Wybierając się nad polskie morze, trzeba liczyć się z wieloma niedogodnościami. Jedną z nich jest mizerny zasięg sieci komórkowej. 5G nie istnieje, a LTE to nieczęsto spotykany widok. W zasadzie nawet 3G nie spełnia tu swojej funkcji. Jak sobie z niesprzyjającymi warunkami „internetowymi”?

W miniony weekend postanowiłem nieco odpocząć. Nie, w moim przypadku wolne weekendy nie są rzeczą standardową, lecz swoistym wyjątkiem. Trzy dni postanowiłem spędzić w Krynicy Morskiej. Powodów takiego, a nie innego wyboru, było kilka. Przede wszystkim Krynica znajduje się niecałe 3 godziny drogi ode mnie. To zmniejsza koszt oraz czas, które trzeba przeznaczyć na podróż. Po drugie – byłem tam już zimą i wiem, gdzie „na pewniaka” mogę dobrze zjeść. Znam też trasy, które bez przeszkód pokonam z synkiem wózkiem. To ważne. Odpoczynek – rzekłbym – wyjątkowo udany, ale nieco zakłócony przymuszonym detoksem od sieci

Zasięg sieci komórkowej

Zasięg w nadmorskich miejscowościach to kpina z turysty. Przypominam, że mamy 2023 rok

Wiele lat wstecz nie stanowiło to wielkiego problemu. Odcinamy się od telefonu, internetu i po prostu odpoczywamy. Od biedy możemy rzucić okiem na wieczorny program informacyjny, aby nie umknęły nam ważne dla nas wydarzenia. Dziś, sieć dostarcza nam nie tylko informacji ze świata czy z kraju. Komunikujemy się tam, wyszukujemy miejsca do odwiedzenia, znajdujemy restauracje, a nawet korzystamy z nawigacji pieszej. Zdjęcia wysyłamy automatycznie do chmury, a prognoza pogoda w czasie rzeczywistym pomaga uniknąć nam wycieczki w deszczu lub śniegu. To cieszy, ale pod warunkiem, że jesteśmy w sensownym zasięgu sieci komórkowej. Nad polskim morzem nie jest to niestety takie oczywiste.

Zasięg

Nie, nie byłem zaskoczony. W wielu nadmorskich miejscowościach nie uświadczymy LTE, a nawet jeśli, takich miejsc jest niewiele. Przeważa 3G, które dziś nie jest w stanie zapewnić minimum komfortu przeglądania sieci. Korzystanie z komunikatora to droga przez mękę, strony ładują się blisko 30 sekund, a odświeżanie newsfeeda w aplikacjach społecznościowych to istny totolotek (załaduje zdjęcia lub nie). Nawigacja piesza, pogodynka czy research mający na celu wybranie miejsca na obiad trwa kilka razy dłużej niż standardowo. Co więcej, czasami nawet te 3G okazuje się dobrodziejstwem. Wielokrotnie, na ekranie smartfona zaobserwujemy ikonę „E”, która w większych miastach w zasadzie nie istnieje.

Kiepski zasięg może w mniejszym lub większym popsuć stopniu wpłynąć negatywnie na nasze aktywności. Warto mieć tego świadomość podczas planowania urlopu lub krótkiego wypadu. Wyjściem, całkiem sensownym, z sytuacji jest wybieranie miejsca nocnego, w którym oferowana jest „sensowna” sieć WiFi. W hotelu, domku czy kwaterze prywatnej sprawdzicie najpotrzebniejsze rzeczy. To półśrodek, ale skuteczny. Przed wyjazdem warto także sprawdzić opinię o zasięgu w okolicy, pod kątem którego poszukajmy dogodnej lokalizacji do pobytu.

Algorytmy, zamiast pomagać, psują zdjęcia wykonane iPhone’ami – zgadam się z MKBHD