Metoda pomidora, bo tak dosłownie przetłumaczyć można Pomodoro Technique, wymyślona została w latach 80. Opracowana została przez Francesco Cirillo i polega na podzieleniu pracy na 25-minutowe sekcje oraz na krótkie, kilkuminutowe przerwy.

System zarządzania czasem lub zarządzania sobą w czasie. Nie wiem, czy zgodziłbym się ze sformułowaniem systemu. W mojej nomenklaturze słowo to jest zarezerwowane jednak dla większych, bardziej skomplikowanych rzeczy. Pewne natomiast jest to, że ta metoda (lub technika) jest bardzo popularna na świecie. W Google Play po wpisaniu frazy pomodoro dość sporo można scrollować. Wyszukiwarka Google natomiast zwróci nam ponad 39 000 000 wyników.

Na czym polega pomodoro, która tak może poprawić naszą produktywność?

  1. Wybieramy zadanie nad którym będziemy pracować
  2. Ustawiamy czasomierz na 25 minut (taka sesja nazywa się pomodori)
  3. Pracujemy nad wybranym zadaniem
  4. Kończymy pracę nad zadaniem, gdy skończy się czas
  5. Jeśli wykonaliśmy mniej niż 4 pomodori z rzędu, robimy sobie krótką przerwę, a następnie kolejne pomodori
  6. Po czterech pomodori robimy sobie dłuższą przerwę

Następnie ponawiamy. I to właściwie tyle. Co w tym odkrywczego? Niby nic, a jednak. Od dłuższego czasu testuję tę metodę i muszę przyznać, że mi pomaga. Mógłbym też napisać, że jest świetnym panaceum w dzisiejszych czasach, gdzie czyha na nas ogromna ilość rozpraszaczy w formie różnych aplikacji, social media itd. To też prawda. Mówiąc jednak wprost, mi ta metoda pomaga szybko uporać się z robotą.

hu xiaoyu ovMymlrUrhA unsplash

Jakiś czas temu pisałem o wadach i zaletach tworzenia list To-Do. Jeśli interesuje Cię ten sposób, zerknij tu po zalety lub tu po wady.  Nie chodzi mi o reklamowanie moich poprzednich wpisów. Metoda pomodoro sprawdziła mi się bardzo dobrze, jeśli chodzi właśnie o kontekst planowania pracy przy użyciu listy ToDo. Pomodoro pomaga w wykonywaniu zadań, warto jednak wcześniej pracę zaplanować. Właśnie dlatego zachęcam Cię do przeczytania tych tekstów. ToDo to dobry sposób planowania do przetestowania. Prosty i szybki w wykonaniu.

Jeśli jednak chodzi o Pomodoro, to bazuje ono, tak jak już wspomniałem wcześniej, na interwałach czasu, w którym poświęcamy się tylko danemu zadaniu. Inne rozpraszacze powinny w tym czasie dla nas nie istnieć. Szczerze mówiąc to, wydaje się przecież banalnie proste. Jednak nie jest tak dla wszystkich. Na pewno nie było dla mnie.

undraw in no time 6igu

Weźmy przykład pisania dłuższego artykułu. Włączam timer, zaczynam pisać. Z początku łapałem się dość często na tym, że po skończeniu pisania akapitu odruchowo sięgałem po telefon, żeby sprawdzić powiadomienia, lub otwierałem nową zakładkę i chciałem wejść na jakiś agregator treści. Ewidentnie chciałem zaspokoić mój FOMO. To jeden z tych złych nawyków, które budowałem w sobie latami i z nim walczę. Niby 25 minut, a nawet w tak krótkim okresie potrafiłem sam szukać sobie przeszkadzajek.

Sesje 25-minutowe sprawdzają mi się całkiem dobrze z moją listą ToDo. Jednym z problemów tych list jest nieumiejętne definiowanie zadań do wykonania. Jedno może być przewidziane na pół godziny pracy, kolejne na 3 dni, bo jest dość złożone. Tutaj właśnie z pomocą przyszło mi pomodoro. Świadomie lub nie, zacząłem dzielić zadania na wielokrotności 25 minut. Oczywiście chodzi mi o dzielenie mniej więcej. Pozwala mi to nie zmienić planowanie listy zadań do wykonania jako mojego głównego zadania. Ćwiczę estymację.

Dodatkowo powinno się planować przerwy, ale jak zaplanować sobie przerwę? Można przecież do tego użyć Pomodoro. Kto Ci zabroni? Żodyn Ci nie zabroni.

zodyn

Nie powinieneś przecież być więźniem metody, która ma Ci pomóc. Sztuka dla sztuki to się raczej nie uda. Poświęcam więc jedno pomodoro na prasówkę.

Tak, zdaję sobie sprawę, że technika zakłada wplatanie krótkich przerw. Te jednak poświęcam na inne czynności, staram się spędzić ten krótki czas pomiędzy pomodori z daleka od komputera. Uzupełnić wodę w butelce, kawka, papierosek, co tam potrzeba. Tutaj pojawia się moja kolejna modyfikacja metody. Zakładane 3-5 minut mi nie wystarczało. Przedłużyłem sobie to do 8 minut. Tak mi wygodniej, po prostu. Moim celem nie jest odznaczyć jak najwięcej sesji, tylko wykonać jak najwięcej pracy. A do tego powinna być przerwa. Przedłużyłem, aby był to czas dla mnie, a nie jakaś sztucznie narzucona nerwówka.

Oryginalnie technika zakłada używanie fizycznego timera, to właśnie od niego pochodzi nazwa techniki. Twórca miał timer przypominający pomidor. Wydaje mi się jednak, że w naszym kraju częściej znajdziemy minutnik kuchenny przypominający jajko. Jajkodoro? Metoda zaleca używanie fizycznego minutnika, aby faktycznie musieć wykonać ruch naciągania tej sprężyny będącej sercem urządzenia. Usłyszenia tego dźwięku oraz tykania. A dzwonek ma nam jasno zakomunikować koniec pracy. Tak, jasne. Już to widzę jak w biurze, gdzie najwięcej ta technika może pomóc, taki sposób się sprawdzi. Ciekawe po ilu pomodori przedmiot zostałby zutylizowany zaraz po tym, jakbyś stał się legendą i okazją do żartów, legend biurowych. Zaraz po gościu, który kiedyś wpadł na pomysł zrobienia popcornu maślanego w mikrofali (kiedyś popełniłem ten błąd…).

undraw time management 30iu

Można również ściągnąć jedną z wielu aplikacji z Google Play lub App store. Ja jednak głównie pracuję na laptopie, więc szukałem aplikacji na Windowsa, aby cały czas widzieć pozostały czas do zakończenia Pomodori. Miała być prosta, ma pełnić swoje funkcje, bez żadnych dodatkowych wodotrysków. Znalazłem Tomighty, która dostępna jest zarówno jako wersja na Windowsa, jak i na Maca. Żadnych statystyk, śledzenia, monitorowania itp. Po prostu minutnik, w którym możemy ustawić sobie długość pomodori (tutaj również Żodyn nie powie Ci, że nie możesz sesji ustawić na 20 czy 30 minut zamiast 25), długość przerw oraz dźwięki. Te ostatnie można chyba nazwać wodotryskiem, ponieważ mamy możliwość włączenia odgłosów takich jak naciąganie minutnika, brzęczek oraz nawet tykanie. I to za darmo!

Korzystam z Pomodoro już od dłuższego czasu. Poza tym, że nauczyłem się szybciej wpadać w tryb pracy głębokiej oraz lepiej planować/estymować to zauważyłem jeszcze pewien benefit. Ta prosta metoda pozwala wziąć się za zadania, które odwlekałem, ponieważ były zbyt duże. Sztandarowy przykład z jedzeniem słonia po kawałku. Jeśli nie wiem, z której strony ugryźć większy problem próbuję poświęcić jedno pomodori po prostu na rozpoczęcie czegokolwiek. Może się okazać, że w te 25 minut rozplanuję sobie, co będę robił później, może stworzę jakiś plan, szkic, wersję pre-alfa. Ale będzie cokolwiek. Kolejne sesje spędzone nad tym sporym zadaniem będą już łatwiejsze.

leilani angel d2aZ2MJBSeU unsplash

Nie chcę być więźniem tej techniki, dlatego stosuję ją z umiarem. Jestem rannym ptaszkiem, gdy zaczynam pracę, biuro jest jeszcze w większości puste. Mam około dwóch godzin, które mogę poświęcić na pracę głęboką. Inaczej mówiąc w ogóle na prace, ponieważ spora część moich zadań polega na spotkaniach. #korpo. W te 2 godziny planuję wykonać co najmniej pełny cykl (4 pomodori). Jestem w stanie zredukować ilość zadań na liście i zostawić sobie spory zapas na bieżączkę, którą ogarniam w trakcie dnia. Co jakiś czas poświęcam sesję na zajęcia, które nigdy nie mają końca. Dzięki temu doszedłem do inbox 0 i zaczynam mieć porządek na moim OneDrive. To jedne z takich moich słoni.

P.S. A co, jeśli wykonam to, co zaplanowałem wcześniej niż w zakładane 25 minut? Nic. Możesz pozostały czas poświęcić na przykład na review tego, co zrobiłeś bądź ulepszenie. Jeśli wyrobiłeś się w 5 minut i na prawdę nic już się nie da zrobić – anulujesz sobie to pomodori, nie liczy się do serii.

P.S.2 Co jakiś czas staram się jedno pomodori pracować na stojąco. Jeśli masz taką możliwość, sprawdź to, możesz się zdziwić, jak zmiana trybu pracy wpływa na to, w jaki sposób do niej podchodzisz. Wiadomo – nie każdy będzie miał możliwość skorzystania z tej rady, jeśli jednak masz jakiś pokoik konferencyjny etc – może warto rozważyć takie szaleństwo ;)

A jakie są Twoje doświadczenia z Pomodoro?