W końcu będę mógł sprawdzić czy to mój docelowy aparat – poznajcie Fujifilm X-H2s
Czy wypchnie on mojego ukochanego X-T3? W tym artykule tego Wam nie powiem, ale chętnie podzielę się pierwszymi wrażeniami.
W ostatni rok, fotograficznie u mnie wydarzyło się więcej niż przez ostatnie 15 lat. Dynamika zmian, powrotów, odnalezienie swojego fotograficznego miejsca po wielu latach robienia fot i po jeszcze dłuższej przerwie. Czas zmierzyć się ze sprzętem, którego byłem bardzo ciekawy. W końcu trafił do mnie do testów. Poznajcie Fujifilm X-H2s, czy to sprzęt, który jest dla mnie? Czy wypchnie on mojego ukochanego X-T3? W tym artykule tego Wam nie powiem, ale chętnie podzielę się pierwszymi wrażeniami.
W moim minicyklu #analoglife, wydarzyło się wiele. Przewinęło się przez moje ręce kilkanaście aparatów analogowych, z których raptem kilka zostało ze mną na dłużej. Mam zawsze pod ręką Olympusa mju-II i ukochaną, średnioformatową Mamiye 645 1000s. Oba te aparaty używam często, jednak zachciało mi się znaleźć aparat cyfrowy, który da mi podobne wrażenia, feeling i przyjemność z robienia zdjęć, jak aparaty analogowe. Ostatecznie po długich przejściach wylądowałem w rękach z Fujifilm X-T3, którego uwielbiam. Teraz okazuje się, po kilku dniach z Fujifilm X-H2s, że kocham go jeszcze bardziej. Dlaczego?
Fujifilm X-H2s – video first
Fujifilm X-H2s dla mnie i chyba samego producenta, to sprzęt oparty o matrycę APS-C, który zdecydowanie jest video-first. W praktyce to oznacza, że jego konstrukcja dedykowana jest głównie osobom, które planują jednak więcej tworzyć materiałów video, niż samych zdjęć. Zanim zacząłem się interesować serią X-T3, ten aparat wyglądał bardzo kusząco, bo dalej jest mniejszy od mojego pełnoklatkowego Canona R6. Wydawało się, że ma bardzo wygodny grip i dodatkowy ekran w górnej części obudowy, który przydaje się szczególnie po zmroku.
Z gripem niewiele się pomyliłem, faktycznie aparat trzyma się w dłoniach bardzo solidnie i wygodnie. Fani marki, często podkreślają jednak, że jest on ogromny i nieporęczny. Nie zgadzam się z tym, to wszystko kwestia punktu odniesienia oczywiście. Dla mnie jest zgrabniutki i niewielki, bo korzystam z kulfoniastego R6, ale jeśli ktoś korzystał z serii np. X-T30, to wcale się nie dziwię, że może mieć takie zdanie.
Pełna recenzja i fototripy jeszcze przede mną, ale pomyślałem, że podzielę się z Wami swoimi pierwszymi wrażeniami, a jest zdecydowanie o czym pisać. To generalnie jeden z najdroższych na rynku aparatów z matrycą APS-C i absolutnie jestem przekonany, że wart jest swoich pieniędzy, co najpewniej w pełnym teście wyjdzie, ale wcale jednak nie jest tak cukierkowo. Oczywiście wszystko zależy, jakie macie oczekiwania wobec aparatu. Oto kilka elementów, na które ja zwróciłem uwagę.
Ekran
W moim X-T3 ekran jest wychylany, ale nie obracany. Szczerze mówiąc o ile ta opcja przydaje się, to nie oszukujmy się, to tylko nieudana protoplasta w pełni wychylanego ekranu. Kiedy chwyciłem X-H2s do razu poczułem się jak w domu. Obracany ekran daje ogromne możliwości i komfort pracy, a przede wszystkim co dla mnie istotne, po zakończonej pracy, mogę bezpiecznie ekran odwrócić w stronę body tak, by nie był on narażony na uszkodzenia w torbie. W X-T3 zawsze pęka mi serce, chowając aparat do plecaka, że któreś akcesorium mi go porysuje.
Grip
W przypadku Fujifilm X-T3 grip to coś, czego brakuje. Problem nie jest dotkliwy pod warunkiem, że korzystacie z linii małych obiektywów, ale gdy tylko zachce Wam się czegoś nieco mniej foremnego, to uchwytu w X-T3 zdecydowanie brakuje. Nie podaje już nawet ekstremalnych sytuacji, jak np. obiektyw 50-120mm, który jest ogromny, ale nawet do mniejszych obiektywów, przy moich małych (relatywnie) dłoniach, brakuje dobrego chwytu.
Dlatego też w zasadzie od pierwszego dotknięcia doceniłem to, co daje Fujifilm X-H2s. Grip jest duży, wygodny i aparat leży pewnie w rękach. Mam nawet trochę takie wrażenie, że X-H2s to XT-3 gabarytowo z dodatkowym, dużym gripem i ekranem w górnej części obudowy. Nie można mu odmówić, leży doskonale w dłoniach, a tego mocno brakuje mi w XT-3, mimo dodatkowej nakładki.
Klapki
Ciekawostką są klapki, które skrywają wszystkie porty aparatu z lewej strony. Nie licząc gniazda HDMI, to pozostałe gniazda mają klapki, które otwierają się pod kątem 90 stopni. To dla mnie spora nowość, bo przywykłem do charakterystycznych, gumowych zaślepek, które potem wiszą nieestetycznie na body, kiedy w gniazdach znajdują się dedykowane wtyczki. Smaczek, ciekawostka.
Dźwięk migawki z głośniczka
To coś co mnie mocno zaskoczyło, w złego tego słowa znaczeniu. Dźwięk elektronicznej migawki wydobywa się z głośniczka, który ulokowany jest po lewej stronie. Brzmi bardzo tanio i źle. Nie do końca rozumiem zamysł, ale ten charakterystyczny dźwięk sprawia wrażenie jak z chińskiego aparatu zabawkowego.
PASM i brak wszystkich ustawień z obudowy
Fujifilm H2s wyposażony jest w klasyczne tryby PASM, które znane są wprost z konkurencji. O ile np. w Canonie jestem do nich przyzwyczajony, o tyle X-T3 pokochałem głównie dlatego, że właściwie każdą opcje jestem w stanie ustawić sobie z puszki, nie wchodząc w dodatkowe ustawienia. Oczywiście w Fujifilm X-H2s da się dużo ustawić, ale właśnie obcując chwilę z tym aparatem, zdałem sobie sprawę, jak bardzo uwielbiam wszystkie te włączniki, przełączniki, guziczki i pokrętła w X-T3 i nie zamieniłbym je na nic innego. Zapytacie – dlaczego to taki problem, skoro znam i mam je w Canonie R6? Otóż działa z pewnością jakiś efekty psychologiczny, mając w ręku Fujifilm, mam jakieś oczekiwania co do obsługi, których tutaj nie ma. Pewnie kwestia przyzwyczajenia, aczkolwiek efekt jest dość dziwny.
Najbliższe tygodnie będę miał okazje podziałać z tym aparatem, jednak chyba już troszkę wiem, że X-T3 to był doskonały wybór i to właśnie ta linia jest dla mnie. To jednak nie przeszkadza oczywiście sprawdzić możliwości Fujifilm X-H2s, które z pewnością są dużo większe i nie tylko dlatego, że jest to świeższa konstrukcja. Biorę się za testy, a pełna recenzja wkrótce.
Last modified: 04 kwietnia 2024