Ricoh GR IIIx HDF ma jedną koszmarną wadę. Oto ona

Autor:

ricoh griii hdf

Mielenia Ricoh GR IIIx HDF ciąg dalszy. Po tych wszystkich plot twistach, achah i ochach, czas nieco ostudzić zapędy zakupowe, jeśli planujesz kupić ten… świetny aparat, bo ma on jedną wadę, której przyczyny nie jestem w stanie zrozumieć.

Powiedzmy sobie szczerze, soft dedykowany do aparatów cyfrowych, to zawsze niezła fotopatologia, a by być może nie generalizować aż tak bardzo, to przynajmniej z tymi aparatami, z którymi miałem okazje obcować. W przypadku Fujifilm, zdalna migawka zawieszała mojego FujiFilm X-T3, co doprowadzało mnie do szewskiej pasji, w Canonie nie jest dużo lepiej, bo o ile większych problemów nie miałem, to soft wygląda jak przepisany z Windowsa 3.1. W Ricoh IIIx HDF sprawa ma się analogicznie, honor został podtrzymany, bo aplikacja producenta to jakiś bardzo ponury, albo stosując nomenklaturę fotograficzną: zaszumiony film.

Ricoh Image Sync – to żart?

IMG 1708

Nie wiem, cóż za tęgie głowy siedziały nad stworzeniem aplikacji Image Sync, ale z pewnością misja nie została ukończona sukcesem. Nie wiem także, jak aplikacja przeszła testy jakościowe, bo zwyczajnie… nie działa.

Nie ukrywam, że miałem sporo oczekiwań po tym jak zobaczyłem, że Ricoh GR IIIx HDF ma na bocznej ściance przycisk okraszony ikonką WiFi do szybkiego połączenia aparatu z innymi urządzeniami (smartfon, tablet). Bardzo mnie to ucieszyło, bo byłem przekonany, że w końcu ktoś dołożył wszelkich starań, by to rozwiązanie miało ręce i nogi.

Po zainstalowaniu aplikacji pojawiły się pierwsze problemy, bo włączenie łączności WiFi nie wystarczy, aplikacja poprosiła dodatkowo o włączenie także Bluetooth. Potem wybór aplikacji i o dziwo aparat połączony. Mogłem przeglądać zdjęcia, które następnie mogłem pobrac (nie mam pojęcia gdzie i jak się one zapisywały), bo aparat pokazywał mrugającą ikonę wykonywania zadania, a zdjęcia nie pojawiały się w rolce zdjęć na telefonie. Jak się okazało, dopiero wskoczyły po czasie (to najpewniej jednak wina synchronizacji iCloud).

I wszystko zakończyłoby się happy endem, gdyby nie fakt, że aplikacja totalnie losowych momentach rozłącza się, nieustannie. Pomijam fakt, kiedy przełączam ekran z widoku aplikacji, ta po powrocie jest rozłączona. Za każdym razem muszę wybierać typ aparatu (mimo że przecież mój jest już zapamiętany). Nie wiem, czy to moja zawodowa frustracja (zajmuje się zawodowo zarządzaniem wdrażania takich rozwiązań), ale ewidentnie ktoś zrobił tzw. zapchaj dziurę, byle było.

Ricoh dla mnie traci wiele takim podejściem, bo o ile sam aparat jest świetny, to aplikacja to czarna plama na wizerunku. Kłaczek na matrycy, która robi doskonałą robotę. Są ponoć alternatywne rozwiązania, które jeśli wierzyć opiniom z Appstore nawet działają dobrze, ale trzeba za nie zapłacić.

Podejście Ricoh jest tym bardziej dziwne, że produkt, który obsługuje aplikacja, nie zmienia się co roku, gdzie producenci zwyczajnie o aplikacji zapominają, a mamy produkt, który ma swoje odświeżenia właściwie cały czas, ale miażdżąca większość elektroniki w puszce GR III pozostaje bez zmian od lat.

Czy aplikacja to powód, przez który nie kupiłbym Ricoh? Pewnie nie, ale umówmy się, że mówimy o świetnym kompaktowym sprzęcie, który nie jest tani, a takie zaniedbania dla mnie jako użytkownika są absolutnie nieakceptowalne.

Last modified: 23 lipca 2024