Składane smarfony, jak niemal każda nowość na rynku tech, budzą dość skrajne emocje. Obok zachwytów, coraz częściej pojawiają się głosy, że oprócz ciekawej formy nie mają nic więcej do zaoferowania.

Jak można się domyślić, najwięcej do powiedzenia na ten temat ma jak zwykle konkurencja. Swoją dezaprobatę wobec „składaków” wyraził m.in. szef BlackBerry John Chen. Przedstawiciel marki uważa, że są po prostu… za drogie i zbyt niewygodne, aby znalazły stałe miejsce rynku. O ile trudno brać całkowicie na serio opinię przedstawiciela marki, która po przegapieniu swoich 5 minut trzyma się na obrzeżach branży, tym razem trzeba przyznać mu odrobinę racji. Ciężko nie oprzeć się wrażeniu, że w tej całej pogoni za rozkładalnością zapomina się nieco o finalnym odbiorcy.

Imponująca forma… i nic więcej?

Samsung Galaxy Fold i inni konkurenci prezentują się świetnie. Na tyle świetnie, że z przyjemnością oglądam zdjęcia promocyjne i rendery. I na tyle świetnie, że nie mogę się doczekać, kiedy staną się na tyle dostępne, aby sprawdzić ich działanie na żywo. Ale czy mój zachwyt jest na tyle silny, żeby zainwestować ponad dwa razy tyle, ile kosztował poprzedni smartfon? Raczej nie. 7,5 tysiąca za smartfon (szacowana cena Folda) wydaje się wciąż ceną zaporową. No, chyba że wszyscy przyzwyczaimy się do nowej półki cenowej jak w przypadku iPhonów i zacznie być nam wszystko jedno. Albo zdecydujemy się na któryś z chińskich odpowiedników

Oppo także prezentuje składany telefon, to już jest wysyp

Nie jednak o samą cenę chodzi, ale o to, co w zamian za nią otrzymujemy. No bo czy poza swoim innowacyjnym wyglądem oba smartfony są w stanie zaoferować tyle, by były warte swojej ceny? Aktualnie rozkładalność wciąż traktuje się raczej jako ciekawostkę niż funkcję, która miałaby dla użytkownika jakąś konkretną wartość. Składane smartfony różnią się od tego, z czego obecnie korzystamy i producentom to prawdopodobnie wystarczy, aby sprzedać nowy model. Ale gdy już przyzwyczaimy się do samej koncepcji, może okazać się, że to zbyt mało i gdy tylko na rynku pojawi się inna cecha, która pozwoli wyróżnić się na tle konkurencji, rozkładalność zejdzie na dalszy plan.

Wygoda użytkowania, czy niewygoda nieużytkowania?

Składane i zginalne ekrany kryją w sobie także pewien paradoks. Jeśli mielibyśmy wymienić jedną zaletę ekranu, którego wielkość możemy swobodnie dostosowywać, byłaby to pewnie wygoda użytkowania. Problem polega na tym, że po złożeniu taki smarfon jest z natury bardziej masywny, a więc tym samym zmniejsza się jego przenośność i…właśnie wygoda użytkowania (lub raczej nieużytkowania). Czy większy ekran jest mi w stanie zrekompensować fakt, że czuję się jakbym znowu nosiła Nokię 3310? Wierzę, że jest to kwestia rozwoju technologii, jednak póki producenci nie znajdą pewnego kompromisu pomiędzy tymi dwoma punktami, przesiadka na rozkładany ekran budzi moje wątpliwości.

Galaxy F – Samsung pokazał składany smartfon, ale nie taki jak chcieliście!

Trzeba przyznać, że mimo swoich wad rozkładalność jest wciąż jedną z największych zmian dotyczących telefonów w ciągu ostatnich lat. Czy to wystarczy, aby przekonać użytkowników? Dowiemy się w ciągu kolejnych kilku miesięcy, widząc pierwsze wyniki sprzedażowe nowej kategorii sprzętowej.