Historia jednego zdjęcia, czyli jak Ricoh GR IIIx ze mną igra
Ricoh GR IIIx HDF przestań mi psychikę prześladować – powiedziałbym po młodzieżowemu. Ten materiał z pewnością nieco zaburza mi cały ułożony w głowie workflow, jeśli chodzi o testowany aparat, ale pomyślałem, że muszę się z Wami podzielić tym, co robi mi testowany Ricoh GR IIIx HDF. Historia jednego zdjęcia, która robi mocny zwrot akcji i powoduje niepotrzebne zamieszanie. Jednak od początku.
Szukam do mojego woła roboczego, Canona R6 sprzętu, za pomocą którego będę miał przyjemność robienia zdjęć, ale absolutnie hobbystycznie (w końcu do zadań redakcyjnych mam R6, który radzi sobie świetnie). Sęk w tym, że R6 to nie jest sprzęt, który chce ze sobą zabierać na spacery z rodziną. Jest na pewno na to zjawisko w psychologii, które można nazwać, bo to trochę tak jakby odpoczywać w gabinecie, w którym zazwyczaj się pracuje, nie da się. Przynajmniej w moim wypadku.
Do tego celu kupiłem Fujifilm X-T3, który mnie oczarował, głównie genialną optyką, ale sam aparat jest równie świetny, chociaż wielokrotnie irytował mnie nieituicyjnością menu, czy bezsensownymi zwiechami, kiedy próbowałem złapać zorzę polarną. Zawiódł, kiedy nie powinien. Postanowiłem, że czas się rozstać, a przy okazji pojawił się nowy wniosek, że jeśli aparat nie będzie na tyle kompaktowy, bym mógł mieć go zawsze przy sobie, to o tyle nigdy nie wrócę do zdjęć, bo taszczenie X-T3 z 33 mm to zestaw, który nie jest ogromny, ale nie schowam go do kieszeni… tak jak np. Ricoh GR IIIx, który wjechał na białym koniu i powiedział: oto jestem!
Cały proces we mnie ciągle ewoluuje, pojawiła się myśl, że może nie porzucając obiektywów od Fujifilm, to czas zmienić na świeższą puchę? Może X-PRO3, a może bliżej X-T5? A może Nikon Xf? A może jednak to jest moment, w którym trzeba porzucić kompaktowe rozmiary i pójść w magię obrazka, którą daje Leica albo i wyżej, Hasselblad? A może spiąć to wszystko i połączyć z okrągłymi 40stymi urodzinami, by mieć mocniejszą kartę przetargową o mojej domowej menadżerki?
Wśród tej całej niepewności, jedno było pewne, muszę sprawdzić jak sprawuje się Ricoh GR IIIx HDF, który owiany jest legendami. To był sprzęt, którego byłem bliski kupna przed Fujifilm X-T3, ale rozsądek wygrał nad kosztami za tego maluszka.
Tak się składa, że mam okazje testować go intensywnie od kilku dni i to maleństwo potrafi naprawdę sporo. Jest przy tym ultra kompaktowe, ma niesamowitą rozpiętość tonalną, nieznaną mi dotychczas z aparatów, z których korzystałem. Pamiętając dalej, że mieści się w dłoni. To oczywiście zaleta, ale ceną są niewielkie guziczki, do których obsługi trzeba się przyzwyczaić. Zresztą odsyłam Was do pierwszych wrażeń Ricoh GR IIIx HDF.
Pierwsze zdjęcia zrobiły niezłe wrażenie, ale w głowie wciąż majaczyła myśl, że ten aparat kosztuje ponad 5000 PLN. To jest budżet, w którym można kupić kawał sprzętu, wcale aż tak dużo nie dokładając. Tym bardziej byłem ciekawy, jak sprawdzi się podczas pierwszego foto-spaceru, na który umówiłem się z Gustawem, który testował w tym samym czasie Lumixa S9. Sęk w tym, że mam również swojego prywatnego Nikona Coolpix A sprzed dekady, który do tej pory robi doskonałą robotę.
Podczas spaceru przygotowałem materiał porównujący oba aparaty, które pewnie zobaczycie wkrótce na stałce. Podczas tych kilku godzin zrobiliśmy sporo zdjęć, a w głowie pojawiała się ciągła refleksja, Ricoh jest niezły, ale chyba nie jest wart aż tak wielkich pieniędzy. Przeglądałem zdjęcia na miniaturkach, nie było nic, co przykuło moją uwagę, albo zrobiło na mnie ogromne wrażenie. Bateria po 120 zdjęciach (RAW+JPG) zaczęła migać na czerwono, prosząc o ładowanie, utwierdzając mnie o kolejnej wadzie tego aparatu, wzmagając uczucie, że Ricoh nie jest wart swoich pieniędzy.
Od niechcenia zrobiłem, dosłownie ostatnie zdjęcie i zamarłem:
Mając właściwie gotową decyzję, że Ricoh nie kupuje, tylko szukam dalej, zrobił mi niespodziankę i powstało to foto. Nie jest to oczywiście nic spektakularnego, a raczej zdjęcie, które po prostu bardzo mi się podoba, bo w moim skromnym poczuciu, technicznie i kolorystycznie wszystko mi tu bardzo pasuje. Wstrzeliłem się, zmniejszając EV zdaje się, że to -7, otrzymując piękny efekt, składający się z cieni, z którymi moim zdaniem Ricoh radzi sobie wzorowo, budując świetną atmosferę zdjęcia.
I co teraz? Zaczynamy z Ricoh GR IIIx HDF na świeżo i zwyczajnie poświęcę mu więcej czasu, bo mam wrażenie, że to nie poznaliśmy wystarczająco dobrze. Wszystkie decyzje zakupowe wstrzymane, a przed nami jeszcze niejeden Golden Hour, którego efekty na pewno zaprezentuje na stałce.
Last modified: 22 lipca 2024