Nasz felietonista Wojtek Żubr Boliński, dzisiaj z nowym tekstem. Zapraszamy do zapoznania się:

Hej, Wy! Na pewno kojarzycie tego swojego wujka, co jak już się wstawi przy świątecznym stole, to poci mu się czoło, a on sam zaczyna rzucać żartami, na które nie bardzo potraficie zareagować. Kojarzycie? Siedząc przy nim jesteście w tej uprzywilejowanej sytuacji, że pewnie też nie jesteście zbyt trzeźwi, a przed sobą macie ten świąteczny stół. Dlatego też nie oceniajcie wujka zbyt surowo – i tak jest śmieszniejszy, niż polski satyryk.

Wiecie z czym kojarzy mi się słowo „satyryk”? Nie moja wina, że ze starym dziadem z poprzedniej epoki, wypierdującym do mikrofonu nieśmieszne żarty, najczęściej na temat  bieżącej polityki. Taki na przykład Tadeusz Drozda – samo jego nazwisko jest już synonimem obciachu. Jeśli usłyszycie „jesteś zabawny jak Drozda”, macie pełne prawo się obrazić. Trafiłem kiedyś na jego występ na jakimś festyno-kabaretonie i miałem autentyczne ciarki wstydu patrząc, jak kilkutysięczna publika nie jest w stanie nawet zachichotać z jego „żartów”. Czy ja napisałem w poprzednim zdaniu wyraz „kabareton”? Przepraszam za wulgaryzm, ale jeśli powiecie kiedyś, że polskie kabarety to szczyt żenady i słabego poczucia humoru, pamiętajcie, że polscy satyrycy nadal żyją, choć nie powinni (jako satyrycy, medialnie – żeby nikt mi nie zarzucał nawoływania do jakichś zbrodniczych czynów).

Żyją dlatego, że ktoś w TVP postanowił ich ekshumować i wsadzić do telewizji w celu rozbawienia gawiedzi. Żeby było jasne, jaki to jest poziom – uwielbiam słabą muzykę i słabe żarty, to moja pasja. Jestem koneserem piosenek tak słabych, że aż dobrych (polecam najnowszą Beatę Kozidrak) i żartów tak nieśmiesznych, że w swojej nieśmieszności zabawnych. Fekalne poczucie humoru? Bosko. Śliskie żarty z rasizmem/seksizmem/homofobią/ksenofobią w tle? Uwielbiam. Ale to co stało się w warszawskiej TVP 3 przekroczyło każdą możliwą granicę. Serio, mój pies opowiada lepsze żarty.

Przypominam tylko, że jeden z panów prowadzących popisał się ostatnio piosenką w studio telewizyjnym, gdzie pokazał się w charakterze gościa. Już za to powinien mieć zakaz wykonywania zawodu. Tak, satyryk to zawód i to większy, niż życie w Polsce. Widzicie? Już ten żart był dużo lepszy od tych, które usłyszycie w „Studio Yayo”.
***

Gdybyście mieli pretensje, że temat nie pasuje na łamy szacownego serwisu DailyWeb, wspomnę tylko dlaczego tu o nim piszę. Po pierwsze jest viralem, po drugie funkcjonuje w internecie i można go sobie w każdej chwili obejrzeć. Nie wrzucę linka, wystarczy, że ja go obejrzałem, Wy tego nie róbcie. Pozwólcie mi się czuć jak bohater, ba – jak mesjasz, który poświęcił się dla Was, ratując przed zgubą. Po trzecie chciałem tylko podkreślić fakt, że my tu mamy swój XXI wiek, swoje smartfony i fejsbuki, a gdzieś tam ktoś jeszcze siedzi na drzewie, defekuje, zjada to i cieszy się do kamery. Cześć!