Słuchawki TWS czyli te, które naprawdę nie posiadają kabli, to chyba jeden z najpopularniejszych trendów w świecie technologii. Prawie każdy producent słuchawek ma takie w swojej ofercie. Często są one jednak drogie. Tym razem na testy trafiło do nas coś bardziej zdroworozsądkowego. Skullcandy Push prosto z Park City w stanie Utah w USA.

No dobrze może trochę przesadziłem. Nie przyleciały do nas z Park City. Dostaliśmy je od dystrybutora. Faktem jest jednak, że firma została założona w tym mieście. Jest ono położone w pobliżu Salt Lake City, gdzie odbywały się Zimowe Igrzyska Olimpijskie w 2002. Oba miasta idealnie odpowiadają na potrzeby miłośników sportów zimowych. Jednym z nich był Rick Alden, który odpowiada za stworzenie marki Skullcandy.

Jako zapalony sportowiec, działacz sportowy i miłośnik muzyki wpadł na pomysł stworzenia słuchawek, które miały dobrze grać, działać bez zarzutu a przy tym całkiem nieźle wyglądać. Chciał też, żeby słuchawki były wygodne w użytkowaniu — np. pozwalały szybko przełączać się między muzyką i połączeniami telefonicznymi. Mam możliwość sprawdzenia, czy ta szuka się udała.

Subskrybuj DailyWeb na Youtube!

Skullcandy Push to przystępne cenowo słuchawki TWS

Nie wiem, czy wiecie, ale mieliśmy już okazję w redakcji DailyWeb przyjrzeć się produktom tej firmy. Łukasz testuje model Vert przeznaczony sportom zimowym. Kuba bardzo polubił się z modelem Indy. Chyba największe wrażenie wywarły na nas słuchawki Crusher ANC. Serio, może wydawać się, że w tym co piszę, jest za dużo lukru, ale podawaliśmy sobie je „z ręki do ręki”. Nie dowierzając, jak świetnie grają. Sebastian zrobił ich wideo-recenzję tutaj.

Skullcandy Push

Jeśli zastanawiacie się do kogo kierowane są słuchawki Skullcandy Push, to film powyżej świetnie to wyjaśnia. Do każdego zwykłego człowieka. Pisząc „zwykłego”, oczywiście nie mam nic złego na myśli. To słuchawki dla Ciebie, dla mnie dla dzieci Twojego kumpla. Dla tych osób, które nie szukają audiofilskiego zacięcie i nie śledzą wykresów i tabelek z parametrami. Dlatego tych tutaj nie znajdziesz.

Skullcandy Push

Uwielbiam moje prywatne słuchawki, ale boje się, że spadną i stracą swój blask i brzmienie. Mając w uszach Skullcandy push, czuje błogi spokój. Nie tylko dlatego, że są tańsze od innych produktów. Wiem, że stworzono je z myślą o trudzie zwykłego użytkowania. Mogą spaść, porysować się czy nawet lekko zmoczyć — i powinny działać. Bez wrzeszczenia o wojskowych normach wytrzymałości czy specjalnie wydawanych certyfikatach. To filozofia firmy Skullcandy.

Czy słuchawki mi spadły? Tak. Czy zamokły? Tak. Czy się porysowały? Trochę, ale za bardzo tego nie widać. Czy dalej działają? Jak nówki!

Skullcandy Push

Jeśli zastanawiacie się skąd mój zachwyt. To śpieszę wyjaśnić, że lubię sprzęt, w który nie pompuje się zbędnej filozofii. A jeśli już się jakaś za nimi kryje, to zdradza, że to sprzęt dla zwykłych ludzi, zobaczcie jaką obietnicę składa producent.

Słuchawki Skullcandy Push można nabyć w cenie około 379 zł.

Zawartość opakowania

W skromnym opakowaniu, które jest odpowiednich rozmiarów, znajdziemy słuchawki Skullcandy Push, etui z powerbankiem, krótki kabel USB Type C, gwarancję i skróconą instrukcję oraz zestaw gumek silikonowych w różnych rozmiarach.

Skullcandy Push

To standardowy zestaw, w którym znalazło się wszystko, co potrzeba. Akcesoria i opakowanie są przyzwoitej jakości. Nie można mieć tutaj zarzutów do niczego.

Wykonanie i obsługa

Słuchawki wykonane są z matowego plastiku. Można je nabyć w aż 7 kolorach. Mnie przypadł ciemno-niebieski, nazwany „Indigo”. Plastik, z którego wykonano słuchawki, nie budzi zastrzeżeń, zdradza jedynie niższą cenę. Przekonałem się jednak, że jest on dość odporny na uszkodzenia mechaniczne. Nosiłem etui i słuchawki w „nerce” razem z kluczami, latarką i multitoolem. Nie zauważyłem żadnych śladów na obudowie nawet po dłuższym czasie.

stylowe skullcandy w swoim opakowaniu

Etui otwiera się do góry. Wewnątrz jest gąbka i magnesy, które trzymają słuchawki na miejscu. Słuchawki same wskakują do etui. Nie wylatują z niego, nawet gdy się nim potrząsa. Zawsze podkreślam, że to wada tanich słuchawek. W tym mikroteście słuchawki się obroniły.

Skullcandy Push

Kolejnym jest próba otworzenia go jedną ręką. Udało się. Jestem w stanie wyjąć słuchawki i schować je za pomocą jednej ręki. To dzięki zatrzaskowi, zwalnianemu przyciskiem. Jest jeszcze drugi przycisk, ten pokazuje za pomocą 4 diod LED stan naładowania etui, które służy słuchawkom również za powerbank. Etui posiada łącze w standardzie USB Typu C. To bardzo dobra decyzja.

Same słuchawki są wykonane z tego samego plastiku co etui. Miejscami jest on matowy, ale znajdą się tu też elementy błyszczące. Na każdej słuchawce znajduje się okrągły, duży przycisk do sterowania funkcjami słuchawek. Ma on wyczuwalny skok. Przed przetwornikiem znalazły się silikonowe zaczepy, które poprawiają umiejscowienie w małżowinach usznych.

Pierwsze wrażenia

Skullcandy Push, to już trzeci produkt tej firmy z którym miałem do czynienia. Wiedziałem, że nie jest to produkt audiofilski. Widać to już na pierwszy rzut oka, oceniając użyte materiały i kolorystykę. Zaskoczyła mnie jednak barwa i jakość dźwięku, bo w tej cenie spodziewałem się czegoś znacznie gorszego. Oczywiście wszystkie wrażenia z odsłuchu opiszę w pełnej recenzji.

To, co mnie zaskoczyło to całkiem przyzwoity czas działania słuchawek. Powerbank zdawał się jednak nie tak pojemny, jak sugeruje jego wielkość. Mimo to można zapomnieć o konieczności ładowania słuchawek i etui przez dłuższy czas. Ja zapomniałem dosyć szybko.

opakowanie ze słuchawkami od skullcandy

Początkowo słuchawki uznałem za bardzo niewygodne. Głównym zarzutem miało być niedostateczne trzymanie się słuchawek u uchu. Pomyślałem, że nie może być aż tak źle. Szybki przegląd filmu instruktażowego na kanale Skullcandy na YT potwierdził moje niedoświadczenie. Okazuje się i jest to pokazana na filmie, że słuchawki wkłada się do ucha i przekręca o 90 stopni. Wtedy trzymają one jak śruba skręcona w drewnianą deskę ;).

Kolejnym zaskoczeniem był agresywny, długi skok przycisków oraz ich wielkość. Okazuje się, że dzięki temu są łatwo wyczuwalne i da się je obsługiwać w rękawiczkach. To ważne, bo sprzęt Skullcandy tworzony jest tak, by można było z niego korzystać podczas rozmaitych aktywności fizycznych.

opakowanie

Słuchawki nie korzystają z żadnej aplikacji towarzyszącej połączeniu. Nie posiadają też żadnych zaawansowanych systemów jak ANC czy tryby Ambient. Ze słuchawek można korzystać za to w trybie solo.

Galeria zdjęć skullcandy push

Specyfikacja

Waga: 54.2 gram
Bluetooth: 4.2
Impedancja: 16 Om
Średnica przetwornika:  9.2 mm
THD: <3% przy 1KHz
Czułość: 100 +/-3dB (1mW/500Hz)
Pasmo przenoszenia:  20Hz – 20KHz

Skullcandy Push na stronie producenta. Instrukcja Obsługi.
Słuchawki Skullcandy Push można nabyć w cenie około 379 zł.


Pełna recenzja Skullcandy Push już jest na DailyWeb.