Spędziłem tydzień w pięknych okolicznościach z Nikonem Z8. Czy ma on sens w moim setupie?
W głowie znowu niebezpieczne pomysły.
Intensywne dni za nami, ale dokładnie tak jak sobie je wymarzyliśmy, redakcyjnie. Każdy z nas miał swój topowy sprzęt, każdy od innego producenta. Mi wymarzył się Nikon Z8, bo miałem wrażenie, że naturalne piękno Madery, to idealne środowisko dla tego aparatu. Nie pomyliłem się nic a nic. Pozostaje jednak pytanie, czy w moim setupie foto dalej jest miejsce na wypasioną hybrydę?
To był bardzo intensywny czas. Zabawne, jeśli spojrzeć na całość naszego przedsięwzięcia, które znajdziecie pod tagiem #stałkaNaWylocie, to doszło tutaj do niezłego plot twistu. W dużym skrócie, mieliśmy się wybrać na jesieni na foty, natury i padło na weekend na Wyspie Sobieszewskiej. Nie wiem jak do tego doszło, ale po drodze był round trip po Szkocji, który ostatecznie upadł, przez warunki pogodowe o tej porze roku i stanęło ostatecznie na tygodniowym pobycie na Maderze. To było najlepsze, co nas spotkało redakcyjnie, od dawna. Bo gdzie lepiej sprawdzić aparat, jak nie w pięknych okolicznościach przyrody? Do tego zorganizowaliśmy sobie (na naszym Instagramie) codzienne batalie o najlepsze foty, których wyniki najpewniej pojawią się jeszcze dzisiaj.
Wracając jednak do sprzętu, to chłopaki podzielili się sprzętem od Canona i Sony, a mnie (zupełnie nie-przypadkiem) został przypisany Nikon Z8. Miał on do mnie trafić z uniwersalnym zoomem 24-70mm f2.8 i tele 100-400mm. Dostałem jednak od Nikon Polska tylko puchę i tele i w zasadzie, to był o ironio najlepszy scenariusz na wyjazd, który doceniłem po dopiero po pierwszym dniu zdjęć. Dlaczego? Bo zabrałem swoją Sigmę FP L, z obiektywem 45mm, która stanowiła doskonałe uzupełnienie zestawu.
Madera to miejsce, gdzie tele zaskakująco przydaje się bardzo często. To właśnie Nikon Z8 wraz z tele był przeze mnie o dziwo wykorzystywany częściej niż Sigma, chociaż i ta była niezastąpiona w wielu sytuacjach. Kiedy chłopaki wymieniali obiektywy, żeby złapać kadr, ja tylko spod pachy przesuwałem jeden z dwóch aparatów i robiłem fotę. Taki zestaw dwóch aparatów na szyi okazał się doskonałą i mega komfortową opcją. Chociaż oczywiście zahaczało to o fanaberie, gdybym za oba aparaty zapłacił. Pojawiło się jednak pytanie, czy Nikon stanowiłby doskonałe uzupełnienie mojej Sigmy?
W końcu Sigma to idealny aparat do statycznych ujęć, takich, jakie lubię najbardziej. Nikon to potwór i bestia do zadań specjalnych, takich jak sport, natura czy inne dziedziny wymagające szybkiego i celnego aparatu. To w zasadzie przeciwieństwo Sigmy, która jednak broni się ogromną matrycą i pięknymi kolorami.
Pomimo że spędziłem z nim aż tydzień i to w zasadzie bardzo intensywny, bo zrobiłem prawie 1000 zdjęć, to nie mogę zrobić pełnej recenzji, bo skupiony byłem na jego bardzo wąskim zakresie korzystania. To znaczy, że nie przegrzebałem się przez wszystkie opcje i ustawienia, ale skupiłem się na… robieniu zdjęć i sporo pojawiło się mimo to refleksji. Przede wszystkim grip, to jeden z najwygodniejszych, jakie miałem w swoich rękach. Nie ustępuje Sony A9 III, którego również sobie bardzo cenię, ale charakterystyczne wykończenie gumowe wykończenie, daje jeszcze więcej komfortowego poczucia, że aparat przykleja się do ręki. Przy tak wielkopowierzchniowym chwycie, duży obiektyw tele nie wydaje się być czymś… przeszkadzającym. Oczywiście całość nie należy do najmniejszych, ale tu nie taki był cel. W końcu to segment profesjonalny – ma być wydajnie i komfortowo, od kompaktowych rozmiarów są pozostałe linie produktowe.
Jeśli chodzi o prace z aparatem, to mam wrażenie, że znam ten aparat od zawsze. Pamięć mięśniowa została aż od D50. Oczywiście to kompletnie różne aparaty, ale filozofia przycisków pozostała bardzo podobna, jak nie taka sama. Daje to fantastyczne uczucie, że nie muszę uczyć się aparatu, przynajmniej w tej zasadniczej części: robienia zdjęć, bo oczywiste jest, że ten aparat potrafi dużo więcej. Innym aspektem, który zrobił na mnie również ogromne wrażenie, jest… Auto Focus. Zawsze celny, zawsze szybki i zawsze w punkt. Był zaskakująco dobry i, pomimo że nie brakowało bardziej wymagających okoliczności, to radził sobie doskonale, a ja nawet przez moment nie wydałem z siebie jęku rozczarowania czy zawodu, bo przestrzeliłem fotografowany obiekt.
Bateria pozostaje pod znakiem zapytania, bo w zasadzie szybko na piktogramie znikały kolejne elementy baterii, ale w ogólnym rozrachunku, nigdy baterii do końca w ciągu dnia nie rozładowałem. A byłem przygotowany z powerbankiem, który w zasadzie ani razu się nie przydał. W zasadzie więc nie mam podstaw do narzekania.
W dużym skrócie byłem ogromnie zadowolony z Nikona i pojawiła się w głowie niebezpieczna myśl, że taki aparat byłby idealnym uzupełnieniem dla mojej Sigmy. Ta myśl tym bardziej boli, że byłem przekonany, że bez hybrydy da się żyć. Oczywiście, że się da, ale cóż to za życie? Aktualnie żadnych radykalnych ruchów zakupowych, ale wraca do podświadomości pomysł, że Nikon Z7 III, który pewnie niebawem się pojawi, który będzie miał pewnie wyraźnie lepszy spec niż Z8, to może być aparat, który raz na zawsze zamknie mi szalone pomysły zakupowe, by skompletować wymarzony foto-lineup.
Last modified: 17 grudnia 2024