Wydawało się, że Uber wychodzi na prostą po wieloletnich już protestach na całym świecie. Mowa rzecz jasna głównie o taksówkarzach, ale także o rzucanych przez rządy, przysłowiowych kłód pod nogi. Teraz zarzuty są poważne, a i kara konkretna.

Chodzi o sposób, w jaki Uber klasyfikuje swoich kierowców. Problem ciągnie się już od 2011 roku, kiedy to na ulicach pojawił się pierwszy pojazd Ubera. Chodzi o sposób, w jaki firma „zatrudnia” kierowców. Już kilka lat temu kierownictwo Ubera nazwało kierowców jako „niezależnych zewnętrznych dostawców usług transportowych”.

Wielu prawników widziało jednak tych kierowców jako pracowników firmy, a próby obejścia przepisów dawały tylko efekty w nazewnictwie, a nie w prawie i formalnie kierowcy powinni być zatrudnieni. Uber upierał się przy swoim, co zwalniało firmę z wszelkiego rodzaju ochrony dla pracowników, a także świadczeń, z jakich korzysta każdy pracownik firmy. Udało się dzięki temu zaoszczędzić górę pieniędzy.

Spór z urzędami trwał wiele lat, a teraz dobiegł końca. Departament Pracy i Rozwoju Pracowników w New Jersey ogłosił w czwartek, 14 listopada, że oskarża Ubera o błędne zaklasyfikowanie kierowców jako niezależnych kontrahentów. Powinni być oni zwykłymi pracownikami, a efektem tego jest fakt, że Uber winien teraz zapłacić 530 milionów dolarów za cztery lata niezapłaconych podatków od pracowników. O sprawie informuje New York Times. Kwota ta została zwiększona do 649 milionów dolarów, gdyż urzędnicy doliczyli 119 milionów dolarów ustawowych odsetek.

Co z przyszłością Ubera?

Taka kwota robi ogromne wrażenie, szczególnie że Uber od miesięcy stara się wyjść na prostą i ustabilizować swoje dochody. Kara ta może być też precedensem, który ukróci podobne praktyki w innych firmach, które próbują obchodzić przepisy. Wspomniany Departament z New Jersey dodał, że podjął taką decyzję, ponieważ takie zachowanie „dusi siłę roboczą i powoduje ogromne straty finansowe dla gospodarki USA”.

źródło: digitaltrends.com