy, a użytkowników do zainwestowania w płatną wersję YouTube Premium, która nie zawiera reklam.