Wydałem majątek, ale mam nadzieję, że było warto. Przed Wami Olympus XA w kosmicznym stanie
Całe dwa dni biłem się ze sobą czy kupić ten aparat. Był wyraźnie droższy od swoich kolegów, ale ostatecznie zdecydowałem, że to może być doskonała inwestycja. Przed Wami kultowy Olympus XA, za który srogo zapłaciłem i pewnie to nie koniec kosztów.
Z Gustawem i Danielem postanowiliśmy, że część kasy ze współprac na dailyweb, poświęcimy, a w zasadzie zainwestujemy w stare, kultowe aparaty analogowe, które będziemy testował na stałce. Plan jest taki, by każdy z nas w ciągu miesiąca przetestował przynajmniej jednego analoga, co w efekcie dla Was Czytelników przełoży się na przynajmniej trzy sprzęty w miesiącu. To jest plan minimum oczywiście, a już wiem, że najpewniej (póki są siły i chęci), będzie pewnie ich jeszcze więcej.
Na pierwsze zakupy wzięliśmy kilka nieoczywistych sprzętów, głównie ze względu na ich doskonały stan i niezłą cenę. A tam Ricoh KR-10 Super, Canon MC czy Canon AF35M. Dwa z trzech aparatów jeszcze do nas podróżują, za to Ricoh już jest na miejscu i pewnie lada moment podzielę się z Wami pierwszymi wrażeniami. W tym artykule wspomniałem też, że licytuje dwa Olympusy: OM-1n i XA 2. Ostatecznie przegrałem batalię o tego drugiego, kiedy to na 5s przed końcem licytacji, ktoś przebił moją ofertę.
I całe szczęście…
… bo jak się okazało, XA pierwszej generacji jest dużo ciekawszą konstrukcją, chociażby za sprawą tego, że nie trzeba ustawiać ostrości strefowo, a jest do tego dedykowana dźwignia.
Rozejrzałem się po rynku i ceny o dziwo w Japonii były wyraźnie większe, niż te w Europie. Znalazłem egzemplarz, który wyglądał, jakby wyciągany był tylko na niedzielne msze, a ostatnie kilkadziesiąt lat spędził pod japońskim kocem. Oczywiście przy tym aparacie Japończyk również płakał, jak sprzedawał, ale najpewniej z radości, bo przyszło zapłacić mi za ten aparat krocie.
Zobaczcie jednak, w jak dobrym stanie jest ta paskuda.
Zachodzę w głowę, jak to jest, że biorąc pod uwagę, że Olympus XA produkowany był od 1979 roku do 1985, co daje około 40 lat tego sprzętu, potrafią się zachować takie egzemplarze? Co ważne, to nie jest jedyny rodzynek, pełno jest takich aparatów, w takim właśnie stanie, które co do zasady są starsze ode mnie. Temat kultury dbania sprzęty przez Japończyków to pewnie materiał na osobny artykuł, ale niezmiennie mnie to zdumiewa. Dlatego też nie miałem oporów, ostatecznie zapłacić za niego około 1000 PLN, gdzie musiałem prócz ceny podstawowej, pokryć jeszcze koszt VAT (około 25%) i najpewniej jeszcze przyjdzie mi zapłacić cło.
Góra pieniędzy, ale jeśli aparat jest sprawny w 200% (jak zapewnia sprzedawca), to ten aparat będzie doskonałą inwestycją, do tego stopnia, że strach go będzie nosić w kieszeni, a przecież taka była jego rola. O zgrozo, zaraz się okaże, że do testów będę musiał kupić drugi egzemplarz, co by tego cuda nie eksploatować.
Jak zapewnia sprzedawca, Olympus XA powinien trafić do mnie jeszcze przed majówką, a prócz samego zakupu, było tutaj jeszcze drugie dno. Chciałem przećwiczyć zakup z Japonii i całą procedurę celną, bo jest ona dla mnie kompletnie niejasna i patrząc na doświadczenia ludzi, którzy je opisują w sieci, to nie ma jednego schematu. Wiadomo, że generalnie będzie drożej niż szukać na rynku lokalnym, ale mamy na liście kilka sprzętów, które są zwyczajnie niedostępne w Unii Europejskiej (ależ byłem blisko do kupienia Nikona 35 Ti, ale jeszcze będzie okazja).
Tymczasem cierpliwie czekam, a jak tylko trafi w moje ręce, to podzielę się z Wami pierwszymi wrażeniami.
Last modified: 22 kwietnia 2024