Przed Wami garść pierwszych wrażeń dotyczących Saramonic Vmic Mini S. To będzie pierwszy materiał z całej serii o przeróżnych mikrofonach od Saramonica. Brand, który w branży z pewnością jest doskonale znany, a ja sam często podkreślam, że to taki odpowiednik Xiaomi, tylko dla segmentu mikrofonów użytkowych, od lustrzanek do mikrofonów pojemnościowych, a teraz jak się okazuje i także do… ASMR.
Ci z Was, którzy przeczytali już kilka moich tekstów, doskonale wiedzą o mojej dość osobliwej pasji, która tyczy się mikrofonów. Oczywiście ukochałem najbardziej sobie te pojemnościowe, a o ironio wylądowałem w rękach z ukochanym dynamicznym (Electro Voice RE-320, o którym pisałem na DailyWeb). Jest to jeden z tych sprzętów, który powoduje u mnie wewnętrzną radość, za każdym razem gdy spojrzę w róg swojego biurka. Zostawmy to i zajmijmy się sprzętem od Saramonica, który o ile w segment mikrofonów się wpisuje, o tyle reprezentuje kompletnie inny segment.
Saramonic Vmic Mini S cóż to właściwie za cudo?
Saramonic Vmic Mini S na pewno ma długą nazwę, to fakt. To jednak niejedyna rozbudowana rzecz w tym urządzeniu, bo ma także mnogie zastosowanie, a przynajmniej tak twierdzi producent. Przede wszystkim jest to mikrofon, który nie potrzebuje dodatkowego zasilania, a to doskonała wiadomość dla wszystkich tych, którzy nagrywają naprawdę sporo, ot nie będą musieli martwić się o stan baterii, chociaż w mikrofonie.
Parametry i specyfikacja Vmic Mini S
Zacznijmy jednak od cyferek i tabelek. Oto najważniejsze parametry Saramonic Vmic Mini S:
Częstotliwość:
- 360°: 50 Hz-18 kHz
- 120°: 75 Hz-18 kHz
- ASMR: 75 Hz-18 kHz
Charakterystyka:
- 360°: Omnidirectional
- 120°: Cardioid
- ASMR: Cardioid
Czułość:
- 120°:-36±2 dB
- 360°: -33±2 dB
- ASMR: -30±2 dB
Wymiary: Ф24.4*107.7 mm
Waga: 72 g
Co w opakowaniu?
Przede wszystkim Saramonic zaskakuje, bo w pudełku znajdziemy bardzo kompaktowe i funkcjonalne etui. Jest ono wykonane na zewnątrz z przyjemnego tworzywa, które zabezpiecza mikrofon przed uszkodzeniami w transporcie. Świetna opcja, bo swojego Rode Videomic Pro, który kosztował majątek do tej pory, wala się po plecaku, bez właściwie żadnego zabezpieczenia, a Rode mogłoby i do swojego sprzętu za kawałek ciężkiego pieniądza dołączać taki futerał.
W środku etui znajdziemy dwa przewody TRS i TRRS do podłączenia np. do lustrzanki czy bezlusterkowca. Prócz tego kilka papierków i… dead cat, czyli martwego kotka, co oznacza dodatkową nakładkę na mikrofon, która pozwoli eliminować dźwięk i szum wiatru, gdy mocno wieje, a wy nagrywacie na otwartej przestrzeni.
I co? I tyle. Bo po i po co więcej?
Jeśli chodzi o konstrukcję Vmic S, to jest on niewielkich rozmiarów, idealnie będzie pasował do niewielkich bezlusterkowców. Ma on dwa gniazda: wyjście do podłączenia np. bezlusterkowca + ciekawostka – możliwość wpięcia odsłuchu poprzez gniazdo jack.
Z tyłu urządzenia drzemie prawdziwa potęga ustawień. To właśnie tam, za pomocą pokrętła możecie zmienić charakterystykę mikrofonu, jego zakres i czułość, wybierając jeden z trybów: 120°, 360° lub tryb ASMR. Dwóch pierwszych opcji pewnie nie trzeba specjalnie wyjaśniać, zwyczajnie mikrofon będzie zbierał dźwięku z większego kąta, a tryb ASMR zwiększa czułość mikrofonu (pamiętajcie, żeby w tym trybie do niego szeptać ;) ).
Po kilku pierwszych testach zapowiada się naprawdę nieźle. Mały, kompaktowy, to może być nieodłączny kompan zaczynających swoją przygodą z rejestracją obrazu i dźwięku YouTuberów/Podcasterów czy o zgrozo… ASMRowców.
Pełna recenzja już wkrótce!