Przyznam, że nigdy specjalnie nie marzyłem o tym, aby zostać znanym YouTuberem. W odmętach sieci bez problemu znajdziecie moje videorecenzje różnych gier. Była to jednak zaledwie próba zmierzenie się z formatem. Chciałem sprawdzić, czy sprawi mi to przyjemność. Drażniła mnie jedna rzecz – montaż. Cięcia i dopasowywanie poziomów dźwięku. Dlatego stwierdziłem, że pozostanę przy pisaniu i gadaniu. Na różne tematy. Dzisiaj będzie o kamerce Razer Kiyo.
Ten sprzęt jest częścią zestawu dla graczy, który otrzymaliśmy do testowania. Pierwszymi wrażeniami z mikrofonu podzielił się z Wami Sebastian, mnie przypadła w udziale kamera. Nigdy nie miałem czegoś takiego w rękach! Na szczęście współczesne urządzenia są przychylne takim laikom jak ja. Podłączyłem Kiyo do portu USB, Windows 10 bez najmniejszego problemu dogadał się z kamerą. Testy prowadziłem za pomocą programu Action!, który pozwala na przechwytywanie obraz monitora, aplikacji lub z wybranego urządzenia. Licencja została mi z czasów, gdy działałem jako dziennikarz koncentrujący swoje treści wyłącznie na grach komputerowych, a nie na branży. Na rynku jest także darmowe rozwiązanie, działające dokładnie tak samo i nawet polecane przez Razera – OBS. Przyznam szczerze, że oba programy świetnie komunikowały się z kamerą. Obraz nie zanikał, nie zauważyłem żadnych przycinek. Klikałem na nagrywanie i działo się.
Nie korzystałem z żadnego dodatkowego oprogramowania. Nic nie doinstalowywałem. Podłączyłem Kiyo i odpaliłem program do nagrywania. Wszystko od razu działało. Korzystanie z tej kamery nie wymagało ode mnie dodatkowej konfiguracji. Sam obraz jest wysokiej jakości. Kiyo pozwala na nagrywanie w 1080p przy 30 klatkach na sekundę. Moim zdaniem do prowadzenia videobloga lub pokazywania własnej twarzy w trakcie grania w gry, są to wartości zadowalające. Kiyo testowałem w różnym oświetleniu i obraz najlepiej wypadał w ciepłym świetle. Sama kamera jest wrażliwa na prześwietlenia i niedoświetlenie, czego nie uznaję za specjalny minus. Zawsze uważałem, że do tworzenia materiałów wideo trzeba się dobrze przygotować, a dobre oświetlenie to podstawa. Kiyo jest w stanie wybaczyć pewne niedociągnięcia w tej kwestii, jednak myślę, że warto o to zadbać. Wybranie odpowiedniego miejsca gwarantuje żywy, ładnie nasycony obraz.
Warto tutaj wspomnieć o tym, że Kiyo jest wyposażone we własne źródło światła. W pierścieniu znajdziecie 12 białych ledów, których siłę możecie regulować w 12-stopniowej skali. Maksymalne natężenie? 10 luksów. Pozwala to na doświetlenie miejsca nagrywania, ale trzeba z tym uważać. Szczególnie w przypadku, gdy kamera staje się jedynym źródłem światła. Twarz może niepotrzebnie zacząć świecić jak księżyc w pełni. Kiyo ma też wbudowany mikrofon, który jest w porządku. Chociaż ja uważam, że lepiej go zastąpić dedykowanym urządzeniem.
To nie jest tak, że jakość nagranego dźwięku jest tragicznie zła, bo jest wystarczająca. Patrząc z mojej perspektywy, osoby, która bierze udział w nagrywaniu podcastów, nie wykorzystałbym Kiyo do tworzenia materiałów dźwiękowych. Nawet w przypadku prowadzenia vloga, wolałbym dokupić jakiś mikrofon. Po prostu mam wrażenie, że początkujący twórcy koncentrują się wyłącznie na jakości tego, co widać, a pomijają to, co słychać. W przypadku Kiyo obraz jest świetny, dlatego uważam, że warto także zadbać o wysokiej jakości dźwięk. A ten ze wbudowanego mikrofonu będzie tylko „w porządku”.
Takie są moje pierwsze wrażenia. W najbliższym czasie pojawi się dłuższy materiał na temat sprzętu Razera, który dostaliśmy do testów. Na pewno uwzględnimy kamerę i mikrofon. Może będzie coś jeszcze? Kto wie…
Pełna recenzja Razer Kiyo już jest.