Zamiast kupować muzykę, filmy, samochody czy oprogramowanie, wynajmujemy je. Subskrypcja jest dziś najczęściej stosowanym mechanizmem rozliczeń z przeróżnymi usługodawcami. Niektórym jest to jednak nie w smak. Jak przekonać się do wynajmowania dóbr wszelakich?
Zdecydowałem się podjąć istotny z punktu widzenia konsumenta „kejs”, którym jest pojęcie subskrypcji w odniesieniu do szeroko rozumianych zakupów. Zauważyłem, że cykliczne opłaty za usługi lub dostęp do określonych repozytoriów zjada odczuwalną część moich przychodów. Fakt, większość dotyczy rozwiązań, które służą mi na potrzeby prowadzenia działalności, natomiast znalazło się tu również miejsce dla rozrywki, a nawet czysto egzystencjonalnych spraw. Dawniej, lwią część rozwiązań zakupiłbym jednorazowo i zapomniał o sprawie. Dziś rządzi subskrypcja. Dlaczego tak jest i dlaczego uważam, że to dobry kierunek?
Subskrypcja zaczęła się tak naprawdę od prenumeraty
Pamiętam prenumeraty. Zarówno te realizowane z ramienia wydawnictwa, jak i te dostępne u sklepikarza w kiosku. Pierwsza opcja pozwalała zamawiać na rok z góry określone czasopismo, co niekiedy sobie chwaliłem. Znacznie wygodniejszy było za to prenumerowanie konkretnych tytułów w salonie prasowym (tak – w kiosku). Po uzgodnieniu ze znajomym sprzedawcą byłem pewny tego, że dane gazety zostaną dla mnie odłożone i będę mógł odebrać moją „paczkę” w dowolnym momencie. To przyjemny układ, szczególnie że niektóre periodyki znikały z półek w ekspresowym tempie.
Prenumerata była dla naprawdę czymś w rodzaju prekursora subskrypcji. Niemniej, w dalszym ciągu był tu obecny pierwiastek „kupna”. Nie wypożyczaliśmy bowiem gazet, lecz kupowaliśmy je „na własność”. Idźmy dalej – pamiętacie wypożyczalnie VHS? Za opłatę mogliśmy przez dzień lub dwa korzystać z wybranego utworu i odtwarzać go do woli. Niektóre hity filmowe były przeze mnie męczone aż do bólu. W dalszym ciągu nie mieliśmy jednak bezpośredniego przełożenia na dzisiejszy kształt subskrypcji, bowiem za każdą kasetę musieliśmy płacić oddzielnie.
Muzyka i filmy na start
Choć spora część internautów uzna, że prekursorem w kwestii serwisów z muzyką online był SoundCloud, warto pamiętać o jego protoplaście IUMA. Później pojawił się last.fm… oj działo się. Dziś możemy przebierać w usługach streamingach z utworami audio. Deezer, Tidal, Spotify czy YouTube Music to tylko skromna część. Wybierając jeden serwis i deklarując stałą miesięczną opłatę, otrzymujemy dostęp to olbrzymiej biblioteki multimedialnej. Koszt dostępu to 20-60 zł, czyli mniej więcej tyle, ile będzie kosztować nas pojedynczy album lub składanka. To chyba uczciwe? Jeśli nie zamierzamy ograniczać się do kilku wykonawców, których dzieła zgromadzimy na kilku płytach, subskrypcja może być bardziej opłacalna. Ok, jeśli przerwiemy dostęp do usługi, nie będziemy mogli cieszyć się utworami, ale szczerze wątpię w to, że nowa forma dostępu nagle przestanie być „w grze”
Bardzo podobnie wygląda to w przypadku filmów. Zamiast wydawać na DVD, a nawet kino, opłacamy Netflixa, HBO Max czy Amazon Prime Video. Takie rozwiązanie wyjątkowo mi pasuje. Nie muszę organizować miejsca na przechowywanie płyt z muzyką i filmami. Zamiast tego, półki wypełniają książki. Tak właściwie, również one (w formie ebooków) są dostępne w wariancie subskrypcji. Empik Go sprawdza się tu genialne. Mamy więc opłacalność połączoną z oszczędnością miejsca. Co, jednak jeśli weźmiemy na tapet kategorię, którą jest subskrypcja na oprogramowanie?
Oprogramowanie – korzystaj wtedy, kiedy potrzebujesz
Pakiet biurowy Microsoft 365, pakiet Adobe, subskrypcja na księgowość oraz mniej lub bardziej istotne usługi kosztują mnie miesięcznie niemal 700 zł. Zgoda, nie jest to ogromną kwotą, ale jak dodamy do tego czysto rozrywkowe rzeczy… cóż – odczuwam ubytek w portfelu. Zdaję sobie jednak sprawę z tego, że w niektórych przypadkach – wbrew pozorom – jest to bardziej opłacalne.
Mógłbym kupić Microsoft Office w wersji klasycznej. Jednorazowy wydatek, choć wysoki, byłby do przełknięcia. Sęk w tym, że oprogramowanie starzeje się, a ja z czasem przestałbym otrzymywać nowe funkcje. W dodatku może okazać się, że nie będę korzystał z danego oprogramowania przez miesiąc, pół roku czy rok. Subskrypcję mogę „wstrzymać”, ale w przypadku zakupu czas płynie, a produkt się starzeje. Analogicznie wygląda to w przypadku oprogramowania do edycji grafiki czy wideo.
Dlaczego stawiam na Subskrypcje?
Mamy więc opłacalność finansową oraz likwidowanie problemów logistycznych związanych z przechowywaniem filmów i muzyki. Korzystamy stale z najnowszej wersji oprogramowania i nie musimy wykładać na start grubej kasy. Co ważne, w momencie, kiedy nie potrzebujemy dostępu do muzyki, VOD czy choćby pakietu biurowego, możemy za niego nie płacić przez określony czas.
Jasne, w tej sprawie mnóstwo jest wątków pobocznych, które mogą – choć nie muszą – warunkować inne spojrzenie na subskrypcje. Trzeba jednak mieć świadomość tego, że to właśnie ten model jest obecnie najchętniej wybierany przez usługodawców.
Pokolenie Polonii 1 (i nie tylko) – nostalgiczny ranking bajek dzieciństwa część 1