Idzie nowe, czyli kupiłem 3 nowe aparaty analogowe!
Oto moje najnowsze fotograficzno-analogowe zakupy.
To się znowu dzieje. Wraz ze startem stałki, wróciła we mnie pasja z ubiegłego roku, tj. polowanie na interesujące fotograficzno-analogowe okazje na przeróżnych portalach ogłoszeniowych. Często udawało się znaleźć perełki, ale najczęściej to przebijanie się przez zepsuty badziew. Odświeżyłem swoją listę zakupową i rozpocząłem polowanie, które ma już kilka swoich sukcesów. Okazuje się, że jednak jest jeszcze kilka budżetowych aparatów analogowych, które chciałbym jeszcze przetestować. Zaraziłem Daniela i Gustawa i jak tylko do nas dotrą, będziemy je dla Was recenzować, pokazywać i przeżywać, a czasem i pewnie się rozczarowywać.
Niestety żaden z moich zakupów niestety nie jest z listy moich wymarzonych, ale i na nie przyjdzie okazja. Tymczasem oto powody moich małych ekscytacji, czyli aparaty, które kupiłem za grosze, obok których nie mogłem przejść obojętnie.
Canon MC
W zasadzie nie wiem, ale dopiero chwile przed zakupem tego aparatu, dowiedziałem się, że on właściwie istnieje. Nie miałem okazji zobaczyć go wcześniej, a konstrukcja wygląda na bardzo interesującą z kilku powodów. Przede wszystkim nietypowy, znany chociażby z Olympusa mju sposób otwierania frontowej części aparatu. A ta skrywa bardzo ciekawy obiektyw jasny obiektyw f2.8 i ogniskową 35 mm.
Patrząc na przykładowe zdjęcia, to może być doskonała opcja jako alternatywa dla małych, kompaktowych aparatów z epoki. Kupiłem go za grosze i już nie mogę się doczekać, kiedy w końcu do mnie trafi.
Ricoh KR-10 Super
To kolejny aparat, tym razem lustrzanka analogowa, który mnie zainteresował, a o którego bycie szczerze mówiąc, nawet nie wiedziałem. Zapłaciłem za niego około 250 PLN z wysyłką, a w zestawie znajduje się Rikenon f2 50 mm, o którym również nie mam bladego pojęcia. Szybkie spojrzenie jak sobie ten aparat radzi i wiedziałem, że za taką kasę jestem w stanie zaryzykować. Takie ślepe testy lubię najbardziej, brak oczekiwań, brak wiedzy, pełne doświadczanie i wyciąganie własnych wniosków.
W zestawie dostałem też lampę błyskową.
Canon AF35M
W przypadku Canona AF35M akurat będzie inaczej niż w przypadku powyższych sprzętów. Po moich doświadczeniach z Nikona L35AF, który był jednym z moich pierwszych zakupów, bo tak bardzo mi się podobał, wiedziałem, że istnieje dość podobna konstrukcja od Canona. Szybko jednak odkochałem się w kulturze pracy tego staruszka i odpuściłem sobie odpowiednik canonowski. Teraz czas skonfrontować się z tym aparatem ponownie, a kupiłem go z myślą o największym redakcyjnym fanie Canona: Gustawie.
Walka trwa – Licytuję
Olympus OM-1n i Olympus XA
To kolejny sprzęt, który mam na oku i aktywnie licytuje aukcje, mam cichą nadzieję, że się uda, bo mam spory sentyment do Olympusów. Ci to potrafili robić aparaty i szkła. Walka też trwa o Olympusa XA, paskudnego, ale bardzo niewielkiego i dającego piękny obrazek. Trzymajcie kciuki, żeby się udało.
canon AF35M canon mc nikon nikon l35af olympus olympus om-1
Last modified: 30 kwietnia 2024
[…] dni temu wspominałem Wam o analogowych zakupach, aparatach, których szkoda było nie kupić. Kosztowały grosze, były piękne i w doskonałym […]