7.04.2020 9:21

„Surviving the Aftermath” – miałem 18 mieszkańców, po fali upałów przetrwało tylko 5

Obiecałem sobie, że wrócę do „Surviving the Aftermath”. Z ciekawości, aby sprawdzić, jak twórcy dalej rozwijają tę grę. Nie miała jeszcze premiery, więc muszę się liczyć z bolączkami wczesnego dostępu. Pierwszy kontakt z tą produkcją był raczej pozytywny. Czułem, że jest tutaj pewien potencjał, który na pewno można wykorzystać i wciąż liczę na to, że twórcy faktycznie coś z nim zrobią. „Surviving the Aftermath” po kilku większych aktualizacjach stało się trochę ciekawsze.

board game

Obiecałem sobie, że wrócę do „Surviving the Aftermath”. Z ciekawości, aby sprawdzić, jak twórcy dalej rozwijają tę grę. Nie miała jeszcze premiery, więc muszę się liczyć z bolączkami wczesnego dostępu. Pierwszy kontakt z tą produkcją był raczej pozytywny. Czułem, że jest tutaj pewien potencjał, który na pewno można wykorzystać i wciąż liczę na to, że twórcy faktycznie coś z nim zrobią. „Surviving the Aftermath” po kilku większych aktualizacjach stało się trochę ciekawsze.

Teraz czułem, że te elementy faktycznie coś wnoszą, zmieniają to, jak prowadzę rozgrywkę i zmuszają mnie do przemyślenia kolejnych kroków. „Surviving the Aftermath” potrafi stać się ciekawym wyzwaniem.

Szczególnie w momentach, w których pojawią się różnego rodzaju katastrofy. Epidemie dziesiątkujące populację osady, fale ciepła zmuszające do magazynowania wody i sprowadzające susze niszczące uprawy, deszcze meteorów rozwalające budynki. To tylko kilka przykładów i wiem, że wygląda to na drobiazg, ale gry ekonomiczne bez wydarzeń rozwalających plany szybko zmieniają się w nużącą rozgrywkę. W nieznośne klikadła i widzę, że „Surviving the Aftermath” chce tego uniknąć.

Sam przeżyłem kilka mrożących krew w żyłach momentów. Szczególnie zapadło mi w pamięć nerwowe budowanie studni oraz wież składujących wodę. Nie zdążyłem.

Miałem osiemnastu mieszkańców, gdy rozpoczęła się fala upałów, przetrwało jedynie pięć osób. Pozostali umarli z pragnienia. Jakie popełniłem błędy? Zamiast zadbać o zapas wody, stwierdziłem, że ważniejsze będzie chomikowanie metalu i skoncentrowałem się na eksploracji mapy.

To co w „Surviving the Aftermath” mi dalej nie pasuje? Zarządzanie osadą. Już w poprzednim tekście zwracałem uwagę na to, że jest nudne i pozbawione większego sensu. W aktualnej wersji gry jest trochę lepiej, głównie za sprawą różnych katastrof oraz ładnie uporządkowanego drzewka technologicznego. W dalszym ciągu kuleje zarządzanie mieszkańcami. Nie zwracam na nich uwagi.

Niby mają jakieś statystki, ale nie widzę w nich większego sensu. Zauważyłem, że w zupełności wystarcza mi przesuwanie siły roboczej do kluczowych w danej chwili budynków i kompletnie mnie nie obchodzi to, kto i gdzie trafia.

Zdaję się na system automatycznego dopasowania pracowników. Zarządzanie mieszkańcami jest elementem, który wręcz prosi o lepsze wykorzystanie. Na przykład poprzez różnego rodzaju specjalizacje przekładające się na przyspieszenie produkcji, lepsze wyniki w handlu lub skuteczniejsze leczenie.

Twórcy muszą włożyć jeszcze dużo wysiłku w tę produkcję. Są na dobrej drodze do stworzenia czegoś interesującego i mam nadzieję, że w końcu im się uda.