Flash przybiegł do polskich kin. Dobre zamknięcie ery Snydera w DC czy średni film, który zapomnicie po wyjściu z kina? Sprawdziłem to.
Co drugi film Marvela prowokuje internetową dysputę o tym, że ludzie są zmęczeni narracjami o superbohaterach. Moim zdaniem, publika nie ma dosyć podobnych historii i nigdy nie będzie miała. Komiksy o herosach niedługo będą obchodzić setne urodziny i jako nikomu się nie znudziły. Przypominam też, że aktualnie jedna z najpopularniejszych mang (właściwie anime na podstawie mangi – red.), też jest opowieścią o superbohaterach (My Hero Academy). Jeśli jest w ludziach jakieś zmęczenie, to do formuły Marvela, gdzie Disney panicznie boi się zrobić film inny, niż ten, który wypuścił już 50 razy. To jest powód tego, że wybieram się głównie na filmy DC. Nie zawsze mogę nazwać je udanymi, ale z pewnością są ciekawsze. Jednak,3 czy Flashowi udało się uciec od problemów konkurencji?
Flash – kolaż dobrych pomysłów
Zanim przejdę dalej do recenzji, chcę zaznaczyć, że nie będę się odwoływać do zachowań Ezry Millera. Ten człowiek wyrządził wiele zła i zasługuje na rozprawę sądową oraz odpowiednią karę. Jeśli ktoś nie chcę wspierać tej osoby i z tego powodu rezygnuje z Flasha, rozumiem to i respektuję. Ja tylko oceniam film.
Jest to podwójnie trudne, bo główna rola została zagrana świetnie. Barry Allen, jak na standardy kina superbohaterskiego, jest postacią złożoną. Udało się wyciągnąć z bohatera, zarówno traumy i nieprzystosowanie społeczne, jak i frywolność i niedojrzałe podejście do świata, i to podwójnie. Film traktuje o podróżach w czasie, więc na ekranie obserwujemy dwóch Allenów, którzy budują ze sobą relację. Miller pokazuje, że ma talent aktorski. Mimo że obie postacie dzielą tę samą twarz, potrafiłem zapomnieć, że gra je ta sama osoba.
To aktorstwo może lśnić, bo film jest skupiony na jednej postaci. Bałem się, że produkcja zamieni się w trzecią część Batmanów Tima Burtona, ale tak się nie stało. W morzu cameo to nadal Flash jest głównym aktorem zdarzeń. Film skupia się na jednej jego traumie i jednej błędnej decyzji, z którą będzie musiał żyć. Mimo że w filmie majaczy widmo zagłady ludzkości, dla widza jest to kameralna opowieść o człowieku, który nie potrafi pogodzić się ze stratą.
Brzydkie to
Tak jak scenariusz i reżyseria tego filmu są porządne, tak warstwa wizualna leży na deskach i nie próbuje wstać. Ta produkcja ma jedno z najgorszych CGI, jakie widziałem w życiu. Film, w którym ludzie (podkreślam ludzie, nie kosmici, nie potwory – ludzie!) wyglądają, jak postacie z gry na PlayStation 2, nie powinien być wypuszczony do produkcji.
Jednak tam, gdzie zawodzi warstwa wizualna, błyszczy ścieżka dźwiękowa. Nie ukrywam, że duża w tym zasługa Danny’ego Elffmana, który skomponował muzykę do Batmanów Tima Burtona. Film chętnie wykorzystuje tamte utwory, ale nie robi tego nachalnie i za każdym razem to działa.
Multiwersum… znowu
Jak już jestem przy temacie nostalgii za filmami Burtona, przejdę do powodu, czemu na ten film poszedłem. Pojawia się Michael Keaton jako Batman. Ma on ważną rolę do spełnienia i pomaga naszemu duetowi Allenów. Liczyłem, że film pójdzie w kierunku zaprezentowanym m.in.: w Batman Beyond, gdzie stary Bruce Wayne pomimo wieku, nie stracił woli walk. Flash zrobił z nietoperza, kogoś na kształt „Kolesia” z filmu Big Lebovsky, trzeba go dopiero przekonać, że warto znów nałożyć spandeks. Mam z tym problem, bo odbiera to trochę osobowości postaci wykreowanej przez Keatona, sprowadzając jego postać do comic reliefa, ale pojawił się mój ulubiony Batman, nie mogę narzekać.
W tym filmie dużo jest cameo. Jest nawet cała sekwencja, która składa hołd dawnym projektom DC. Osobiście mnie to już męczy. Powrót Keatona rozumiem, bo on musiał się pożegnać godnie z tą rolą, ale to kolejny film, który wpada w niebezpieczną pułapkę ciągłego puszczania oczka do widzów.
Odrobiny Patosu
Wspominałem na początku o schemacie Marvela. Poza obsesją na punkcie cameo, Flash cierpi na jeszcze na jedną przypadłość konkurencji: stara się przesadnie żartować. Film wielokrotnie miał szansę na epicką scenę, która była przerywana obowiązkowym dowcipem (najczęściej nieśmiesznym). Nie mówię, że sam humor w tej produkcji to coś złego. Bardzo lubię żarty oparte na charakterze głównej postaci, natomiast żenujące jest podejście filmu. Twórcy zdają się sądzić, że do tej historii nie można podejść z pełną powagą.
Oto cały Flash. Film jest kolejnym superbohaterskim blockbusterem, który pewnie zginie w zalewie następnych premier. Pomimo tego, będę go wspominać pozytywnie. Trochę przez Keatona, trochę przez pomysły, ale głównie temu, że dostaliśmy pierwszy film z tak kultową postacią w roli głównej.
Liga Mistrzów na Netflixie? Platforma streamingowa kontynuuje plan relacji live, tym razem w kategorii sport
Popularne na dailyweb:
- Wyższy podatek dla informatyków. Skarbówka uznała, że programiści zarabiają zbyt dobrze
- Pokolenie Polonii 1 (i nie tylko) – nostalgiczny ranking bajek dzieciństwa część 1
- Największe odkrycie tego milenium. Archeolodzy wykopali ponad 3800-letnie smocze jajo.
- W jakiej kolejności oglądać Gwiezdne Wojny na Disney+?
- Fotograficzne porównanie: iPhone 14 Pro vs Samsung Galaxy S23 Ultra