Recenzja Honor View 20 – solidny sprzęt o obłędnym designie i za przyzwoite pieniądze
Podmarkę Huawei’a, czyli Honora, zaczęłam cenić od naszego pierwszego spotkania. Honor 7 przekonał mnie do siebie nietypowym designem wyróżniającym się na tle innych smartfonów oraz wyjątkowo niską, zwłaszcza jak na parametry średniaków, ceną. Przez kolejne lata Honor podtrzymywał strategię łączenia ponadprzeciętnej (w ramach swojego segmentu) specyfikacji oraz niskiej ceny, celując w klientów, dla których typowy średniak to za mało, ale nie mogą za bardzo poszaleć finansowo. Honor View 20 wyłamuje się z tej strategii.

View 20 to najdroższy, ale jednocześnie najmocniejszy smartfon, jaki marka wypuściła pod swoim szyldem. Nie chodzi tu o moc, która zwiększa się przecież wraz z upływem czasu wręcz wykładniczo (każdy kolejny model danej marki jest lepszy od poprzedniego pod względem specyfikacji), ale o możliwości sprzętu w kontekście danego czasu oraz konkurencji. Mimo że View 20 kosztuje 2500 zł już w ciągu pierwszego miesiąca od uruchomienia sprzedaży, rozszedł się w nakładzie 1,5 miliona sztuk. Już po tygodniu testów wiedziałam, że z wielką przyjemnością dołączyłabym do grona posiadaczy View 20. Serio, byłabym nawet w stanie naruszyć konto oszczędnościowe, gdyby tylko… nie zepsuł mi się samochód.
Wygląd
Honor 7 ujął mnie smukłością oraz nietypowym designem plecków – lekko chropowatych, wykonanych ze srebrnego materiału sztucznego, przypominającego aluminium. Honor 8 zaś ze swoją głęboką, połyskliwą czernią wydawał mi się przepustką do świata elegancji i „wielkiego biznesu”. Miał jednak pewną wadę. Tę samą zresztą, co View 20, o której zaraz Wam opowiem.
View 20 rzuca się w oczy już z daleka – zarówno w wersji czarnej, czerwonej, jak i (testowanej przeze mnie) niebieskiej. Niektórym oczywiście lśniące, intensywne kolory, mieniące się lekko perłowo z uwydatnionym deseniem w kształcie „v” mogą wydać się nieco tandetne, ale moim zdaniem są naprawdę atrakcyjne wizualnie. Oczami wyobraźni widzę ten model u jakiejś młodej, dynamicznej businesswoman, która ma już na koncie pierwsze sukcesy zawodowe. Zwłaszcza że View 20 posiada niezwykłą cechę niezbierania odcisków palców, więc zawsze spełnia nawet wyśrubowane estetyczne standardy. Trochę jak te szminki z najwyższej półki, które wyglądają przerażająco perfekcyjnie nawet kilka godzin po ich aplikacji.
Niestety, całe to piękno okazuje się wyjątkowo niepraktyczne (chociaż nie wiem, czy to dobre słowo). Wiele warstw szkła przyciąga wzrok, ale też czyni smartfon wyjątkowo śliskim. Zapewne dlatego do zestawu dołączony jest wyjątkowo nieatrakcyjne, acz w pełni antypoślizgowe, gumowe etui – by uchronić telefon przed wielokrotnym upadaniem. Sądzicie, że przesadzam? Proszę bardzo. Kupcie View 20, połóżcie go na pralce i zobaczcie, co się stanie. Swoją drogą bardzo dobrze, że jest to urządzenie solidne, bo podczas testów zaliczyło pewnie ze 100 upadków.
Jeżeli chodzi o front, to narzekać nie powinni nawet fani największych rozwiązań. Ekran ma przekątną aż 6,4 cala i znaczna jego część stanowi powierzchnię użytkową. Ramka View 20 jest naprawdę subtelna i nie rzuca się w oczy. Przedni aparat w formie otworu nie przeszkadza nawet podczas oglądania wideo – jest tak niewielki. Zresztą, gdyby kogoś irytował, to w ustawieniach można zmienić sposób działania ekranu i ustawić czarny pasek o wysokości oczka na całej szerokości frontu.
Na zaoblonych i zmatowionych krawędziach View 20 umieszczono: 3.5 mm jack audio, złącze bezprzewodowej komunikacji IRDA, dwa mikrofony (u góry i na dole), głośnik mono, wejście USB typu C, przyciski funkcyjne (włącznik oraz regulacja głośności), a także szufladkę z dwoma slotami nanoSIM. U góry, na styku ramki oraz krawędzi znajduje się też drugi, mały głośnik z diodą powiadomień.
Jakość wyświetlacza
Podczas analizy wyświetlacza zauważyć można pierwsze oszczędności projektowe (choć po napisaniu tego zdania doszłam do wniosku, że pierwszym przejawem mógł być głośnik mono). W przeciwieństwie do np. Huawei Mate P20, View 20 nie posiada ekranu OLD, ale LCD (IPS). Jego rozdzielczość wynosi 2310 × 1080 pikseli, co daje zagęszczenie pikseli na poziomie niespełna 400 punktów. Domyślam się, że niektórzy będą narzekać, że to „tylko” FullHD +, ale ja pewnie i tak nie zauważyłabym jakiejś kolosalnej różnicy przy wyższych specyfikacjach. Ups, może nie powinnam o tym pisać…
Do dyspozycji użytkownika oddano całkiem sporo ustawień ekranu, z których jedno było dla mnie jako użytkownika smartfonu nowością. Funkcja inteligentnej rozdzielczości pozwala urządzeniu na automatyczne zmniejszanie rozdzielczości ekranu w celu zaoszczędzenia energii. Zmianę tę można również wprowadzić ręcznie. Muszę przyznać, że nawet moje niewprawione oko zauważa różnicę między HD+ i FHD+. Co jednak ciekawe, realnie zastanawiam się nad tym dopiero, gdy muszę porównać dwa obrazy różnej jakości. Z funkcji inteligentnej rozdzielczości korzystałam cały czas i jeżeli w ogóle się włączyła, to ja tego nie zauważyłam. Pozostałe opcje, jak zmiana trybu kolorów, temperatury, ochrona wzroku, zmiana rozmiaru tekstu i wyświetlacza to żadne nowinki.
Nie mam zastrzeżeń co do komfortu korzystania ze smartfonu zarówno w pełnym słońcu, jak i po zmroku. Rozpiętość ustawień jasności wyświetlacza jest w tym względzie satysfakcjonująca. Pewne uwagi mogłabym mieć do działania automatycznego ustawiania tego parametru, któremu zdarzało się reagować jakby na przekór albo niedostatecznie zmniejszać lub zwiększać jasność. No, ale to może po prostu kwestia mojej ślepoty. Zresztą co to za wada, skoro można ją naprawić, ściągając w dół pasek ustawień i przesuwając palcem suwak.
Wydajność
Dzięki testom View 20 wreszcie zrozumiałam w praktyce, o co tyle szumu z tymi topowymi podzespołami. Ośmiordzeniowy Kirin 980 i 8 GB RAM wprowadziły mnie do świata płynności działania, które w takim wymiarze było mi kompletnie nieznane. Po zaobserwowaniu jak to wszystko gładko i prędko chodzi, postanowiłam dać View 20 wycisk testami gier. Na tapet wzięłam:
- „Asphalt 9”
- „Legends”
- „Galaxy Reavers”
Wszystkie gry chodziły płynnie, dając mi ogrom frajdy. Zauważyłam jednak podczas tego testu, że trzymając smartfon oburącz, kompletnie zasłaniam głośnik. Było to o tyle problematyczne, że chwyt wydawał mi się naturalny i musiałam walczyć ze sobą, żeby go zmienić. Druga sprawa to to, że View 20 bardzo wyraźnie się nagrzewał.
W kontekście gier i recenzowanego Honora warto wspomnieć o jeszcze jednej, dla mnie totalnie zaskakującej, funkcji. Producent reklamuje View 20 jako sprzęt możliwy do przekształcenia w konsolę do gier. Aparat 3D pozwala na sterowanie przy pomocy ruchu. Oczywiście nie mogłam odpuścić sobie sprawdzenia, jak rzecz działa w praktyce.
Dedykowane aplikacje dla tej funkcji są dwie: „ARBodySkiing” oraz „Fancy Dart”. Wystarczy połączyć smartfona z telewizorem i umieścić go tuż pod nim, obracając tylną kamerą w stronę uczestników zabawy. Menu gier steruje się przy pomocy odpowiedniego ruchu ręką – przesunięcie w prawo to ręka wyciągnięta w prawo, wyciągnięta w lewo to przesunięcie w lewo, podniesiona do góry oznacza wybór, w dół zaś pauzę lub cofnięcie. W samej rozgrywce faktycznie uczestniczy całe ciało. W pierwszej z wymienionych gier trzeba było machać rękoma, symulując odpychanie się kijkami oraz odpowiednio się odginać, by zmieniać tor ruchu na nartach. W drugiej graliśmy z partnerem w popularne rzutki. Nie obyło się rzecz jasna bez absurdów – czasami trzeba było się sporo namachać, żeby „konsola” zrozumiała, że gest został wykonany; z 10 razy nie otrzymaliśmy też żadnych punktów, bo nasze rzutki trafiły w elementy obramowania między polami punktowanymi (w życiu to raczej mało prawdopodobne). Mimo wszystko jednak wyobrażam sobie użyteczność takiego bajeru na jakiejś domówce, czy podczas rodzinnego wieczoru z małymi dziećmi.
Aparat
View 20 wyposażono w matrycę Sony IMX586 o porażającej rozdzielczości 48 megapikseli oraz drugi aparat 3D. To tyle, jeżeli chodzi o tył. Po podobnych parametrach spodziewałam się naprawdę oszałamiających fotografii. Okazało się, że jest super. I to nawet przy zoomowaniu.
View 20 generuje zdjęcia wysokiej jakości, dużo wyższej niż mój Honor 8, ale myślę, że nawet kiedy przegląda się efekty działań konkurencyjnych smartfonów, to przy działaniach Honora nie brakuje „efektu wow”. W trybie AI fotografie wychodzą różne, choć moim zdaniem często „przeciągnięte”. Cieszyć może bokeh, który ładnie radzi sobie z utrzymaniem charakterystycznie ostrego pierwszego planu i rozmytego drugiego. Jestem przekonana, że w trybie pro niektórzy potrafiliby z View 20 nieźle poszaleć.
Jeżeli chodzi o aparat do selfie – 25 MP – to jest tylko nieźle. Amatorzy nagrywania wideo też raczej nie mają się czym zachwycać, bo specyfikacje wyglądają po prostu przyzwoicie – Full HD w 60 klatkach na sekundę i UHD w 30.
Oto próbka możliwości Honora View 20:
Bateria
View 20 posiada baterię o pojemności 4000 mAh. Mnie wystarczało to na niepełne 3 dni typowych aktywności – robienie zdjęć, obsługiwanie Facebooka, sprawdzenie e-maili, sporadyczne przeglądanie filmików na YouTube etc. Co normalne, wyraźny wzrost tempa zużywania baterii zauważa się przy zamienieniu smartfona w „konsolę” czy przy korzystaniu z takich funkcji dodatkowych, jak Tryb projekcji, który stanowi w zasadzie alternatywę dla… komputera. Po podłączeniu do telewizora pojawia się pulpit, wyglądający jak ten PC, z najważniejszymi aplikacjami.
A jak z ładowaniem? Wystarczy raptem godzina, by View 20 odzyskał pełen pasek mocy. W to mi graj!
Podsumowanie
Od momentu rozpoczęcia przeze mnie testów, wiele zmieniło się w świecie chińskich smartfonów. Jak na ironię uważam, że to doskonały moment, by zacząć rozglądać się za View 20. Jego cena nieuchronnie spadnie, a cały „androidowi problem” jeszcze go nie dotyczy.
To naprawdę solidny sprzęt za bardzo przyzwoite pieniądze, o fantastycznych specyfikacjach oraz obłędnym designie. Ma też gros nowoczesnych i nietypowych funkcji, z których nie udało mi się opisać nawet połowy (hej, Wy też musicie mieć co poodkrywać!). Z żadnym z testowanych dotąd sprzętów rozstanie nie przyszło mi tak trudno. Żegnaj, ślicznotku!