Hasselblad X2D 100C – 10 dni totalnej ekstazy

Autor:

Hasselblad x2d 100c

We wpisie z pierwszymi wrażeniami opisałem w skrócie historię firmy, genezę Hasselblad X2D 100C oraz pierwsze wrażenia, które towarzyszyły mi podczas poznawania sprzętu.

Teraz przyszedł czas na właściwą recenzją, chociaż nadal czuję trwogę przed możliwościami tego aparatu oraz legendą marki. To jednak niesamowite doznanie, którego powinien doświadczyć każdy miłośnik fotografii — a nie tylko ten, kto używa jej w pracy jako elementu kreacji. 

Za możliwość użyczenia sprzętu i za zaufanie, chciałbym podziękować Panu Markowi Mikołajczykowi z firmy 6×7 Fotografia Profesjonalna.

Hasselblad X2D 100C – wielka, niesamowita matryca

Hasselblad x2d 100c

Daltonizm to choroba, nazywana często ślepotą barwną. Jak pewnie większość z nas wie ma ona związek z genetycznym upośledzeniem widzenia barw, które może się objawiać stopniowo — od delikatnych zaburzeń, do całkowitego braku rozróżniania barw i widzenia w skali szarości. Mam nadzieje, że wybaczycie mi spłycenie tego tematu, potrzebne było mi jednak o tym wspomnieć.

O tej chorobie słyszeliśmy już pewnie w szkolnej ławce na lekcji biologii. Prawdopodobnie na tych samym zajęciach dowiedzieliśmy się, że człowiek w przeciwieństwie do innych wielu innych ssaków jest trichromatami. To dziwne określenie mówi nam o tym, że w siatkówce oka posiadamy trzy czopki odpowiadające za widzenie barw. Każdy z nich może rozróżniać około 100 odcienie innej barwy podstawowej. Szkolna nauka wpoiła nam więc, że ludzie potrafią rozróżniać około 1 miliona barw (100 × 100 × 100 odcieni). To jednak duże uproszczenie, bo każdy z nas jest inny, a czopki mogą być znacznie precyzyjniejsze u niektórych osób. Czasuje się więc, że niektóre osoby (głównie kobiety) rozróżniają nawet 10 milionów barw. 

Już od 1948 roku, dzięki badaniom duńskiego naukowca HL de Vries wiemy, że są na ziemi nadludzie, zwani tetrachromatykami. Tu wracamy do daltonizmu i chorób ślepoty barwnej. Badania nad tą chorobą pokazały, że w wielu przypadkach chory posiada dwa czopki rozróżniania barw oraz jeden zmutowany, który nie działa. Matki tych osób posiadały zwykle trzy działające oraz jeden zmutowany niedziałający. To pokazało, że muszą istnieć osoby z 4 działającymi czopkami. Kilkanaście lat temu udało się znaleźć nową metodę badań, która umożliwia identyfikowanie tetrachromatyków. Dziś szacuje się, że może nimi być nawet 12% populacji kobiet. Taka osoba potrafi rozróżniać nawet 100 milionów kolorów!

Hasselblad x2d 100c

Tu dochodzimy do sedna sprawy. W dzisiejszych czasach nadal standardem jest 8-bitowy JPG (ponad 16 milionów barw). Osoby o większych potrzebach i umiejętnościach posługują się plikami RAV, które dziś przeważnie mają 14-bitów. 

Matryca Hasselblad H2D 100C jest ewenementem na rynku. Po pierwsze ma ona znacznie większe fizyczne rozmiary — to 43.8 × 32.9 mm. Ma ona też wspaniałą rozdzielczość aż 100 MP (11656 × 8742 pikseli), gdzie każdy piksel ma rozmiar 3.76 mikrometra. Co więcej, ten czujnik CMOS z podświetleniem (BSI) z natywnym ISO 64, pozwala na rejestrowanie materiału w 16-bitowej palecie kolorów. To ponad 281 bilionów kolorów, aż 64 razy więcej barw więcej niż tradycyjne profesjonalne aparaty średnioformatowe. 

Co prawda takie możliwości są większe niż zdolność widzenia barw nawet przez tetrachromatyków, ale okazuje się, że na ekranie monitora, bilbordzie czy też w druku różnice te są dostrzegalne!

Budowa i wykonanie

Hasselblad x2d 100c

Jak wspominałem już wcześniej, Hasselblad wykonany jest w jednego bloku aluminium. Cała jego budowa i topologia przycisków, pokrętła i innych elementów sterujących oparto na bardzo minimalistycznym języku. To kontra do tego, co oferuje konkurencja, gdzie każda ważna funkcja ma swój przycisk, lub może być przypisana do dodatkowych klawiszy funkcyjnych.

Muszę przyznać, że lubię układ z mojego prywatnego aparatu i sprawdza się on znakomicie. Fotografowanie Hasselbladem H2D 100C pozwala jednak zapomnieć o tym wszystkim, co niepotrzebne. 

Górny panel to w zasadzie 4 przyciski — on/off, iso/wb, mode (który wybiera tryb fotografowania) oraz przycisk spustu migawki. Zamiast koła trybów PASM, umieszczono tu kolorowy ekran o przekątnej 1,08 cala, który daje pogląd parametry ekspozycji.

Równie minimalistyczny jest panel z dużym uchylnym wyświetlaczem. Tu w zasadzie mamy 4 przyciski, które pomagają w wybieraniu opcji z ekranu oraz dodatkowe AE-L, AF-D i dodatkowe pokrętło funkcyjne.

Lewy bok urządzenia skrywa dwie uszczelnione klapki — jedna z portem USB Typu C (którym można też ładować aparat) oraz drugą ze slotem na karty pamięci CFexpress Type B (warto przypomnieć, że aparat ma też 1 TB wbudowanej szybkiej pamięci). 

Wizjer i ekran

Hasselblad x2d 100c

To dwa elementy, w których jestem wprost zakochany. Zacznijmy jednak od wizjera. To panel OLED o rozdzielczości 5,76 MP. Nie jest on więc rekordowo duży, bo wyprzedzają go wizjery z Sony A1, średnioformatowego Fuji GFX100 II czy nowego Canona R1. Z tym ostatnim miałem przez chwilę do czynienia. Muszę tu przyznać, że znacznie bardziej przypadł mi do gustu ten w Hasselbladzie. Ma on powiększenie 1x i niesamowitą ostrość, która robi wrażenie. Jako osoba, która przy pracy nosi okulary, spodobała mi się też unikalna funkcja ustawienia dioptrii w wizjerze. Zamiast mikroskopijnego pokrętełka, jest specjalna funkcja w menu, która elektronicznie ustawia korekcję, z wykorzystaniem specjalnego ekranu testowego. Rewelacja!

Hasselblad x2d 100c
Korekcje dioptrii w wizjerze rozwiązano w genialny sposób!

Ekran Hasselblad X2D 100C jest rekordowo wielki — ma aż 3,6 cala i rozdzielczość 2,36 MP! Dodatkowo, o czym nie wspomina producent, cechuje się naprawdę wysokim odświeżaniem, co poprawia komfort jego użytkowania. Obsługuje też 24-bitową głębie kolorów więc to, co widzimy na ekranie oddaje dokładnie to co fotografujemy. 

Najlepsze menu na rynku

Hasselblad x2d 100c

Doskonały ekran i wizjer ma związek z doskonałym menu i systemem obsługi aparatu. Hasselblad User Interface (HUI) to nie najfartowniejsza dla nas nazwa, to jednak najdoskonalszy system menu spośród wszystkich firm fotograficznych na rynku. Naprawdę! 

Menu aparatu jest proste i nieskomplikowane. Dodatkowo jest rozsądne i całkiem przewidywalne, szybko się do niego można też przyzwyczaić i jeszcze szybciej zapamiętać gdzie co jest. To wszystko dzięki dużym ikonom oraz obsłudze, która przypomina tą ze smartfonów. To idealny przykład tego jak ma wyglądać menu aparatu — inni producenci powinni się uczyć od Hasselblada.

Podobnie jest również z aplikacją na smartfony i komputery. Phocus 2 jest łatwy w konfiguracji, prosty w obsłudze i oferuje szybkie bezproblemowe połączenie z aparatem — zarówno po kablu jak i bezprzewodowo. To również wzór, który powinien naśladować rynek. Zwłaszcza że aplikacja Phocus służy również do wywoływania plików RAW i edycji zdjęć — za darmo!

Kolory, które są nie do powtórzenia

Właśnie wróciłem z krótkiego urlopu, który wiele osób nazwałoby po dzisiejszemu slow hopem. Postanowiłem wrócić do Borów Tucholskich, które odwiedzałem z dzieciństwie niemal co roku. To sentymentalna podróż w rejony wspaniałej flory i fauny. Wrażenie robiły na mnie wspaniałe porosty i mchy o niespotykanej nigdzie indziej palecie zieleni (a nawet niebieskiego).

Próbując to uchwycić pełną klatką Canona, szybko pożałowałem, że miesiąc wcześniej miałem w ręce Hasselblada H2D 100C. Ten aparat nie daje o sobie zapomnieć. Brakowało mi nie tylko szalonej rozdzielczości oraz głębi i ostrości jego szkieł. To o czym nie mogę zapomnieć to rozpiętość tonalna, dynamika i to, co nazywamy z angielskiego color science. Kolorystyka zdjęć z tego aparatu jest niepowtarzalna i niedopodrobienia żadnym innym aparatem. 

Podobno właśnie dlatego pliki RAW z tego aparatu mogą być wywoływane tylko w aplikacji producenta. Podobno algorytmy obrazu, przestrzeń barwna i sposób jej interpretacji to jedna z najbardziej strzeżonych tajemnic firmy. Podobno od wielu lat to zasługa zespołu, któremu kieruje pewien genialny inżynier, który stworzył Hasselblad Natural Colour Solution (HNCS). 

Biorąc Hasselblad H2D 100C do ręki, można podejść do dowolnego przedmiotu i zrobić zdjęcie. Będzie ono tak fantastycznie barwne, że nie potrzebna będzie już żadna edycja. Prosto z ręki, prosto z aparatu można liczyć na idealne fotki!

Nie najszybszy, ale pewny autofocus i świetna stabilizacja

Hasselblad chwali się, że model X2D 100C zyskał autofocus oparty na detekcji fazy, który pracuje teraz w 294 strefach. Przyczyniło się to do 3-krotnie szybszej pracy niż w przypadku poprzednika. Dodatkowo aparat dostał też wspaniałą 5-osiową 7-stopniową stabilizację obrazu w korpusie (IBIS).

Hasselblad X2D 100C nie jest aparatem reporterskim. Nigdy nie miał takich aspiracji i pewnie firma jeszcze długo w tym temacie niczego nie zmieni. Nie ma się więc co dziwić, że AF działa tu znacznie wolniej od tego w aparatach Sony, Nikon czy Canon. Działa też znacznie wolniej, niż w moim 4-letnim Canonie RP z dolnej półki.

Uprzedzono mnie, że tak będzie. Dużo też o tym czytałem. Bez uprzedzeń, spodziewałem się więc ślamazarnej (w porównaniu do innych aparatów) pracy. Owszem panoramowanie będących w ruchu obiektów jak samochody, było ciężkie, ale nie niemożliwe. Niemożliwe było jednak sfotografowanie dzieci na trampolinie, w zaplanowanym kadrze. Ciężkie do fotografowania okazały się domowe zwierzaki, które radośnie brykały zachęcane przez dzieci. 

Gdy już jednak scena robiła się spokojna, auto focus okazywał się perfekcyjnie sprawny. Większość z moim fotografii, gdzie tematem były statyczne elementy i krajobrazy, cechuje się perfekcyjnie wybraną ostrością. Nawet jeśli były to małe łodygi czy płatki kwiatów. Świetnie pracuje się też, wykorzystując wielki wyświetlacz jak touchpad w laptopie, do wybrania punku ostrości. Owszem kilku producentów już też stosuje tę metodę, nigdzie nie działa to jednak tak dobrze.

Co ciekawe jest znaczna różnica w pracy AF, w zależności od tego, jakie mamy podpięte szkło. Obiektywy XCD z nowej serii (bez gumowego pierścienia) wydają się pracować znacznie szybciej i pewniej od tych starszych.

Jest jedna rzecz, której nie można nic zarzucić. Stabilizacja obrazu działa jak w najlepszych aparatach full-frame i APS-C (gdzie producenci mają łatwiejsze zadanie). Można wykorzystywać ten aparat bez statywu w większości zastanych warunków oświetleniowych. 

Wrażenia końcowe

Miałem przyjemność korzystać z tego aparatu tylko przez 10 dni. Było to jednak niesamowite wrażenie. Totalna, fotograficzna ekstaza, która zmieniła moje podejście do fotografii na zawsze. Możecie mi nie wierzyć, ale to prawda.

Już zawsze każdy aparat, będę porównywał do Hasselblad X2D 100C. Może to nie  mieć sensu, bo jego AF był ślamazarny i nie można nim było nagrywać filmów. Sposób jego obsługi był jednak rewelacyjnie prosty a bezprzewodowe łączenie ze smartfonem i laptopem bezproblemowe jak nigdzie indziej.

Co więcej, ostrość zdjęć była wręcz niemożliwa, a przecież miałem styczność z najlepszymi aparatami i obiektywami topowych producentów. To wszystko niknie jednak przy Hasselbladzie jak łzy w deszczu. Kolory ze zdjęć z X2D 100C śnią mi się po nocach. Ciągle też myślę, czy jestem w stanie sfinansować jakoś zakup tego sprzętu. 

Ta krótka przygoda z systemem Hasselblad to najbardziej intensywne przeżycie fotograficzne w moim życiu! Z jednej strony polecam to każdemu, z drugiej strony ostrzegam — będziesz pragnął go i porównywał do niego wszystko i do końca swojego życia!

Last modified: 02 sierpnia 2024