Dobre informacje spływają z Marsa.

Jeśli chociaż trochę interesujecie się tym, co dzieje się w kosmosie i projektami nie tylko NASA, ale i innych firm, w tym SpaceX – to na pewno lepsze wiadomości dzisiaj nie przeczytacie. Agencja poinformowała właśnie, że łaził Peseverance dokonał „transformacji” powietrza marsjańskiego w pełnoprawną dawkę tlenu, którą oddychać mogą ludzie.

Oczywiście wszystko w skali mikro, bo udało się otrzymać około 5 gramów tlenu, ale sam fakt dokonania tego jest przełomowy. Oznacza to, że przypuszczenia NASA i SpaceX o możliwości zasiedlenia Czerwonej Planety potwierdzają się, a powietrze marsjańskie „gotowe” jest na przyjęcie ludzkości. Inną kwestią jest pytanie, czy na pewno Mars „zasłużył” na ludzi?

Łazik Perseverance wytworzył tlen na Marsie

Łazik wyposażony jest w specjalny przyrząd o wdzięcznej nazwie MOXIE (Mars Oxygen In-Situ Resource Utilization Experiment). Od początku plan był taki, że spróbuje on wytworzyć z marsjańskiego powietrza cząstki tlenu. Nie wiadomo jednak było jak narzędzie sprawdzi się w warunkach Czerwonej Planety i czy to się w ogóle uda. Pierwsza jednak próba była na tyle owocna, że na Marsie wytworzono tlen przez obiekt z naszej planety.

Powodzenie próby pokazuje także szansę na odzyskiwanie tlenu z dwutlenku węgla, co może być znacząco pomocne w utylizacji dwutlenku, kiedy (zapewne) zaczniemy nim zaśmiecać marsjańską atmosferę. Nie będzie po prostu wyjścia – żeby mieć tlen, trzeba będzie pozbyć się dwutlenku węgla.

Credits: NASA/JPL-Caltech
Credits: NASA/JPL-Caltech

Samo urządzenie nie jest większe od akumulatora samochodowego, a „wystarczyło” podgrzanie w nim zebranego gazu do temperatury ok 800 stopni Celsjusza. Warto zaznaczyć, że wyprodukowane 5 gramów tlenu, według obliczeń NASA pozwoliłoby na oddychanie astronaucie przez około 10 minut. To dużo i mało, zależy jak na to patrzeć. Jednak na tym urządzeniu mają opierać się próby kolonizacji Marsa. Sam lot na Czerwoną Planetę trwa na tyle długo, że nie ma fizycznych możliwości zabrania aż takiej ilości tlenu ze sobą.

Jedno jest pewne – jesteśmy u progu przełomu jeśli chodzi o podbój obcych planet. Jaki to będzie miało skutek dla wszechświata – znając zachłanność naszego gatunku może być nieciekawie.