Jeśli szukasz laptopa, który świetnie sprawdzi się w podróży, ale pozwoli też na odrobinę szaleństwa, to MSI Stealth 14 może być dobrym wyborem! Stealth to uniwersalny laptop z gamingowym zacięciem, sporym zapasem mocy i eleganckim designem. Nie jestem zaskoczony, bo się tego spodziewałem! Oto moja „wyczerpująca” recenzja tego komputera.
Gdy do moich drzwi zapukał kurier z przesyłką, w której krył się MSI Stealth 14, zakładałem, że będzie to po prostu kolejny laptop gamingowy, a takich urządzeń miałem okazję w swoim życiu sprawdzić wiele. Szczerze i bez owijania w bawełnę to tak właśnie jest i w zasadzie nie zostałem zaskoczony w żaden sposób. Otworzyłem pudełko i moim oczom ukazał się… no laptop. Smukła budowa, gamingowe akcenty. Pomyślałem: „… znowu to samo”.
Kolejny komputer gamingowy… meh
W moich pierwszych wrażeniach napisałem, że nowy Stealth jest szybki i wydajny, ale trochę głośny i w zasadzie mogę to zdanie podtrzymać. Przypominam jednak, że egzemplarz, który testowałem, jest to wersja przedprodukcyjna, więc żadnych szczegółowych testów czy benchmarków nie przeprowadzałem. Można śmiało założyć, że egzemplarze, które trafią na półki sklepowe, będą zoptymalizowane i dopracowane.
Spadku wydajności raczej bym się nie spodziewał, a raczej jej zwiększenia. Tak samo może się poprawić kultura pracy, która mimo moich narzekań wcale nie jest zła. Jest to wszak komputer do gier, a jak wszyscy wiemy, taki typ laptopa po prostu musi być głośny. Ciasno upakowane, wydajne podzespoły i niewielki układ chłodzenia, który musi dbać o to, żeby temperatury nie osiągały krytycznych poziomów – to wszystko wpływa przede wszystkim na hałas.
Konstrukcja i jakość wykonania
Nie będzie zaskoczeniem, że jeśli na komputer musimy wydać równowartość 15-letniego miejskiego samochodu w dobrym stanie, albo… iPhone’a 14 Pro, to bardzo racjonalnym założeniem jest doskonała jakość wykonania klasy premium. W tej materii MSI Stealth 14 nie zawodzi i jest zbudowany z materiałów naprawdę wysokiej jakości i w najmniejszym stopniu nie widać tutaj przejawów tandety albo druciarstwa.
Komputer prezentuje się naprawdę elegancko i gdyby nie gamingowe akcenty w postaci podświetlenia RGB, które jest naprawdę subtelne, to trudno poznać, że w środku drzemią bardzo mocne podzespoły. To taki sleeper-car wśród komputerów. Niepozorny, ale z ogromną mocą ukrytą pod płaszczem przeciętnego ultrabooka.
Jednak w przeciwieństwie do typowego ultrabooka (choć ten trend już się powoli odwraca) mamy tutaj do dyspozycji całkiem szeroki wybór portów. Obejmuje on dwa porty Typu C, jeden Thunderbolt 4 a drugi USB 3.2 Gen 2 z obsługą Power Delivery, port USB-A 3.2 Gen 2, złącze HDMI 2.1 (8K @ 60 Hz / 4K @ 120 Hz), port ładowarki 240 W oraz złącze combo jack. Nie jest to jakieś bogactwo, ale powinno wystarczyc do spokojnej pracy w różnych scenariuszach, bez konieczności używania dodatkowych docków z rozszerzeniami.
Matowa matryca o proporcjach 16:10 i rozdzielczości QHD+ (2560×1600 pikseli) i odświeżaniem 240 Hz zapewnia naprawdę dobrą jakość obrazu i nie kuleje również odwzorowanie kolorów. Można się więc pokusić o zabawę w obróbkę grafiki. W moich pierwszych wrażeniach wspomniałem, że Stealth 14 ma nietypowe proporcje ekranu, ale z dłuższej perspektywy muszę stwierdzić, że chciałbym, żeby to był standard.
Podczas gry nie widać tej różnicy aż tak mocno w stosunku do typowych matryc panoramicznych, mocno odczuwalna jest ona podczas pracy z dokumentami czy przeglądarką. Microsoft już dawno odkrył w tym sens i mam nadzieję, że reszta producentów pójdzie tym śladem. Popieram wszystkimi kończynami taką inicjatywę!
Stealth to rasowy drapieżnik, który dobrze czuje się w dziczy
Ale dobrze… pora wspomnień o najważniejszym, czyli właśnie o graniu! Jest to wszak komputer, który ma służyć przede wszystkim rozrywce, a cała reszta jest to „skutek uboczny”. Testowany przeze mnie egzemplarz został wyposażony w RTX 4050, procesor Intel Core i7 13. generacji oraz 32 GB pamięci operacyjnej. Wspominam ponownie – jest to model przedsprzedażowy, dlatego więc nie patrzyłem na jego osiągi, jak na finalny produkt.
Przyznam, że MSI Stealth 14 mnie… nie zaskoczył. Pracuję z laptopem gamingowym od lat i jestem jednym z tych użytkowników, którzy traktują laptopa jak stacjonarkę. W przypadku mojego Legiona Y540 ma to uzasadnienie, bo z mobilnością ten komputer nie ma nic wspólnego. Tymczasem Stealth 14 jako mobilna stacja roboczo/gamingowa spisał się naprawdę rewelacyjnie.
Stwierdziłem, że trzeba go podejść do tej recki w sposób profesjonalny (jak zawsze zresztą :)) i przetestować go pod tym kątem dokładnie. Grałem na nim w różnych miejscach – przy biurku, na kanapie, w pociągu, w samochodzie, a nawet w ogrodzie przy grillu. Tam, gdzie pozwalały na to warunki, podpinałem go do zasilania i wykorzystywałem pełną moc. Gdy jednak byłem zmuszony do korzystania z zasilania bateryjnego, wówczas na warsztat wlatywały indyki, które są zdecydowanie mniej zasobożerne.
Trochę nauczony mobilnego grania dzięki Steam Deckowi, podchodziłem do tego zagadnienia z nieco innej perspektywy. Nie oczekiwałem gigantycznych osiągów w każdych warunkach – liczyła się stabilność, długość pracy na jednym ładowaniu i wygoda. Te wszystkie punkty MSI Stealth 14 bez problemu odhaczył.
Zapytacie pewnie: Jakie gry odpalałem?
Gry AAA – nie ma problemu. Indyki? Głupie pytanie
Otóż jak już wspomniałem, starałem się sprawdzić, jak wszechstronny jest MSI Stealth 14. Dlatego też na dysku laptopa wylądowały takie tytuły jak:
- Wiedźmin 3,
- Red Dead Redemption 2,
- GTA 5,
- PUBG,
- Control,
- No Man’s Sky
- Valheim
- Vampire Survivors
- Sons of the Forest
- Death Stranding
- War Thunder
Jak widzicie, lista ta obejmuje wiele tytułów, które mają swoje lata, ale są też i nowsze pozycje. Są gry, których wymagania ograniczają się do posiadania komputera, który się włącza, ale są też takie, których optymalizacja nie jest zbyt dobra i wymagają mocnych podzespołów do stabilnej gry i utrzymania framerate’u.
W każdym z tych przypadków MSI Stealth 14 nie zawodził i radził sobie bardzo dobrze. W przypadku takich gier jak Control, czy Sons of the Forest zmuszony byłem do obniżenia rozdzielczości do FullHD, żeby utrzymać stabilne około 50-60 klatek. Pozostałe gry nie sprawiły Stealth 14 żadnych problemów. Krótko mówiąc: było pograne i jestem z tego faktu zadowolony.
Łyżka dziegciu? Owszem, bo nie wszystko jest super
Z minusów muszę wskazać dwie rzeczy: klawiaturę oraz wagę komputera. Pierwszy element to zdecydowanie kwestia gustu, ale jako użytkownik rozpieszczony przez rewelacyjną klawiaturę w komputerach Lenovo, podchodzę do tej kwestii wyjątkowo krytycznie. Zresztą jak wspomniałem wyżej, od dłuższego czasu klawiatura mojego laptopa i tak jest praktycznie nieużywana i korzystam z mechanicznej klawiatury na USB. Mimo to, klawiatura w MSI Stealth 14 po prostu mnie nie powaliła na kolana, a wrażenia z pisania nie są bardzo dobre, ale podejrzewam, że to wszystko kwestia przyzwyczajenia.
Dużo gorzej sytuacja się prezentuje, jeśli chodzi o wagę. Ten komputer jest po prostu ciężki, biorąc pod uwagę jego rozmiary, to te 1,7 kg jest mocno odczuwalne. Zwłaszcza jeśli chcemy z tej maszyny korzystać jak z typowo mobilnego urządzenia. Z drugiej strony, mając w pamięci moc, jaka w nim drzemie, to trzeba mu te kilka deko nadwagi wybaczyć. Obie wyżej wymienione całkowicie subiektywne wady, nie przesądzają jednak o niczym.
Wyczerpująca recenzja? No nie, ale na pewno od serca
Słowem podsumowania. W tytule stwierdziłem, że będzie to wyczerpująca (ang. comprehensive) recenzja tego komputera. Inspirowałem się recenzjami, jakie tworzy na swoim kanale Casey Neistat. On nigdy nie skupia się na detalach technicznych, tylko przede wszystkim na swoich odczuciach i na tym, jak dane urządzenie może mu pomóc w utrzymaniu kreatywności. Tak też podszedłem do tego tekstu, zwłaszcza że dostarczony mi sprzęt nie był wersją finalną. Nie było wiec sensu wchodzić w szczegóły techniczne i cyferki, skoro i tak mogą się one zmienić.
Wiem jedno – te kilka tygodni spędzone z MSI Stealth 14 utwierdziły mnie w przekonaniu, że mobilna praca i rozrywka to coś, co w 2023 roku jest w pełni wykonalne i można realizować to bez żadnych kompromisów. Mamy pod ręką ogromną moc porównywalną z tym, co oferują pełnoprawne stacjonarne PC. Zresztą dokładnie tak reklamuje ten komputer sam producent i niech to ostatnie zdanie będzie przysłowiową „kropką nad i”.
Nie kłamali!