
Oto 6 aparatów analogowych, które chciałbym przetestować w 2025 roku. #analoglife
Skąd wziąć na to wszystko pieniążka?
Uwielbiam ten czas, kiedy styczeń wchodzi na pełnym ogniu, dni stają się coraz dłuższe, a na horyzoncie lada moment pojawi się wiosna. O ile okres zwykle od października do grudnia ciągnie się nieubłaganie, o tyle czas od stycznia do wiosny znika w oka mgnieniu. Na to liczę także i w tym roku, bo nasza pogoda nie jest łaskawa do robienia zdjęć. Pojawia się jednak pytanie co w tym roku chciałbym przetestować z aparatów analogowych? O dziwo moja lista jest dość konkretna i mało tego, każdy z tych aparatów zamierzam posiadać w naszym redakcyjnym stanie.
Pentax 6×7

Ten średnioformatowiec jest główną gwiazdą na mojej dość krótkiej liście aparatów, które chciałbym przetestować. W połączeniu ze świetnym optycznie Takumarem 105mm może się okazać prawdziwym game changerem dla mnie. Przeraża mnie jednak jego gabaryt, bo taki zestaw waży niespełna 2,5 kg, a więc zapomnijcie o wygodnym noszeniu go na szyi. Mało tego, egzemplarze dostępne w sieci najczęściej dostępne są w klasycznym pryzmatem, a nie klasycznym kominkiem. Za ten drugi przyjdzie dopłacić około 1000 PLN, a więc tanio nie jest. Oglądając jednak recenzje i zdjęcia jaki ten zestaw z siebie wypluwa, wiem, że jeszcze w tym roku na pewno będzie mój. To tylko kwestia czasu i dobrej oferty.
Leica R4/R7

Tych aparatów na rynku jest naprawdę sporo. Jest w czym wybierać, a i ceny są dość rozsądne. Być może nie licząc R8 i R9, czyli ostatniego wypustu marki Leica, które uchodzą za jedne z najbardziej zaawansowanych SLRów, a przy tym koszmarnie brzydkich w mojej opinii. Pękatych, grubych, wyglądających jakby miały zaraz wybuchnąć, ale są ponoć ludzie, którym te aparaty się podobają. Ich cena to kilka tysięcy złotych za samo body, więc szanuje tych, którzy tego potworka kupili. Ja, jeśli miałbym celować to w R7, która jest najświeższa (prócz R8 i R9), a jednak dalej piękna. Najwięcej jednak na rynku jest R4, które można kupić nawet w okolicach 1 000 PLN. Przez bardzo długi czas ignorowałem te aparaty, wiedząc, że sam aparat i może tani, ale zabawa zaczyna się przy obiektywach. I faktycznie tanio nie jest, ale jeśli kupimy Elmarita to zmieścimy się w okolicach 1000 PLN, a za Summicrona przyjdzie zapłacić koło 2000-2500 PLN np. 50mm f1.8, co brzmi już nieco bardziej rozsądnie.
Minolta Dynax 7

Na ten aparat trafiłem w zasadzie nieco przypadkiem. Tutaj oczywiście mamy już topowy sprzęt z końcówki świata analogowego. To w praktyce oznacza, że to cholernie zaawansowana konstrukcja i mamy całą masę udogodnień i… elektroniki. Ta ostatnia to zawsze prawdziwe ryzyko, bo takich sprzętów z reguły się nie naprawia przez brak części, ale dla tej Minolty jestem gotowy zaryzykować, tym bardziej że jej cena jest odwrotnie proporcjonalna do możliwości i bez problemu można ją kupić u nas w kraju za okolice 1 500 PLN i to z jasnym obiektywem. Doskonały start w świecie Minolty.

Smaczku dodają wersje z niewielkim ekranem na plecach, który pokazuje wszystkie aktualne ustawienia i pomiary.
Nikon F3

bagatela 28 000 PLN.
Odkąd sprzedałem swoje Nikony FE2, wiedziałem, że prędzej czy później skończę z Nikonem F3. W zasadzie to oba te aparaty miały zostać wymienione na F3, ale to był czas, kiedy byłem zachłyśnięty na nowo fotografią cyfrową i temat się rozmył. To jednak również kwestia czasu, kiedy F3 trafi w moje ręce, bo osobiście uważam, że to może być jedna z tych konstrukcji, która uchodzi za analogowy aparat idealny, w zasadzie zarówno pod względem wizualnym, pod względem odporności na czas (brak złożonej elektroniki), jak i pod względem dostępności świetnych szkieł.
Hasselblad 500C/M

Hasselbladów z serii 500 nie trzeba specjalnie nikomu przedstawiać. To kult sam w sobie i marzy mi się taki w mojej skromnej kolekcji. Czy to mój pierwszy wybór? Z pewnością nie, bo niestety jak się domyślacie, to tanio nie jest, a przy okazji nie wiem, czy przeżyłbym najkrótszy czas na poziomie 1/500s. To jedno drobne ograniczenie zawsze mnie mocno odpycha od aparatów, a nie powinno. Hasselblad to pierwszy aparat na księżycu, co mocno wpływa na marketing i jego cenę rzecz jasna, ale dobra wiadomość jest taka, że ten aparat tanieć już nie będzie, co czyni jego zakup jako jedną z doskonałych opcji inwestycyjnych. A ile radości na niego patrzeć na półce? Czy w 2025 będę go miał? Raczej nie, ale na pewno kiedyś, ale mimo wszystko chciałbym go w tym roku przetestować.
Contax Aria

To jest cichy bohater tego zestawienia, bo to zdaje się jeden z ostatnich jak nie ostatni analogowy Contax, który się pojawił na rynku. W efekcie mamy tonę elektroniki, ale za to nie można mówić o nim jako o staruszku, przynajmniej w stosunku do powyższych pomysłów. Piękna konstrukcja, która co do zasady ma problem z próbą czasu, a dokładnie jej plecki, które niestety lubią się łuszczyć. Zdradzę Wam, że pod wpływem chwili właśnie taki kupiłem i wszystko wskazuje na to, że to będzie ten pierwszy aparat z mojej listy, który fizycznie będę mógł sprawdzić i to w dodatku nie mogę się doczekać!
Plany dość ambitne, a z pewnością drogie w realizacji. Na szczęście jeszcze nigdy nie zdarzyło mi się taniej sprzedać kultowy aparat analogowy, niż go kupiłem. W tym duchu zbieram budżety, bo będą niezbędne.
analoglife contax contax aria hasselblad hasselblad 500 leica leica r4 leica r7 minolta minolta dynax 7d nikon nikon f3 pentax pentax 6x7 takumar
Last modified: 22 stycznia 2025
6 Comments
Dodaj komentarz

“Smaczku dodają wersje z niewielkim ekranem na plecach, który pokazuje wszystkie aktualne ustawienia i pomiary.”
Pogratuluję, jak znajdziesz Pan wersję bez niewielkiego ekranu na plecach. To będzie prawdziwy, wyjątkowy custom. Warto kupić. Do kolekcji.
Gdzieś mi mignęły, ale z tego co mówisz, najpewniej są rarytasem?
Trochę zakpiłem. Ekran jest w standardzie, nie ma takich “bez”. Była “limited edition” w ładnym kartoniku, w nieco innych kolorach, z paskiem chyba ze skóry. I z ekranem (dwoma h jeszcze ten górny). Być może pokłosie nagrody “aparat roku”. Tym niemniej zdecydowanie warto. Pod wieloma względami najlepszy analog, jaki wyszedł. Z nim najwyżej weszli, a potem już przestali iść, bo zaczęli wchodzić na szczyt “cyfra”…
Taką “perełką” dla amatorów, entry level, był jeszcze Pentax *ist. Ostatnia analogowa lustrzanka Pentaxa (no, już nie). Była plastic-fantastic, z “wykastrowanym bagnetem”, ale np. AF miała generację wyższą, niż topowy MZ-S. Też miała spory ekran na klapie, z dużą ilością informacji.
Pentax 67 nie jest aż tak ciężki i nieporęczny. Gdyby było aż tak źle, to nie wszedłbym z nim i dwoma szkiełkami (45 i 90) na Przełęcz pod Chłopkiem.
No i namówiłeś!
A tak serio, to nawet jakby ważył 10kg to i tak będe musiał spróbować 🙂
Korzystasz z kominkiem czy klasycznym finderem?
Pryzmat z pomiarem , ale mam tez coś jakby kominek z lupą (można kupić taniej niż kominek). Poza tym szkła 45, 55, 75, 90, 105, 135, 200. A jeszcze muszę dodać, że z tego.zestawu na 2025 używam minolty 7. Też polecam.