10-letni Nikon potwierdził swoją wartość! Oto kilka fot, które nim zrobiłem

Autor:

coolpix a

Pamiętacie jeden z moich ostatnich zakupów w ramach cyklu analoglife? Był to 10-letni staruszek – Nikon Coolpix A. Nie żałuję wydanych na niego pieniędzy. Wręcz przeciwnie! Daje mi więcej frajdy ze zdjęć niż nowoczesny, pełnoklatkowy Canon R6. Oto kilka moich fotograficznych przygód z APS-cowym kompaktem, który stał się moim ulubionym aparatem.

Miałem sporo wyrzutów sumienia podczas kupna kolejnego aparatu, ponieważ na biurku leży i spogląda na mnie z politowaniem doskonały, pełnoklatkowy Canon R6 z wybornym i jaśniutkim obiektywem RF 35mm f1.8. O zgrozo, ma prawo być na mnie wściekły! W końcu to puszka, która ma niesamowite możliwości. Pełna zgoda! Mam z nim jednak pewien problem, bo o ile króluje w robieniu zdjęć do recenzji, nagrywaniu wideo, rządząc tym królestwem samodzielnie, o tyle jedynie tylko tam. Nie mam niestety w sobie żadnych chęci, emocji, by zabrać go ze sobą na spacer, a na rower już tym bardziej.

Nie ma w nim tej magii, tego doświadczenia, które dają mi wszystkie testowane staruszki czy aparaty analogowe. Nie budzi po prostu moich emocji.

Przez długi czas miałem z tym duży problem, bo odniosłem wrażenie, że w tyłku mi się poprzewracało od dobrobytu. Odetchnąłem z ulgą po obejrzeniu kilkudziesięciu przeróżnych recenzji i testów starych (lub starszych) aparatów, w których wielu autorów miało dość podobną sytuację i nawet potrafili ją pięknie nazwać: Sony/Nikon/Canon to woły robocze, narzędzia do pracy. Natomiast pozostałe systemy są dla przyjemności. Ma to sens, może nawet da się jakąś psychologiczną teorię z tego wyciągnąć. Wiecie, to trochę jak z pokojem w domu do pracy zdalnej, w którym zwyczajnie nie da się… zrelaksować, bo kojarzy się tylko z pracą.

Bez większego znaczenia, czy to tylko szukanie usprawiedliwienia, czy nie, poczułem się komfortowo, że to nie tylko ja jestem zepsuty. Pomijając fakt, że nie kupowałem w końcu aparatów za kilka tysięcy złotych – raczej za kilkaset, często mniej niż 500 PLN. Fakt, Coolpix kosztował więcej niż ten przedział, ale po kilku tygodniach mogę śmiało rzec, że to mój ulubiony sprzęt do czegoś innego niż służba.

Coolpix A towarzyszył mi na krótkich wyprawach rowerowych. No i tak sobie pomyślałem, że oprócz pisania o nim… po prostu pokażę go w akcji. Poniżej galeria zdjęć, którą przygotowałem w ciągu ostatnich tygodni. Oczywiście dorzuciłem nieco od siebie, jeśli chodzi o kolorki, ale sama jakość zdjęć pozostała nietknięta.

DSC4218 scaled
DSC4169 scaled
DSC4148 scaled
DSC4140 scaled
DSC4155 scaled
DSC4159 scaled

Oprócz euforii pojawił się też zgrzyt. Niestety zgubiłem kawałek gumowego gripu, który postanowił, że zakończy współpracę. Najpewniej od tego, iż w czasie niskich temperatur aparat miałem przerzucony przez plecy (pasek). Od tarcia o plecy najpewniej poddał się bez walki. O dziwo, mam wrażenie, że bez niego aparat trzyma się w dłoniach, a szczególnie w zimowych rękawiczkach, jeszcze lepiej.

Przy tej okazji zapraszam po więcej fotografii na instagrama: @zeppastian lub @woobeekee.pics, który jest moim i żonowym projekcikiem foto.

Żeby nie było, Coolpix A jest świetny i będzie moim głównym aparatem… na rower i nie tylko, ale kolejny zakup – do innych zadań – już w drodze!

Last modified: 06 kwietnia 2024