Przyznaję, że test słuchawek Trusta GXT 444 Wayman Pro trwał w moim przypadku długo. Jak tylko dostałem ten sprzęt na jesieni roku ubiegłego, to nie sądziłem, że tak bardzo mi się przyda… na wiosnę. Wszystko za sprawą rzecz jasna pandemii i faktu, iż praca zdalna stała się standardem, a codziennie calle koniecznością.

W pierwszych wrażeniach, gdzie dzieliłem się na gorąca odczuciami na temat słuchawek, już w pierwszym akapicie uszczypnąłem firmę Trust. Teraz muszę (sam z siebie!) się z tego wycofać, bo firma zdecydowanie zrobiła na mnie wrażenie. Spoiler – ta recenzja będzie pozytywna.

Opakowanie i zawartość

Na dzień dobry – pozytywne zaskoczenie i spory plus. Nie wiem czemu, ale jakoś słuchawki zawsze mi się kojarzyły z typowym, sztywnym opakowaniem typu blister i to wszystko. Okej, dawno kupowałem słuchawki nauszne i jestem daleko w tyle. Opakowanie od Trusta jest eleganckie, w ciemnych barwach, sztywne. Zwinnym – przypominającym kota łapiącego myszkę – ruchem wyciągnąłem „szufladkę” z pudełka.

2 1

Tam znalazło się sporo eleganckiej czerni, od razu czułem, że mam do czynienia ze sprzętem wysokiej jakości. Spód został wyłożony miękką czarną pianką, przypominającą bardziej delikatną otulinę na biżuterię, niżeli miejsce na słuchawki. Dla mnie jest to plus, bo dbam o sprzęt, a jeśli producent mi w tym pomaga to chapeau bas.

W środku opakowania znalazło się:

  • Rzecz jasna słuchawki
  • Przedłużenie kabla z przejściówką z jednego jacka 3,5 mm na dwa: mikrofon i słuchawki
  • Instrukcja obsługi

Trust GXT 444 Wayman Pro – wygląd i jakość

Same słuchawki w dotyku są bardzo delikatne. Nie chodzi mi o ich kruchość czy tandetność, tylko o materiał. Sama konstrukcja mianowicie jest mocna i wytrzymała. Oczywiście od razu zacząłem sprawdzać maksymalne możliwości pałąka, wyginając go, ale zachowując przy tym oczywiście pewien margines bezpieczeństwa.

Wspomniany pałąk otulony jest bardzo miękką skórą, która bardziej przypomina aksamit niż rzeczoną skórę właśnie. Taką samą powłokę mają nauszniki, które osadzone są na drucianym uchwycie. Przy jednym nauszniki umocowany jest mikrofon. Pierwsze, co rzuciło mi się w oczy to grubość jego uchwytu. Od razu zastanowiłem się, czy nie jest on za gruby, co może sprawiać kłopoty przy jego ustawianiu. Nic bardziej mylnego – „drut” jest elastyczny, bez problemu można nim manipulować w każdą stronę.

Trust GXT 444 Wayman Pro – trochę o jakości dźwięku

Słuchawki szybko zacząłem testować do… słuchania muzyki. Tak, gamingowe słuchawki i muzyka. Dla mnie najlepszym testerem jest właśnie cięższy rock, dlatego tak a nie inaczej wybrałem. Po założeniu słuchawek przyszedł pierwszy odruch i chęć od razu odkręcenia „na full”. Tak też zrobiłem i od razu ściszyłem. Co prawda nie było trzeszczenia, ale było mega głośno. Po ściszeniu szybko zauważyłem, jak dobrze te słuchawki wyciszają dźwięki z otoczenia. Nawet po wyłączeniu muzyki niewiele jest słychać, co też w przypadku pandemii i siedzenia w domu może być idealne ;)

R E K L A M A

Po testach muzycznych czas przyszedł na sprawdzenie słuchawek w praniu, a z niechcianą pomocą przyszedł niestety marzec i pechowa pandemia. Codzienne calle, kiedy w domu jest także małżonka byłyby uciążliwe na głośnikach laptopa. Słuchawki Trusta idealnie wpasowały się w zadanie i muszę przyznać, że tak samo, jak dźwięk czysto dochodził do mnie, tak samo było po drugiej stronie, gdzie moi rozmówcy zapytani później wychwalali czystość dźwięku wyłapywanego przez mój mikrofon. Otoczenia praktycznie nie zbierały, co jest dużym atutem.

Podsumowanie

Przyznaję, że nie testowałem ich w terenie, nie wyginałem, bo też nie jestem tego typu graczem, a słuchawki zdecydowanie nie są plenerowe. To są słuchawki gamingowe, ale ja bym dodał jeszcze jeden przymiotnik – biurowe. Idealnie nadają się do konferencji. Z czystym sumieniem mogę polecić Trust GXT 444 Wayman Pro, jednak cena ich jest zdecydowanie spora. Czy idzie to w parze z jakością? Na pewno tak, jednak 400 zł za ten sprzęt wydaje się trochę sporym wydatkiem. Według mnie bardziej adekwatną sumą byłby koszt około 300 zł.