Umówmy się już na początku, co do kwestii podstawowej. Mój weekend z Showmaxem nie był satysfakcjonujący. Żaden z niego pogromca Netflixa. Przede wszystkim dlatego, że nie zaoferowano nam czegoś, co jest dziś wyznacznikiem siły streamingu – oryginalnych treści. Produkcje które są nie zachwycają ilością, ale również poskąpiły na jakości. Są dwie rodzime i do bólu przeciętne krótkometrażówki, a później długo, długo nic. Bo YouTubeowego Ucha Prezesa nawet produkcją oryginalną nazwać nie można, skoro jego odcinki pojawiają się z opóźnieniem w serwisie Google’a.
Szukacie czegoś na miarę Daredevila, House of Cards albo Stranger Things z Netflixa? Tutaj tego nie znajdziecie. Chcecie odpowiednik epickiej Gry o tron, czy nawet serialu dokumentalnego w stylu Przeklętego: Życie i śmierci Roberta Dursta z HBO? Też Was zawiodę. Nie ma czegoś takiego jak The Man in the High Castle albo Bosch z Prime Video. Platforma będzie za to pokazywała The Handmaid’s Tale od Hulu. Co jest jakimś pocieszeniem, gdyż oficjalnie Hulu w naszym kraju nie funkcjonuje. Smuci, że kiedy inne usługi streamingowe inwestują setki, a nawet miliardy dolarów rocznie w produkcję ekskluzywnych treści, Showmax najwidoczniej ich nie potrzebuje.
Jak przetrwać weekend z Showmaxem?
Serwis posiada za to przynajmniej kilkadziesiąt bardzo dobrych filmów. Problem w tym, że większość z nich widziałem. A z uwagi na to, iż oferta jest dosyć uboga ilościowo, to ciężko było wybrać coś dla siebie. Jeśli dobrze policzyłem to omawiany streaming oferuje obecnie zaledwie 462 filmy. Gdybym nie był wyjątkowo oddanym kinomanem, mógłbym obejrzeć chociażby Coś za mną chodzi, Lot, Strażników, To nie jest kraj dla starych ludzi, Chainatown, Polowanie, Między słowami, Krótki film o zabijaniu i parę innych znakomitych produkcji.
Jednak nie jestem wielkim fanem oglądania po kilka razy tego samego, więc przeskoczyłem do sekcji serialowej. Tam również spotkałem kilka całkiem fajnych rzeczy. Jednak na wodotryski nie liczcie. Jeśli odjąć programy rozrywkowe, jak archiwalne odcinki Top Geara i cykle dokumentalne, zostaje zaledwie 60 seriali z prawdziwego zdarzenia. Pozycje słabe, średnie i dobre rozkładają się mniej więcej po równo. Z ciekawszych na pewno trzeba wymienić seriale od Showtime: Billions, The Affair, Dexter, Billions, House of Lies, Nurse Jackie i Californication. Znajdziemy również sporo większych i mniejszych hitów BBC: Luthera, Thirteen, The Game czy London Spy. Ofertę uzupełniają uznane produkcje innych stacji: Fargo od FX, wszystkie sezony Żony Idealnej od CBS (bez świetnego spin-offu The Good Fight), zbyt wcześnie zakończone Deadwood od HBO, a także nieśmiertelny i wałkowany w kółko Doktor House od FOX.
Showmax muszę pochwalić za wprowadzenie w ich usłudze kolekcji, które pozwalają świetnie zorientować się w poszczególnych seriach filmowych. Znajdziemy tu Transformersy, Mission Impossible, Rec, Indianę Jonesa, trylogię Ojca Chrzestnego, Shreka, Tomb Raidera, Paramormal Activity oraz niepełną filmografię Woodyego Allena. Jest również specjalna sekcja dla najmłodszych widzów.
Technicznie jest poprawnie
Platforma od niedawna oferuje rozdzielczość 1080p. Jednak przełączając pomiędzy Showmaxem, a Netflixem widzę różnicę. Na niekorzyść pierwszego. Jest to całkowicie subiektywne odczucie, ale wydaje mi się, że SVOD z Los Gatos zapewnia ostrzejszy, żywszy obraz. Wygląda na to, że Showmax zbyt zawierzył magii kompresji.
Odnotowałem również problem z dźwiękiem. Kiedy pod koniec okresu próbnego chciałem sprawdzić jak poradzono sobie w kwestii lektora, niemiło się zaskoczyłem. Ktoś powinien sprawdzać czy głośność lektora jest odpowiednio dostosowana do oryginalnej ścieżki dźwiękowej.
Aplikacja mobilna Showmaxa jest poprawna. Nie mam jej zbyt wiele do zarzucenia, bo po prostu działa. Jedyny problem jaki mi sprawiła dotyczył oglądania offline. Dostałem możliwość pobrania 20 pozycji na urządzenie mobilne. Niestety u mnie pobieranie nie zadziałało. Skontaktowałem się z biurem obsługi klienta poprzez wbudowany czat. Czat kompletnie niedostosowany do dialogu przez telefon. Wysłane przez konsultantkę odpowiedzi były niepełne, gdyż wiersze się nie zawijały, więc doczytywałem zdania do połowy, aż aplikacja się zawiesiła przy obracaniu ekranu. Kilka minut później dostałem odpowiedź na email, iż oglądanie offline nie jest wspierane przez Xiaomi Remi Note 3. Jednak istnieje prawdopodobieństwo, że wszystko będzie w porządku, jeśli zaktualizuję oprogramowanie do najnowszej wersji. Od siebie dodam: nie, to nic nie da.
Jak oglądać Showmax offline?
Poniżej zamieściłem listę urządzeń, które – przynajmniej teoretycznie – pozwolą Wam obejrzeć filmy i seriale offline:
- Komputery osobiste (przez przeglądarki internetowe)
- iPhony i iPady Apple z systemem iOS 8.4 lub wyższym
- Apple TV (4 generacja)
- Telefony i tablety z systemem Android 4.1.0 lub wyższym (niekoniecznie) – Pobieranie materiałów nie jest obecnie dostępne na urządzeniach Samsung S7, Samsung A3S oraz Samsung A5S, ponieważ te urządzenia nie wspierają DRM Widevine Classic.
- Urządzenia multimedialne i telewizory z systemem Android 4.1.0 lub wyższym (brak wsparcia dla napisów)
- Telewizory Samsung Smart TV (2012 i nowsze)
- Telewizory Samsung Tizen Smart TV (2015 i nowsze)
- Telewizory LG NetCast Smart TV (2012 do 2014)
- Telewizory LG WebOS Smart TV (2014 oraz nowsze)
- AirPlay
- Google Cast (przesyłanie z aplikacji ShowMax na Android lub iOS, brak wsparcia dla napisów)
Materiał jest dostępny na urządzeniu przez okres do 30 dni od dnia, w którym został on prawidłowo pobrany. Jeśli rozpocznie Pan oglądanie, pozostanie 48 godzin na to, aby obejrzeć całą pobraną treść – poinformowała mnie obsłucha techniczna Showmaxa.
Showmax to nie Netflix. Niestety
Obecnie Polska jest oczkiem w głowie Showmaxa. Naspers, który jest właścicielem streamingu, na polskim rynku jest od lat i całkiem nieźle poznał naszą specyfikę, jako – do niedawna – właściciel Grupy Allegro. Dlatego nie miał najmniejszego problemu z zapuszczeniem marketingowych wici. Co jest o tyle smutne, gdyż poza mocną reklamą zaoferowano nam niewiele, jeśli spojrzeć na to co robi konkurencja. Jak się okazuje, wcale nie trzeba mocno głowić się nad ofertą. Wystarczy kupić kilkaset licencji i zakręcić machiną PR-ową. Ogarnąć nią kilka większych serwisów o popkulturze i nowych technologiach, a chętni się znajdą.
Pomimo nielicznych, ale jednak świetnych produkcji, mając Netflix i HBO GO z Showmaxem rozstałem się bez żalu. Po zakończeniu 14-dniowego okresu próbnego, jedyne czego będzie mi brakowało to premierowych odcinków Billions (opóźnionych w pewnym momencie o dwa tygodnie!) i Fargo. Do platformy chętnie wrócę, kiedy zaoferuje coś więcej. Przede wszystkim dobre oryginalne treści. Na dziś wydaje mi się, że nawet 19,90 zł to za dużo, jeśli weźmie się pod uwagę darmową ofertę rodzimych platform SVOD takich jak onetowskie VOD, Player od TVN, iPlę od Polsatu, czy nawet nieledwie nieszczęsne VOD TVP, które w archiwach posiada ciekawe programy, seriale i filmy – te cztery darmowe platformy spokojnie wystarczą za jeden płatny Showmax, jeśli bardzo chcemy zaoszczędzić.
Gdybym serwis miał ująć w skali szkolnej to wystawiłbym mu przeciętną tróję. Zachęcająca, ale tylko pozornie dobra cena; bardzo średnia baza filmowo-serialowa; dwie krótkometrażowe produkcje oryginalne to stanowczo niewystarczająca wartość dla miłośnika popkultury. Showmax zadowoli co najwyżej niedzielnych kinomanów, którzy chcą obejrzeć tanio i nie mają wielkich wymagań.
Autor: Dariusz Filipek